wtorek, 23 kwietnia 2013

Nasz francuski środek transportu.


Na wypadek, gdyby Merry...

...opisywała nasze wspaniałe podróże, krótkie info - w ciągu ostatnich 8, czy 10 tygodni tygodni zrobiliśmy łącznie nieco ponad 8000 kilometrów... Przed nami kolejna wyprawa, tym razem na Ukrainę...

Podróż trzecia - Etouvry.

Tym razem podróż odbyła się była samolotem.

Wprawdzie Trzewik ostrzegał, że potrafi go zepsuć.

Co tam taki WizzAir. W końcu Trzewik jest lepszym wizardem;-D

Dał radę.

Mieliśmy opóźnienie 25 minut ponieważ coś tam się stało z lewym skrzydłem.

Nie wiem, co. Przyjechał jakiś mechanik i ....poprzyklejał skrzydło taśmą klejącą.

W końcu tanie linie.

No ale w końcu się udało.

Po dwóch godzinach byliśmy pod Paryżem.

A dzień później w takim oto cudownym miejscu:




Dwa dni grania i nieustannych rozmów.

I picia wina.

I pysznych serków.

I paskudnego jedzenia.

W drodze powrotnej gps wcisnął nas w centrum Paryża.

W korki, tłum.

Nawet katedrę widziałam.

Wieży już nie.

Dotarliśmy na lotnisko na 7 minut przed zamknięciem odprawy....

Za rok chcę tam być ponownie.


piątek, 12 kwietnia 2013

Mamooooo.

- Mamo, zobacz, mam dużo pieniążków- mówi lenka pokazując mi 20 zl w portfelu swoim.

- O, fajnie, skąd masz ?

- Chodziłam i szukałam i szukalam, aż znalazłam.

...................................................................................................................................................................

- Mamo, jak już będę stara i pójdę do gimnazjum lub liceum to i tak nie wyrzucę maskotek.


...................................................................................................................................................................

- Mamo, ale rano zrobiłaś awanturę. Ale i tak Cię kocham.

...................................................................................................................................................................

- Mamo, kiedy tata wróci?
- Wieczorem.
- Ech, to daj mi twojego ipada.


...................................................................................................................................................................

- Dzisiaj w przedszkolu bawiliśmy się w "mam chusteczkę".
- O, i kto Cię wybrał?
- Nikt. Mamo, a Martyna, Wiktoria, Julka i Laura ciągle za mną łaża w przedszkolu i chcą się ze mną bawić.
- To czemu Cię nie wybierają w "mam chustęczkę?"
- Mamo, pomyśl, nikt ich nie wybiera, to jak mają mnie wybrać potem?

środa, 10 kwietnia 2013

Podróż druga - Modena.

Modena jest miastem we Włoszech. Dosyć blisko Wenecji, Werony.

Ale nie dla nas widoki włoskich starówek.

Weekend cały spędziliśmy na konwencie, ucząc ludzi jak grać w Hexa.

Ponieważ musiałam umieć tego ķexa jakoś ludziom tłumaczyć, to musiałam się nauczyć w niego grać.

Wcześniej jakoś nie było okazji...

Zaczęło się niewinnie. Ot, jedna czy dwie rozgrywki na tablecie.

Po trzech nocach grania osiągnęłam etap bliski zwolnieniu mnie z pracy, gdy usiłowałam grać po kryjomu, gdy dzieciaki akurat coś tam pisały.

Jakoś więcej pisały....

Nic to.

Pojechałam do Modeny z pełną umiejętnością grania.

Mieliśmy ruszyć o 7 rano.

W przeddzień wyjazdu, coś ok 21, Trzewik odezwał się w te słowa:

"Multi tu będzie jutro o 4.45".

"Po co? Na śniadanie?!"

"No co się głupio dziwisz, przecięż do Modeny ruszamy o 5"

I to był pierwszy znak, że coś jest nie tak...

Jechało się nam miło, ekipa męska spała, mało mówiła, prowadziło się miło.

Tym bardziej, że czekały nas słoneczne klimaty przecież.

Klimatów nie było.

Okazało się, że akurat ten kwiecień jest zimny.

Dotarliśmy na konwent, rozpakowaliśmy co się dało i szybko do hotelu spać....

Bez kolacji.

Sobota powitała nas zimnem, co nie miało znaczenia, bo i tak siedzieliśmy dzień cały na hali.

Za to niedziela okazała się być dniem pięknym, słonecznym.

Oglądanym zza okna hali...

Plan był taki, że o 14 wsiadamy w Skode i ruszamy w Niemcy.

Ruszyliśmy o 15, w ostatniej minucie sprzedając z bagażnika egzemplarz Hexa;-)

Ruszyliśmy na poszukiwanie pizzerii, wszak byliśmy we Włoszech.

Po 3h błądzenia po Weronie, okazało się, że knajpy i owszem sa, otwarte od 19 wieczorem...

Zatem zaliczyliśmy obiad w Weronie... w McDonaldzie...

Nawet nie było menu pt Romeo i Julia.

Ruszyliśmy w drogę zatem po pysznym obiedzie.

Werona zaliczona.

GPS przeciągnął nas przez cudną Szwajcarię, o której marzę od lat, żeby ją odwiedzić.

Odwiedziłam.

Widziałam masę światełek, i tunele. Jeden miał nawet 16km długości.

Muszę tam wrócić.

Do hotelu w Niemczech dotarliśmy o 3 rano.

Za 4h nocleg zapłaciliśmy 120 euro;-D

Po biznesach różnych udało nam się wyruszyć do Polski o godzinie 14.

Po pysznym, tym razem, obiedzie.

Ruszyliśmy.

Skoda ostrzegawczo wyświetlała "service".

Droga przebiegała miło, Trzewik zrobił nam- mnie i Multiemu - po drodze konkurs pt. jaka to melodia, puszczając piosenki z lat 80-tych. Zdobyłam 2 punkty....

Tuż koło Opola pojawiła się informacja "autostrada zamknięta za 56km".

No i była.

2h w korku, dwie rozgrywki w Hexa.

Dotarliśmy w dom o północy.

A na dzień następny okazało się, że zdjęcia, które robiłam kamerą coś nie halo są. Karta domaga się formatu...

To tyle.

Przed nami podróż trzecia.

Ktoś che pożyczyć sobie Trzewika?







Reklama Windows 8