niedziela, 14 lipca 2013

Wakacje.

Wakacje trwają.
Ponieważ wakacje bez Pieńkoszczaków nie mają sensu, zatem są;-)
Przyjechali.
I nawet usiłowali zjeść obiad, co podczas gry w "syfa" jest dosyć trudne:



A Trzewik dostał ode mnie w prezencie Rufiego.
W zasadzie Rufi sam się oddał jako prezent:



piątek, 12 lipca 2013

Polak, Węgier, dwa bratanki.

Nie wiem dokładnie skąd wzięło się powiedzenie, że Polak Węgier dwa bratanki....
I że i do szklanki.
Tzn na pewno ma to powiedzonko jakieś historyczne tło.
Ja tylko pytam o jedno.
O jedno!
Jak do licha ten Polak i Węgier się dogadywali?!
Po 10-ciu dniach spędzonych na Węgrzech wiem tylko, że "lila" to kolor różowy. Co było dosyć łatwe.
I tyle.
Na Węgrzech nawet mleko nazywa się TEJ!
Na całym świecie mleko nazywa się tak, że da się je kupić wymawiając cokolwiek podobnego do "mleko,milk" itp.
Swoją drogą ciekawe, co kupiłabym prosząc na Węgrzech o "mleko".
I co najgorsze wcale a wcale nie mają tam głównie sklepów samoobsługowych.
Taki żart dla turystów.
Grając w planszówki przez kilka godzin z grupą Węgrów, którzy rozmawiali ze sobą po węgiersku, wyłapałam tylko słowo "lila"!
I to tylko dlatego, że gracz akurat wskazał na różowe pole na planszy.

Węgry to piękny kraj. Ciężko go jednak zwiedzać. Wszędzie są informacje po węgiersku.
Po angielsku nic a nic.
Tak bardzo nic.

Podobno język węgierski jest prawie tak trudny jak chiński.
Po tegorocznych wakacjach wierzę w to na 100%.