Wrocław się poprawił.
Pojechałam, zagrałam, wygrałam.
Tzn wygraliśmy razem z Grzechem.
Chociaż Grzechu próbował przez cały czas zasnąć.
I w zasadzie przegralibyśmy z kretesem, gdyby w okolicach drugiej nad ranem nie obudziła się Skanna i nie zadzwoniła do Macike.
A skoro się obudziła to wiadomo, zapałała uczuciem. W sumie to nie wiem - miłości czy wściekłości?
Skanna?
A jak wiadomo, uczucia kartom nie służą. No i Macike z Mongą w końcu przegrali. Czas był najwyższy bo świt się za oknem zaczynał budzić.
Uf.
Tak oto jesteśmy na etapie 1:1.
Mam nadzieję na ciąg dalszy jesienią.
No i liczę, że przez wakacje Nasz Ulubiony Bard Piotr Pieńkowski da mi parę razy wygrać;>
Głupi pokerzysta!
Zawsze wygrywa.
Za to w 51 stan nie potrafi grać.
Chociaż, jak sam twierdzi:
"Przenikam wszystkie kombosy".
I z tej przenikliwości swojej przegrywa.
I jak go tu nie uwielbiać?;-)
Powiedzmy tak - uczucie było burzliwe :)
OdpowiedzUsuńno dalo sie odczuc, dzieki!!!!!
OdpowiedzUsuń1015 do 985, też mi wygrana :P
OdpowiedzUsuńNo ja Cie prosze, honor miej!
OdpowiedzUsuńPhi, to ma być wygrana?
OdpowiedzUsuńW to durne tichu grałam raz w życiu - wygrana była 1000 do -700 - no nie, monga? :)
Oj była była ! T taką wygraną to się można chwalić, a nie jakieś tam 30 punktów :P
OdpowiedzUsuń