środa, 31 sierpnia 2011

Wrzesień - Jesień.

Wrzesień - jesień, co przyniesie?

Koniec wakacji. Hurra.

Dzieci w szkole od samego rana, jedno  pojechało gimbusem o 7.30.

Drugie wybiegło z domu o 7.45, krzycząc, że ma na 8.15.

Trzecie zarejestrowało fakt zniknięcia sióstr i zaczęło domagać się NATYCHMIASTOWEGO odprowadzenia do przedszkola.

Cisza i spokój w domu.

Na placu budowy od 7 rano trwa akcja "ocieplanie i odwadnianie".

Wczoraj wieczorem elektryk, w postaci naszego przesympatycznego sąsiada Krzyśka, przejął dowodzenie nad prądem.

UFF.

Wczoraj natomiast ekipa szukała skarbu.

Skarbem owym była rura od szamba, gdzieś na działce zakopana, gdzieś ukryta.

Wymagała natychmiastowego odkopania i zalania betonem.

Żeby wreszcie, raz na zawsze, zatkać stare, paskudne szambo.

Oto nasz skarb! Rura!

I dziura w kształcie serca;-)

Radość ze znalezienia owej rury była przeogromna ponieważ nie mamy planów żadnych do działki na której stoi nasz stary dom więc nie wiadomo było, gdzie kopać. Pojawiła się wizja kopania od szamba do wieczora...

Nowe szambo będzie lada dzień. Pana, który będzie je stawiał - spotkałam wczoraj w przedszkolu, odbierał syna.

Mieszkanie na małej wsi ma czasami jednak zalety w postaci spotykania przypadkowego ludzi nieprzypadkowych a wręcz nam potrzebnych tu i teraz.

Generalnie bywa to męczące, takie spotykanie zawsze i wszędzie ludzi.

Szczególnie gdy tymi ludźmi są moi uczniowie.:

"A wczoraj panią widziałam, jak pani biegała, pewnie się pani odchudza"

"A czemu lenka tak płakała jak z panią szła?"

"A ten chudy pan, który szedł z panią, to pani mąż?"

I w te kropki.

W tym tygodniu kumulacja działań wykopaliskowych.

Wszyscy się spiesza, póki nie pada. Mieszkamy na takim terenie, że jak zacznie padać - to klapa. Kopara nie wjedzie. I będziemy czekać wiosny. Lub lata.

Zaczynam się zastanawiać, co będę robić z czasem wolnym, gdy skończę budować dom.

Ale Moniq mi dzisiaj uświadomiła, ze przecież jeszcze mam ogród!

Tzn mam mieć.

Czas ruszyć na inaugurację roku szkolnego.

Wszystkim rodzicom uczniów wyrazy głębokiego współczucia i życzenia wytrwałości w nieustannym odrabianiu zadań domowych! (jak kiedyś ludzie sobie radzili bez pana Googla?! No jak?!)

No to start 2011/2012!!!






wtorek, 30 sierpnia 2011

Kto buduje, ten nie śpi.

I ma czas na swit...




TFoto-bez komentarza;-)











Proszę pana.

Jest śmiesznie.

Jak wiadomo, w budowlance pracują głównie mężczyźni.

Że niby są silni.

Na dzisiejszym szkoleniu bhp dowiedziałam się, że mężczyzna w pracy może przenosić rzeczy o wadze do 25 kg a kobieta tylko do 12.

Ha! Wczoraj wtargałam i wytargałam z bagażnika 6m kafli. Dużych. Takich 60 cm na 60 cm.

A, że jest śmiesznie.

Otóż większość owych mężczyzn, z którymi mam do czynienia, zwraca się do mnie per "pan". Z przyzwyczajenia.

Czasami mówią nawet wprost:

"Jakoś się nie mogę przyzwyczaić, że pani to pani a nie pan".

No tak, schizofrenik nigdy nie jest sam.

Ja jako Pan i Pani.

Robię bramę. I odwodnienie. I ocieplenie. I szambo.

Odbywam spotkania co rano i co wieczór.

"Zasypiać z nią i budzić się z nią"

Zrobiłam z siebie idiotkę przy elektrykach.

Na pytanie pana, czy życzę sobie siłę odpowiedziałam, że nie.

Ale dzień później odkryłam, że owa siła, to właśnie trzy fazy, które są mi potrzebne do płyty ceramicznej!!!!

Pod domem odkryto dzisiaj strumyk płynący z jakiegoś szamba, cieknie pod całym domem. Jutro będą zatykać.

W tym całym chaosie budowlanym próbuję szukać mebli, planować coś tam.

Szukam usilnie krzeseł.

Na targu staroci w niedziele zakupiłam jedno.
Piękne.
Stare.
Dębowe.

Gdy je dotargałam do auta, dotarło do mnie, że wybrałam się na targ swoja malutką corsą...

Więc pod bramą targu zrobiłam z siebie Jasia Fasolę wpychając krzesło na tylny fotel trzydrzwiowego auta.

W domku zaczyna być miło.

Mamy już kafle na podłodze w kuchni. Łazienka zaczyna się kafelkować.

Dzisiaj załatwiłam prąd i wodę. Zamontują we wrześniu.

Dzieje się.

Jest śmiesznie.

Buahaha, chyba mi odbija.

Czy ktoś może ma doświadczenie w odnawianiu starych mebli pokrytych skórą?



poniedziałek, 29 sierpnia 2011

Obiadowa rzecz.

Nie potrafię gotować.

Serio.

Potrawy, które wykonuję są:

- albo dobre acz brzydkie, wręcz paskudne (Mój Mąż ma kilka fotek w swoim smyrfonie moich nader udanych potraw)

- albo ładne acz paskudne w smaku.

Nie wiem,jak osiągnąć cel, który łączyłby obie cechy .

Obawa istnieje, że uzyskam coś brzydkiego i paskudnego niż ładnego i zjadliwego.

Moje dzieci, gdy zaczynam gotować, z lękiem zaglądają do kuchni z pytaniami:

- Co dzisiaj znowu robisz?

- Musimy to jeść?

-Mogę zjeść Gorący Kubek?

Najgorsze jest i tak :

- Co to jest, to w garnku?

Ale nic to.

Konsekwentnie próbuję. Kiedyś się uda.

Ignacy jakoś moje obiady wytrzymuje, pewnie dlatego, że jada je tylko w weekend. Za każdym razem mówiąc:

- Było prawie pyszne.

I robiąc ukradkiem zdjęcie.

Lub dając psu.

Na szczęście mamy labradory, które chłoną wszystko jak odkurzacze.

W ten weekend robiłam tzw mięso Pawła.

Nie mam pojęcie, skąd taka głupia nazwa, dostałam taki przepis i już.

Potrawę robi się z polędwiczek i boczku, cebuli, majeranku, kurkumy, itd itp.

Mam tylko wrażenie, że Ignacy coś podejrzanie chrupał podczas posiłku,

 nie wiedząc chyba, że schrupuje chrząstki z boczku, ble;-)

Ale był dzielny i tak.

Labradory też.


sobota, 27 sierpnia 2011

Brama na świat.

Od kilku dni trwa u nas akcja "brama" zapoczątkowana,jak wiadomo, spektakularnym lądowaniem Yeti w wykopie.

Wczoraj rano usłyszałam od pana, który nam tę bramę nadzoruje, słowa:

"Pani zamówi beton, wie pani jak?"

Phi, oczywiście, że wiem.

I nawet wiem,jaki.

Ha, teraz mogłabym drugi dom budować.

Zamówiłam.

Przywieźli.

Wylali.

Trochę nie trafili i przed wjazdem mamy pagórek ulany z betonu.

Drugi pagórek mamy na środku podwórka ponieważ,jak się okazało, beton szybko dosyć twardnieje.

Nic to.

Mamy za to wylewki. W łazience, kuchni, wiatrołapie. (bardzo lubię nazwę wiatrołap;-) )

W poniedziałek wkracza kafelkarz.

Szkoda, że w czwartek wkraczam do szkoły....

Ech, koniec wakacji, a były takie udane;-D

CHCĘ DO PRACY.
 DO LUDZI, KTÓRZY MÓWIĄ LUDZKIM JĘZYKIEM.
 NIE UŻYWAJĄ SŁÓW "PESZEL, SIŁA, FAZA, ITD ITP.

Więcej przekleństw nie pamiętam.






czwartek, 25 sierpnia 2011

Trzewik tłumaczy reguły

Siedzimy w gościnie w mieszkaniu Widłaka. Dzieciaki nudzą się umiarkowanie. Zagraliśmy właśnie w leżącą, porzuconą zapewne przez Widłaka, grę Hands Up. Spodobało się, choć szału nie ma, Olek i Nina odchodzą od stołu. Lena zostaje i nadal chce grać.

Jestem zawodowym twórcą gier, więc bez większych trudności z dostępnych w zasięgu wzroku komponentów wymyślam na poczekaniu grę.

"Kto rzuci wyżej - wygrywa", mówię Lence, dając jej k6. Sam rzucam pierwszy, wypada 2. Słabo. Lenka bierze k6, rzuca nią w górę prawie rozwalając Widłakowi żyrandol. Kość spada w okolicach kanapy. "Wygrałam!" nieskończenie szczęśliwa krzyczy i biegnie szukać kostki. Rzuciła wyżej.

Instrukcje do gier i tłumaczenie reguł nadal pozostają moją piętą Achillesową...


środa, 24 sierpnia 2011

I dla tych...

I dla tych, którzy na zakręcie.

Lub na krawędzi...

Trochę na smutno.

Ale pięknie:


Piotr Pieńkowski - nasz ulubiony bard.

Nie dosyć, że ulubiony, to sławny.

I taki trochę nasz prywatny;-)


Piosenka "Lustereczko" - polecam szczególnie wszystkim Kobietom, które wciąż i wciąż zerkają w lustro, wciąż i wciąż niezadowolone.

Czyli wszystkim Kobietom ;-D

I zapatrzonym w siebie Facetom, którym należy zdecydowanie pozazdrościć braku samokrytyki;-).

Posłuchajcie:






Jak upolować męża.

Jak upolować męża?

Otóż całkiem prosto i zwyczajnie.

Wystarczy zamówić dwóch ludzi, żeby wykopali dużą dziurę w poprzek wjazdu.

Że niby pod fundament na bramę.

Następnie należy ową dziurę zakryć deskami.

Następnie należy wysłać do męża smsa o treści:

 " Wracaj, tęsknię!"

A oto efekty:




Miejski.
Ale z pazurem.
;-D

wtorek, 23 sierpnia 2011

Kumulacja.

Zbieram siły do dokonania wpisu z pobytu nad morzem.
Czekają ukryte dwie suuuuper piosenki autorstwa Piotra Pieńkowskiego.
W wykonaniu autora.
Czekają.

Czekają ponieważ od wczoraj odbieram różne telefony, które zaczynają się od słów:

"Kiedy pani wraca?"

A ja, jako jednostka z natury raczej prawdomówna (małżenstwo nie jet stanem naturalnym więc...;-) ), odpowiadam:

"Już wróciłam."

Na to słyszę:

"Super, to musimy się jak najszybciej spotkać. Może jutro?"

Zatem odbywam spotkania różne, decydując, jaki piec, grzejniki, rurki, napędy, bramy, kołki, marki (?!)

W międzyczasie oczywiście dzieci domagją się obiadu a pracodawcy pobytu na szkoleniach, badaniach, konferencjach....

Zatem.

Piosenki będą...może jutro?

poniedziałek, 22 sierpnia 2011

Kobiety

Olek i Nina dziś wybierali się do sklepu. Nina wskoczyła na trikera i brum wydarła do przodu, Olek zamotał się w garażu i walczy z wyciąganiem gokarda. Walczy i drze się:
- Nina! Czekaj!
Gdzie tam będzie Nina czekać, pędzi wesoło do bramy. Olek się oczywiście ciska i wścieka.
- Ni-na! Cze-kaj!!
Nina mija bramę na pełnym gazie. Wściekły Olek rzuca swoim gokardem, sięga do kieszeni i wyciąga monety. Drze się.
- Ni-na! Cze-kaj!! Ja mam kasę!!
Nina się zatrzymuje. Czeka.

Skrzypek na dachu.


Wczoraj jeszcze Bałtyk.

A dzisiaj....

Nastał czas tzw wykańczania, czyli nie widać postępu w sensie wystroju.

Za to widać pełno różnych kabli, rurek, dziurek...

W nocy wróciłam z wakacji, o 8 rano nieopatrznie, tak całkiem niechcący, poszłam się przywitać z domkiem i ekipą...

Zastałam:

- pana od dachu,
- pana od prądu,
- pana od kafli.

Wszyscy z zapasem pytań.

Nie miałam zapasu odpowiedzi.

Miałam za to listy polecone z różnych dziwnych instytucji, które natychmiast domagały się odpowiedzi.

Poniedziałek zaczął się zatem z hukiem.

I przytupem.

Podczas naszej nieobecności w domu zamieszkały muszki owocówki.
Pamiętam z lekcji biologii, że szybko mutują.
Chyba generalnie są dosyć szybkie bo mamy ich miliony.
Podchodzę do jabłka, a one tam siedzą i się patrzą.

Niby nie widać, że się patrzą ale wyczuwam ciężka atmosferę niechęci.

One mnie chyba nie lubią.

W garnku Ignacy zostawił coś, co pokryło się grubym czymś..
 Ale takim ładnym, jak puch.

Nie wiem co to było bo na niewinne moje pytanie usłyszałam, że przecież umył szklanki.

EOT ;-D

Pralka od rana ma za zadanie wyprać wszystko.

W corsie mam paczkę kukurydzy prażonej, niestety luzem.

I paczkę delicji, które czekają tam ochłodzenia, na razie są zbyt płynne, żeby się dały uwolnić.

Lalki nadal tam śpią, nikt im nie powiedział, że już jesteśmy w domu.

Nie mam pojęcia, kiedy uda mi się doprowadzić dom do stanu w miarę przyzwoitego.

Przynajmniej na tyle, żeby się dało normalnie poruszać po pokojach.

Pewnie zajmie to tyle czasu, że dopadnie nas przeprowadzka.

W związku z tym, po co sprzątać?












czwartek, 11 sierpnia 2011

Baltyk.

Uwielbiam Baltyk. Kolor, zapach, dzwiek.
Wedrowki po plazy, piasek.
Bursztyny.
Z naciskiem na bizuterie z bursztynem.
Jestem wiec nad Baltykiem.
Po 9 godzinach nocnej podrozy o 4 rano zobaczylam wreszcie morze po horyzont.
Widok, ktory zawsze przyprawia mnie o uscisk w gardle.
Nie wiem,czy chcialabym mieszkac na zawsze nad Baltykiem.
Ale na pewno chcialabym tu czesto przyjezdzac.

No wiec jestem.

No wiec pada.

Nieustannie od 2 dni.

Moze kiedys przestanie.

A ja nadal kocham Baltyk.



niedziela, 7 sierpnia 2011

Baniak.

Zaczynaja się schody w postaci Baniaka.

Dopiero co mówiła mi moja Pani Kierownik Budowy, że nie ma budowy bez przebudowy i trach...

Nie zmieści się Baniak.
Baniak do solarów.
Ma 300 litrów i jest baniasty;-)

Trzeba wyrąbać ścianę w łazience, przesunąć o 60 cm i już, Baniak wejdzie.

Gdy mi to tłumaczył Pan Rudolf (nasz spec od ogrzewania) , miałam wizję wystającego Baniaka w połowie ściany w łazience.

Kąpieli z Baniakiem, makijażu z Baniakiem...

Niby ok, milczący jest, cenna cecha. I ciepły. Też cenne.

Ale, cholera, ma 300 litrów.

Jutro wyjeżdżam. Pan Rudolf bezcenny twierdzi, że panuje nad wszystkim i będzie dobrze.
A nad baniakiem nawet mi półeczkę zrobi.Na kwiatka.
Bo okazuje si, że baniaka nie będzie widać nic a nic w łazience.
Niepojęte to.


Jutro wyjeżdżam.
Dom zostaje i ma się budować.
W garażu czekają na kafelkarza kafelki, z moimi obrazkami, opisami...
Taki komiks łazienkowy. Czy czytelny, zobaczę po powrocie.

Poza tym:

- będą ściany i tynk,
- i ogrzewanie.

Po powrocie czeka mnie podłączenie gazu, wody, prądu.

Tej nocy miałam sen:

Zadzwoniłam do mojego sąsiada, który jest elektrykiem i będzie nam robić prąd w domu.
Pytam, kiedy może przyjść a on mi na to, że nie może bo właśnie broni pracy magisterskiej z historii Rzymu. ??!!

Znak to, że czas na urlop niezależnie od tego, co się tu będzie działo.

Bałtyk mój ukochany czeka.

A ja się już doczekać nie mogę sinych fal, plaży, zapachu, dźwięków, przyjaciół...

Na tydzień zostawiam bloga pod opieką Trzewika...

Pilnujcie, pliiiizzzzz;-)

czwartek, 4 sierpnia 2011

A dwa tygodnie temu...

...byliśmy w Warszawie na konwencie pt Awangarda.

Jeździmy co roku, wykorzystując ten czas na spotkanie z naszymi przyjaciółmi Aśką i Tomkiem, korzystając z ich gościnności i miło śpiąc u nich.

Dwa tygodnie temu, siedząc rano przy kawie, ułożyliśmy z Tomkiem taki oto wierszyk: (tzn Tomek ułożył, ja tylko pierwszą zwrotkę;-) )

Jest późny wieczór
Szara godzina
Na stole plansza
Butelka wina

I słyszę wrzaski
I słyszę krzyki
Przy stole siedzą
Spocone geek'i

Jedni się bawią
Inni są w pracy
W pracy konkretnie
Jest tu Ignacy

Dymi i sapie
Sapie i dmucha
I reguł jego
Nikt tu nie słucha

Black or white, left or right?

W domku pojawiły się okna.
Poszłam pooglądać. Jak wiadomo, ciekawość bywa zgubna...

"O, dobrze, że pani przyszła, okna w kuchni na lewą stronę czy na prawą?"

No tak, wiem, że okna mogą się otwierać na różne strony.
I nie wiem dlaczego wydawało mi się, że jak okno ma klamkę z prawej strony to jest prawe.

A jest lewe.

I odwrotnie.

"Z której strony będą solary?" - pada następne niepokojące pytanie.

"Od południowej, tak słyszałam"

"Ok. Tak tylko pytam, z ciekawości"  ??!!

"Schody ze strychu może obrócimy, żeby się otwierały na tą a nie na tą".

"Na jaką szerokość będzie szafka w łazience, żebyśmy widzieli, gdzie rurę dać pod umywalkę"

I tak codziennie.

Biegam, patrzę, rysuję sobie w domu to i owo. Jeżdżę po sklepach, oglądam, mierze...

Wczoraj byłam w starostwie zgłosić przydomową oczyszczalnię ścieków. Otóż, żeby tego dokonać, trzeba mieć rysunek owej oczyszczalni naniesiony na mapę zasadniczą, na której nie ma jeszcze domu. Zrobiłam tzw szybowca - przyłożyłam mapę z domem (tzw mapę do celów budowlanych) na mapę zasadniczą i przerysowałam dom, obok oczyszczalnię narysowałam ładnie - ołówkiem, w postaci krzyżyka;-)

Mój pierwszy w życiu rysunek geodezyjny!

W międzyczasie pakuję rzeczy nad morze. Przy 4 dzieci nie jest to wcale takie łatwe.
W praktyce jest tak, że zawsze albo wezmę za dużo a dzieci i tak biegają w strojach kąpielowych lub jednej sukience/spodenkach.
Albo wezmę za mało i dzieci też biegają w jednej sukience/spodenkach przy lejącym deszczu...
Notorycznie nie biorę ręczników.

Lenka codziennie pyta  milion razy, czy już jedziemy.

Rura w pokoju Trzewika, przy tym wszystkim, stanowi miłą rozrywkę.

Cieszy wszystkich.

No, prawie wszystkich;-)

Monthy Python w Bojszowie

No i wszystko się wyjaśniło. Ta rura w moim pokoju to wcale nie jest rura od kibla. To rura pod bidet.

wtorek, 2 sierpnia 2011

Plansza jaka jest każdy wie.

Tydzień temu, podczas miłej imprezki, padło przy stole pytanie :
" A o czym jeszcze nie ma gier?"
No właśnie.
Chyba są o wszystkim.
Chyba.

Nie jestem ekspertem. Wystarczy mi, że mieszkam z ekspertem.

Nie znam tysiąca gier.

Może być, że na pewno są gdzieś gry, które żyją i nie wiedzą, że chciałabym w nie zagrać.

A chciałabym mieć grę ekonomiczną o..... życiu.
Takie Simsy na planszy.
Ale trudne Simsy.
Tak jak trudna jest ekonomia Dnia Codziennego.

Owszem, temat zbyt banalny i zbyt codzienny, żeby facet z testosteronem chciał w to zagrać.
Ale może gdyby na planszy był podział na płcie?
A za karę, gdy się traci punkty, następuje zamiana ról?

No jasne, że to nie gra dla wojujących feministek.

Bo przecież kobieta może robić to samo co facet i odwrotnie prawie  też.

Gra powinna się nazywać Prze-Życie.

Tyle porannych przemyśleń.

A weekend oczywiście minął nam na graniu w 51 Stan.
Poza Tacticsem , w którego Ignacy straszliwie przegrał z Tycjanem.
Ale tak to jest jak się gra nie znając reguł.

Ale, ale, zagraliśmy też w dwa prawie nowe tytuły!

Ha!

Pisząc posta zostałam nagle wezwana na teren budowy.
Zadano mi pytanie :

"To gdzie ten drugi komin stawiamy?"

Kurde, chyba na dachu?!

Czuję, że wariuję;-)