środa, 28 listopada 2012

Niedoczas.

Czas pędzi jak oszalały.

Weekend za weekendem.

Tupu tupu tup nadciągają święta.

A wraz z nimi refleksja.

Lenka z przedszkola, jak i rok wcześniej, przynosi kolędy.

I śpiewa je w domu bo kolędy mają zazwyczaj ładną melodię.

Śpiewając pyta o czym śpiewa...

Szkoła polska jest miejscem w którym ateista lub wyznawca innej religii niż katolicka nie ma szans.

Żadnych.

I owszem.

Można jasełka potraktować jak teatr, można święta traktować jako polską tradycję, niekoniecznie związaną z wiarą.

Ale poza tym muszę Lence wciąż i wciąż tłumaczyć, czemu ludzie chodzą do kościoła.

Co tam robią.

Wczoraj nasza pralka zaszalała i chlusnęła litrami wody na podłogę.

Złapałam za mopa, ręczniki, za wszystko czym się dało chłonąć wodę.

Psa oszczędziłam. Labradory krótkowłose dosyć są.

...zbierałam wodę przy akompaniamencie kolędy w wykonaniu Lenki, która z zachwytem brodziła w kaloszach po wodzie ...

Zalana łazienka. Piana na moich ustach. Psy zachlapujące wszystko. Lenka w różowych kaloszach śpiewająca gromkim głosem kolędę. Było cudnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz