Tym razem podróż odbyła się była samolotem.
Wprawdzie Trzewik ostrzegał, że potrafi go zepsuć.
Co tam taki WizzAir. W końcu Trzewik jest lepszym wizardem;-D
Dał radę.
Mieliśmy opóźnienie 25 minut ponieważ coś tam się stało z lewym skrzydłem.
Nie wiem, co. Przyjechał jakiś mechanik i ....poprzyklejał skrzydło taśmą klejącą.
W końcu tanie linie.
No ale w końcu się udało.
Po dwóch godzinach byliśmy pod Paryżem.
A dzień później w takim oto cudownym miejscu:
Dwa dni grania i nieustannych rozmów.
I picia wina.
I pysznych serków.
I paskudnego jedzenia.
W drodze powrotnej gps wcisnął nas w centrum Paryża.
W korki, tłum.
Nawet katedrę widziałam.
Wieży już nie.
Dotarliśmy na lotnisko na 7 minut przed zamknięciem odprawy....
Za rok chcę tam być ponownie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz