czwartek, 5 lipca 2012

Dziennik podróży.

Z Trzewikiem każda podróż, nawet ta do Zabrza, nabiera smaku, ryzyka...

Kilka dni temu usłyszałam:

- Merry, zarezerwuj hotel w mieście Iks.

- Ok.

Zarezerwowałam.

Po czym okazało się, że są dwa miasta Iks.

A to, w którym mamy zarezerwowany hotel, leży ... 400km od naszego punktu docelowego.

Nic to. Norma. Drobiazg.

Dało się wycofać bezpłatnie rezerwację.

Zatem ruszyliśmy do Pragi, bo taki był pierwszy punkt naszej podróży.

Podróż była bardzo burzliwa. Gradowa!



No i w Pradze właśnie okazało się, że jednak jesteśmy wieśniakami.



Wieśniakami z wyboru.

Że nie bawią nas zatłoczone, hałaśliwe miasta.

Że nie bawią nas zatłoczone knajpy.

Że tęsknimy za zielenią.

Na pewno Praga ma swój urok. na pewno można go odkryć wędrując starym miastem o trzeciej nad ranem.

My trafiliśmy w szczyt sezonu turystycznego, w dziki tłum ludzi i samochodów.

To nie o to chodziło nam.

Następnie odwiedziliśmy urocze niemieckie miasteczko.

Małe, ciche, spokojne, pachnące lipami.

Chodziliśmy po nim chłonąc spokój i obiad.

I lody.


I ciastka.

I burzę.

Burza towarzyszyła nam w jedną i drugą stronę.

I grad. Tak mocny, że obawialiśmy się o szybę w yeti.

Zdecydowanie lubię podróże służbowe Trzewika;-)






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz