[przypominam mój wpis sprzed roku] Minął rok od kiedy zamieszkaliśmy w Nowym Domu. Niemiłosiernie umęczeni mieszkaniem na 50 metrach z czwórką dzieci, mieszkaniem w domu bez centralnego ogrzewania, z grzybem na ścianach, w nieustannym chaosie, błocie, zgiełku, bez kuchennej lady, bez kuchennych szafek, bez biurka do pracy i z jedną małą szafą na ubrania, umęczeni mieszkaniem w warunkach które były jak najczarniejszy koszmar, jak bajda, którą straszy się dzieci... Rok temu wyrwaliśmy się z koszmaru pełnego pleśni, nieustannego przejmującego ziąbu, grypy i srypy, wiecznego hałasu i zgiełku. Pełni nadziei na nowe otwarcie. Nie miałem wielkich nadziei. Marzyłem po prostu, by było choć trochę cieplej. Nieco ciszej. I bym miał biurko. Niewiele mi trzeba było do szczęścia... Nowy dom spojrzał na moje marzenia i uśmiechnął się. Życie w trzewiczkowie przez ten rok przerosło wszelkie moje oczekiwania. W nowym domu jest ciepło. Można kręcić takimi fajnymi gałkami przy kaloryferze i od razu robi się cieplej albo zimniej, jak sobie tylko zażyczysz. W nowym domu jest przestronnie. Mam swój pokój, i dzieci mają swoje pokoje, i jest duży stół i jest strych wielki i tylko Merry nie ma pokoju, ale planuje dobudować szklarnię, więc już niebawem... W nowym domu jest cicho. Dzieci kłócą się i łomotają na piętrze, a od piętra można zamknąć drzwi. Czasem tylko słychać głośniejsze łup. Zgiełk i hałas odeszły w niepamięć. W nowym domu nie ma bajzlu i chaosu. Są tu przeróżne szafki i szafy, szuflady i szufladki i one tam mają miejsca na wszystko. I talerze mają swoje miejsce i słoiki i jest szafka na słodycze i półka na gry i jest miejsce na płyty CD i miejsce na garnki. W nowym domu można się spotać ze znajomymi. Nie ma obawy, że grzyba złapią, że gruźlica ich dopadnie, że wstyd i pożoga na widok jaskini, w której żyjemy. I przenocować na piętrze mogą, i wieczorem przy ognisku pośpiewać, i na tarasie z komarami się pouganiać. Za nami wspaniały rok. Uśmiechnięty, ciepły i posprzątany. Nowy dom już nie jest nowy. Lecz wciąż jest absolutnie wspaniały.
czwartek, 29 listopada 2012
W Nowym Domu II
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Wdzięczność to dar bogów.
OdpowiedzUsuńAle jedno się nie spełniło - "będą nas odwiedzać tylko fajni znajomi" ;) A my przecież drętwi jesteśmy :)
OdpowiedzUsuń