poniedziałek, 6 stycznia 2014

Oto stał się styczeń.

Zatęskniłam za moim Trzewiczkowem.
Tyle się ostatnio działo a mój blog milczał grzecznie i czekał.
Działo się dużo. Dużo i ciekawie.
Ale to co się wydarzyło wczoraj, przerosło moje wszelkie wyobrażenia. Sądzę...Ba, jestem pewna, że nie tylko moje.
Otóż wczoraj odwiedziły nas Nasze Ulubione Tycjany.
A ja z tej okazji ugotowałam obiad.
I obiad ten był...uwaga...DOBRY!.

Och, wiem oczywiście, że są na świecie ważniejsze sprawy niż udany obiad.
Ale dla mnie jest to osiągnięcie na miarę przebiegnięcia maratonu.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz