środa, 29 lutego 2012

Przemoc w domu.

- Merry, nagraj mi mecz, Polska-Portugalia.

- Ok.

Ten sam dzień, póóóóźny wieczór, po meczu. Do domu wpada Trzewik, krzycząc:

- Nie mów mi wyniku, nie mów mi wyniku.

- Ale Ignacy to był...

- Nie mów mi wyniku, nie mów mi wyniku. Tzn powiedz mi, jeżeli przegrali 3:0, wtedy nie oglądam.

- Nie, ale...

- Nie mów mi wyniku, nie mów mi wyniku, nie słucham cię, aaaaaaaa

- Ok, to oglądaj.

Coś około godziny później, czyli około godziny 24.00:

- Ignacy, czy nadal nie chcesz znać wyniku i chcesz oglądać ten mecz do końca?

- Już nie...

A Euro 2012 tuż tuż...

wtorek, 28 lutego 2012

niedziela, 26 lutego 2012

Że co?

Dzisiaj byłam z Lenką, koleżanką i jej synem w Banialuce.

Polecam.

Wracamy.

I rozmawiamy.

- A Ignacy w domu obiad robi?

- Nie, figurki maluje.

- Co?!

- A Twój robi obiad?

- Nie, pojechał z lampartem.

- Co?!

- No szkielet preparują...

Każdy ma takiego wariata na jakiego zasłużył;-)

Reklama Heineken


sobota, 25 lutego 2012

Hrabia Jeremii udowadnia biegłość w posługiwaniu się kalendarzem

Zaduch stawał się uciążliwy. Hrabia Jeremii był człowiekiem cierpliwym, jak na człowieka szlachetnego przystało, wytrzymywał więc smród i niewygodę z godnością. Wytrzymywał je bez żalu do świata. W końcu jednak miara się przebrała. „Cóż tak śmierdzi?!" zakrzyknął w myślach i otworzył lewe oko.

Stare ryby, liście z kapusty oraz szmaty niewiadomego pochodzenia i trudnej do określenia barwy rozciągały się jak lewym okiem sięgnąć.

„A zatem śmietnisko”, skonstatował hrabia. „Ciekawe od kiedy tu jestem” dodał, już na głos. Wstał i rozejrzał się po okolicy. Na placu rozstawiano stragany z warzywami.

„Targ! Poniedziałek! A więc od trzech dni...” ocenił chłodnym okiem i ruszył do najbliższej gospody.


piątek, 24 lutego 2012

Pole ryżowe.

Postanowiłam. ze będę uprawiać ryż.

Tylko do tego się nasz ogród nadaje.

Zaczynam ćwiczyć minę ze skośnymi oczami.

poniedziałek, 20 lutego 2012

Z życia wiejskiej nauczycielki.

Dzwonek.

Wpadam więc do klasy a tam awantura.

I to taka, że nikt nie zauważył mojego wejścia!

Za rzędem krzeseł jeden z chłopców, w samych majtkach, ( skończyli właśnie zajęcia z wychowania fizycznego)wrzeszczy na resztę klasy:

- Przestańcie się śmiać! 


Mówiliście, że mnie nie będziecie widzieć za krzesłami! 


To macie mnie nie widzieć!

sobota, 18 lutego 2012

Reklama Mercedes'a.

Hrabia Jeremii dowodzi swej przezorności!


„Żebym nie zapomniał!” zakrzyknął gromko hrabia Jeremii, który - choć był osobą, która nie zna lęku - strwożył się w tym momencie jak młode jagnię na widok watahy wilków. Skóra na karku zmierzwiła mu się z tego lęku w takim stopniu, iż przez moment przypominał był lwa afrykańskiego. Na ten obraz strwożył się i szynkarz, który wogóle nie był człowiekiem wielkiej odwagi i w przeciwieństwie do hrabiego doskonale wiedział co to lęk. „Przynieście mi za wczasu drugą butelkę!” dokończył hrabia z wyraźną ulgą. A ulga ta spłynęła i na szynkarza, a potem i na wszystkich biesiadników, którzy tego wieczoru biesiadowali na koszt hrabiego.

czwartek, 16 lutego 2012

Zsypało nas.

Zasypało nas na tyle skutecznie, że żeby wydostać się spod domu musiałam odgarnąć, przy pomocy dziecka i łopaty, tonę śniegu.

Dziecko odgarniało z powodu pozostania w domu.

Autobus, tzw gimbus, utknął w zaspie dwie wsie dalej.

Dzieci ucieszone wróciły do domów a tam czekały ich łopaty....

Ot, ironia losu.

Jak się nie chodzi do szkoły trzeba zasuwać z łopatą.

Słuszne są to słowa;-)

wtorek, 14 lutego 2012

Dlaczego woda zamarza?

Woda nam zamarzła gruntowa, gruntownie.

 Gruntownie pod brama.

A wczoraj, hurra, nareszcie mrozy sobie poszły dalej i woda odmarzła.

I nie wiem dokładnie czemu, mogę się tylko domyślać, spowodowało to podniesienie naszej bramy o kilka centymetrów w górę.

Niby nic.

A jednak.

Brama się zaklinowała i żadną siłą nie chciała nawet drgnąć.

Trafiło oczywiście na mnie, gdy w dzikim pośpiechu usiłowałam się wydostać z domu, żeby dziecię moje średnie dostarczyć na zajęcia z rzeźby.

Nie udało się.

Zostałam uwięziona.

Gdy z całym zestawem narzędzie, otrzymanym od Trzewika na gwiazdkę, grzebałam przy bramie, nadjechał sąsiad.

Popatrzył, popatrzył, podniósł bramę lekko do góry i....tarrram, ruszyła.

A potem jeszcze ustawił niegrzeczną bramę tak, że sie nie blokuje.

Jak dobrze mieć sąsiada.






sobota, 11 lutego 2012

Hrabia Jeremii dowodzi, iż zachłanność jest mu obca

Życie nie mogło już być piękniejsze i wspanialsze, niż teraz. W tej jednej chwili był hrabia Jeremii w siódmym niebie i chłonął tę chwilę całym sobą.

W lewej ręce trzymał puchar wina o nieprzeciętnie bogatym bukiecie smaku, zaś prawą ręką przytrzymywał siedzącą mu na kolanach przecudną Joannę. Jeśli są na świecie cuda, to właśnie był teraz obcował z tymi cudami.

A jako że hrabia Jeremii nie był człowiekiem zachłannym, lecz wręcz skromnym, uznał, że obcowanie z jednym cudem w jednej chwili w zupełności mu wystarczy.

Gwałtownym więc ruchem zrzucił z kolan Joannę i odwrócił się do stołu, by sięgnąć po dzban wina i uzupełnić ziejący pustką kielich.

Było cudnie.

Było cudnie.

Zdecydowanie.

Ta doza niepokoju rano: "które auto tym razem nie odpali".

Ta doza niepokoju: "co nam sie dzisiaj dziwnego przytrafi".

To było to.

To był nasz smaczek wyjazdu.

Dzieci bawiły się nieustannie, nie mam pojęcia ile ich było, ale jakoś dużo.

Dorośli bawili się nieustannie.

Też nas dużo chyba było.

Nie pograliśmy w nic bo stół był wciąż zastawiony jedzeniem.

Nie wiem, skąd miałam pomysł, że na nartach schudnę...

piątek, 10 lutego 2012

I tak oto.

I tak oto powoli zbieramy sie do drogi.

Jeszcze rano stok, jeszcze widoki cudne.

I jeszcze obiad po slowacku.

I wracamy.

czwartek, 9 lutego 2012

Luzik.

Dzisiaj tylko jedno auto nam nie odpalilo.

Jedno dziecko wyzdrowialo ale zarazilo inne.

Moje osobiste dziecko, w kawiarni na stoku, wylalo kubek herbaty do buta innego dziecka.

Wszelakie wyczyny losu rekompensuja nam widoki.

Gory sa piekne.

Az dech zapiera.

środa, 8 lutego 2012

Dzisiaj znowu ruszamy na stok...

Dziesięć małych Murzyniątek
Jadło obiad w Murzyniewie,
Wtem się jedno zakrztusiło -
I zostało tylko dziewięć.

Dziewięć małych Murzyniątek
Poszło spać o nocnej rosie,
Ale jedno z nich zaspało -
I zostało tylko osiem.

Rzekło osiem Murzyniątek:
Ach, ten Devon - to jest Eden,
Jedno z nich sie osiedliło -
I zostało tylko siedem.

Siedem małych Murzyniątek
Chciało drwa do kuchni znieść;
Jedno się rąbnęło głowę -
I zostało tylko sześć.

Sześć malutkich Murzyniątek
Na miód słodki miało chęć,
Jedno z nich ukłuła pszczółka -
I zostało tylko pięć.

Pięć malutkich Murzyniątek
Adwokackiej chce kariery.
Jedno się odziało w togę -
I zostały tylko cztery.

Cztery małe Murzyniątka
Brzegiem morza sobie szły,
Jedno połknął śledź czerwony.
I zostały tylko trzy.

Trzy malutkie Murzyniątka
Poszły w las pewnego dnia;
Jedno poturbował niedźwiedź -
I zostały tylko dwa

Dwu malutkim Murzyniątkom
W słońcu minki coraz rzedną...
Jedno zmarło z porażenia -
I zostało tylko jedno.

Jedno małe Murzyniątko
Poszło teraz w cichy kątek,
Gdzie się z żalu powiesiło -
Ot, i koniec Murzyniątek

Cd 2.

Dzisiaj nie odpalilo tylko jedno auto.

Czyli luzik.

Za to dwoje z dzieci, ktorych mamy tu dosyc duzo, ma goraczke.

A jedno zaczyna miec.

A jedno zwichnelo sobie kolano na stoku i siedzi w gipsie.


Ferie...

Za rok tez jedziemy;)

wtorek, 7 lutego 2012

Cd.

Dzisiaj rano okazalo sie ze jedno z aut nie zyczy sobie otwierarania poniewaz jego wlaściciel na noc wyjal akumulator i rano nie mial jak skorzyastac z centralnego zamka.
A mechaniczny nie dzialal.

Kumpel urwal klamke.

Po 5 godzinach przyjechalo auto z assistanca i facet malym drucikiem otworzyl auto...
Po cholere nam zatem wszelakie blokady ?!

A, kumpel ktory zamknal auto bez akumlatora, skrecil sobie wczoraj noge, znoszac dziecko wlasne, ktore zasnelo na schodach, gdy my imprezowalismy zawziecie.

Na slowacji podobno trawka jest legalna...

Ale po kij nam trawka?;)

poniedziałek, 6 lutego 2012

Narciarstwo.

Jestem sobie na slowacji.

Tzn jestesmy bo jest nas tu 24 zaprzyjaznione sztuki.

Przyjechalismy wczoraj, podjechalismy na stok obadac co i jak i dzisiaj rankiem, tj ok 9.30 wyszlismy przed dome celem zaladowania sie do aut szesciu.

Trzy z szesciu aut odmowilo wyjazdu na stok.

Pomimo kabli i wielu prob.

A na dworze mroz.

Musielismy wiec sie jakos wpadkowac w trzy auta.

Z cala masa butow narciarskich , kijow, nart oczywiscie.

I z cala masa dzieci ubranych juz w kaski i gogle bo do stoku mamy 6km...

Jedno z tych trzech aut po drodze zdechlo.

Zdechlo na tyle skutecznie ze musialo zawrocic do domu zabierajac ze soba narty i buty koleznki, ktora jechala innym autem.

Takim sprawnym.

Mialam to szczescie, ze moje auto rano odpalilo.

Ruszylo.

Dojechalo.

O 11.30 udalo nam sie dotzrec na stok.

Prawie.

Okazalo sie,ze musimy wysiasc trzy parkingi nizej bo wyzej stuknely sie dwa skibusy.

I zatarasowaly caly przejazd.

Po pol godzine udalo nam sie wsiac do skibusa, ktory podwiozl nas....200metrow wyzej. Wysadzil i powiedzial ze do wyciagu mamy 150 metrow zaledwie.

Wysiadlam.

W butach narciarskich.

Nina i Lena tez.

150 metrow okazalo sie byc metrami goralskimi.

Po kwadransie wedriwania pod gore, po lodzie, z wywracajaca sie co pol metra Lenka, nie bylysmy wcale duzo dalej od autobusu niz w momencie opuszczania go.

O 12.00 okazalo sie,ze po bilety jest dzika kolejka.

Nie dotarlam po bilety.

Zawrocilam do domu.

A, oczywiscie wszystko to dzialo sie w temperaturze minus 18 stopni!!

Zobaczymy ile aut uda nam sie jutro odpalic...

sobota, 4 lutego 2012

Reklama Cadbury's


Czarny blues.

Dochodzi szósta rano.

Wcześnie.

Jak na niedzielę.

Właśnie zakończyłam godzinne poszukiwania paszportów dzieci.

Ha! Znalazłam.

Tkwiły w torbie, która tkwiła pod łóżkiem, które tkwi w sypialni.

Nie mam pojęcia, po co mi na Słowacji paszporty, ale wolę mieć.

Zawsze mogę zostać podejrzana o przemyt dzieci.

Dzieci...

Nigdy nie wiadomo, co powiedzą, co pomyślą, co zrobią.

Są nieobliczalne.

A wychowywanie ich to zadanie skazane na porażkę, jeżeli ktoś sądzi, że dziecko będzie podobne do rodziców lub będzie lubiło to,co rodzice.

Czasami oczywiście można mieć nadzieję, że nie będzie podobne do rodziców.

A czasami dzieci lubią to, co rodzice.

Lena np lubi Voo Voo. Jak jej Tata.

I dlatego jeździmy z Trzewikiem osobno....

A zmierzam do tego, chociaż nie wiem, czy aby na pewno to napisać...

Zmierzam do tego, że któreś z naszych dzieci, siedząc w toalecie, zadało kiedyś pytanie:

"Mamoooo, a tata i mama to para tak jak kupa i siku?!!!"

Zatem wyjeżdżam na tydzień i zostawiam moją parę samopas....

Hrabia Jeremii idzie tropem węża

Hrabia Jeremii szerokim łukiem ominął stojącą na środku placu fontannę, podobnie uczynił był z ławką, drugą ławką, a następnie z ukrytym w cieniu nocy klombem. Niestety, tak się był zapędził w omijaniu, że ominął też i bramę i - z zawsze przecież znamionującą jego czyny szlachecką gracją - wyrżnął łbem w ścianę kamienicy o numerze 12. Numer domu akurat w tej szczególnej sytuacji nie miał oczywiście najmniejszego znaczenia.

piątek, 3 lutego 2012

Mr Mrozik.

Mr Mrozik zamieszkał chyba u nas na stałe.

Ptaki zjadły już całą jarzębinę z drzewa.

Psy śpią w domu, aczkolwiek niechętnie i jak tylko uchylę drzwi, wymykają się na podwórko.

I, co ciekawe, siedzą tam cały dzień.

Nie mają termometru więc nie wiedzą, że jest -22 stopnie.

Ale gdyby wiedziały...

Rufiemu zamarza sierść na pysku. Wygląda jak Rufi Mróz.

Tydzień temu wywaliło nam bezpiecznik w piecu.

W nocy przestały grzać kaloryfery.

Zanim przyjechała ekipa, żeby to naprawić, w domu było już 16 stopni.

Ale szybko się nagrzało.

Na szczęście bo Trzewik akurat postanowił mieć grypę.

Chyba się trochę przepostanowił;-)

Dwa dni temu zamarzła także rura odprowadzająca wodę z pieca gdzieś tam więc całą wodę zaczął piec wypychać górą.

Teraz rura jest owinięta w ręczniki, żeby jej było cieplej.

Może nie wygląda szałowo, ale grunt,że działa.

Jakoś nie miałam w nocy żadnej otuliny do rur w zasięgu ręki.

Może gdybym była facetem...

Na szczęście nie jestem;-)

Auto zawiozło nas z Lenką do przedszkola i tam postanowiło zostać. Młode jest, może chciało się pobawić?

Zima szaleje.

Pakujemy narty i ruszamy w Tatry.

Poszaleć razem z zimą.

Potatrować, posankować, ponarcić, może pograć też.

Trzewik będzie pilnował psów.

A może psy Trzewika?