niedziela, 20 stycznia 2013

Eurosuchary


Otóż po serii rozgrywanych w ostatnich miesiącach przeróżnych "Feldów", w których to zgadzałem się grać nieco wbrew sobie, po feldowej z duszy Terra Mystice, stwierdzam z pełną odpowiedzialnością - Nie lubię euro sucharów i nie zamierzam już w nie w najbliższych latach grać.

Ah, uprzedzając złośliwości - w tą nudną jak flaki z olejem Terra Mystica wygrałem. Po pięciu godzinach katorgi, której jedynym pozytywnym elementem było fajne towarzystwo kumpli.

niedziela, 13 stycznia 2013

Przepis na niedzielny obiad

Nie trzeba oglądać telewizyjnych programów o gotowaniu, by wiedzieć, że przygotowanie dobrego obiadu wymaga czasu i serca. Ani jednego, ani drugiego nam w Trzewiczkowie nie brak. Zaczynamy więc w sobotę...

Kupione uprzednio brokuły gotujemy.

Po ugotowaniu brokułów i zreflektowaniu się, iż należało je ugotować na parze, by zachowały twardość, a nie zamieniły się w pływającą w garze breję odcedzamy je i wrzucamy do misy. Z kamienną twarzą kontynuujemy przygotowywanie 'Sałatki z brokułów i fety'.

Na desce obok gara kroimy w kostke serek feta.

Pokrojenie serka feta w kostkę jest możliwe tylko w telewizji i to tylko pod warunkiem, że w budżecie programu są pieniądze na zaawansowane efekty komputerowe, dzięki którym krojenie serka będzie animowane.

Wrzucamy nierówne grule sera do zielonej brei znajdującej się w misce. Przyprawiamy solą i pieprzem. Ponieważ ser feta jest słony, orientujemy się, że nie należało już tego solić. Dodajemy ziemniaki, bo ziemniaki wyciągają sól. Morusamy je serem fetą, z daleka nikt się nie pozna.

Wkładamy do lodówki i idziemy się zabić.

Jeśli przeżyliśmy, kontynuujemy kolejnego dnia.

Wyciągamy z lodówki miskę pełną brokułów i fety. Robimy ciasto na naleśniki. Robimy naleśnika. Ilość brokułów jest tak duża, że nie da się tego naleśnika zawinąć.

Zmieniamy koncepcję. Upychamy brokułów ile wlezie, a naleśnika przerabiamy na pieroga. Dużego pieroga. Pieroga wielkości patelni.

Gorzej już być nie może, więc już na zupełnym spokoju taplamy to w jajku, bułce tartej i wrzucamy na patelnię. Niech się rumieni.

Bierzemy najbardziej wyszukany w domu talerz. Ozdabiamy pomidorami koktailowymi i papryką. Na środek ukladamy naleśnika w kształcie pieroga, który ma w środku sałatkę z brokułów i serka feta. Całość podlewamy jogurtem greckim dla szpanu.

Z kamienną twarzą podajemy na obiad. Jest pyszne. Z kamienną twarzą.

sobota, 12 stycznia 2013

Merry chodź, gramy.

Biegam sobie po domu czyniąc porządek, który przeradza się w szybkim tempie w bałagan.

Czytam w spokoju - pokoju książkę.

Wracam ze spaceru ledwo coś widząc przez zaparowane okulary.

Nie znam dnia ni godziny, gdy usłyszę:

"Chodź Merry, gramy".

- Chodź, przestań biegać bez sensu, gramy.

- W co? Bo może mi się nie chce?

- Oj, no w grę taką, chodź. Nie w Zombiaki, nie bój się.

- Ok.

Siadam.

Wczoraj na stole wylądował Ares Project.

Lubie karcianki. Zdecydowanie wolę karcianki od plansz.

Ale żeby grać jednak warto znać reguły.

Zostały mi one zatem wyjaśnione w skrócie. Jak się okazało, w dużym skrócie.

Gramy.

Po pierwszej rozgrywce gra przypomina przekładańca. Przekładamy karty z jednego stosu na stół, udając, że się zbroimy. Że zatrudniamy wojsko.

Jakoś słabo to wygląda więc Trzewik stwierdza :

- Ok, doczytam reguły.

Doczytywał przez pół soboty. Wieczorem, gdy już przegrałam walkę z Leną z wynikiem 2:0 ( nie zasnęła sama ani w swoim łóżku) nadejszła ta chwila gdy słyszę :

- Już wiem wszystko, gramy.

No i  jak to bywa, podczas gry dowiedziałam się w dosyć kluczowych dla mnie momentach, jak się zdobywa VP. Tzn jak się nie zdobywa.

I jak TO AKURAT działa.

Nie wygrałam.

Ale grałam ostatnio w Tzlokina. I pomimo, że nie wygrałam to trochę pamiętam reguły. Trochę na tyle, żeby zagrać z Trzewikiem. I się nareszcie, po tych wszystkich latach odgryźć. Ale czyż zemsta nie jest rozkoszą bogów?

Muszę to przemyśleć.

A na razie dopijam kawę oglądając Spektakl Jednego Kota Zwanego Śnieżką.






piątek, 11 stycznia 2013

2013.

Nowy rok, nowe zmiany.

Ta najfajniejsza, rzucam w 2013 mój straszny zawód polegający na użeraniu się z dziećmi i ich rodzicami, którzy, nie mając czasu dla dzieci, zwalają winę na nauczycieli za braki w podstawowej wiedzy tychże.

Lena zaczyna w tym roku zerówkę, co oznacza, że dołączę do grona rodziców, którzy, nie mając czasu dla dzieci, zwalają winę ....itd

Sonia zacznie edukację w liceum.

Na tej płaszczyźnie wolę nie popuszczać wodzy fantazji.

Wiadomo, jak się żyje z nastolatką.

Szczególnie gdy w domu ma się drugą nastolatkę wchodzącą w czas dorastania, z charakterem swojej mamusi.

Się boję.

A Lenka na urodziny dostała Koteczkę.

Koteczka miała służyć za taką miłą przylepkę do spania.

Ale coś się kotkowi w głowie poprzewracało i od momentu przybycia do domu, uważa, że jestem jej mamą.

I już.

A ja niekoniecznie mam ochotę na spanie z kotem.

Bo to oznacza spanie z obrażonym Trzewikiem, który w całym swoim życiu miał aż jednego psa.

Teraz ma trzy.

I kota, który ma bardzo w nosie jego sympatie i antypatie.

Z nowym rokiem nie zmienił się czas pracy Trzewika.

Tzn nie da się go wydłużyć nawet wstając godzinę wcześniej, żeby doba była dłuższa.

Ale kiedyś na pewno coś takiego wymyślą.

- O której dzisiaj wstałeś?

- A wiesz, wstałem już dwie godziny wcześniej bo dzisiaj mają w promocji wtorek z 26h dobą.Żal było nie skorzystać.

I na pewno gdzieś tam żyją sobie małżeństwa, które wracają do domu około godziny 17.30 i zasiadają do obiadku.

Ale na szczęście takich nie znam. Tzn może znam, tylko nie wiem, że spożywają regularne posiłki

Chociaż nie, nie na szczęście.

Jest mi w tym układzie dobrze. Wspólne obiady w weekendy. I tylko w weekendy muszę wysłuchiwać, co kto lubi a co nie.

No i gdyby wspólne obiady były częściej to częściej musielibyśmy sprzątać na stole, usuwając prototyp, NieustannieLeżącegoNaStoleRobinsona, laptopy, kilka gier i książek.

A po co?