niedziela, 13 maja 2012

W przerwie na reklamę...

W przerwie na reklamę się wtrącę.

Otóż byliśmy ostatnio w Republice Czeskiej. Ja, Lena i Trzewik.

Ruszyliśmy w piątek około południa, żeby dotrzeć tam w sam raz na późny obiad.

O obiadach i innych posiłkach rozpisywać się nie będę.

Kto tam był, ten wie...

Lena posiłki przepłakała;-)

Ale.

Ale podczas tego pobytu naszła mnie refleksja taka, że...

Że mam przewalone.

Byliśmy oczywiście tam z okazji gier planszowych.

Innych wyjazdów nie odbywamy przecież.

Byliśmy tam jedynymi Polakami.

I nikt z nami po polsku tam nie mówił.

Po angielsku w zasadzie też nie za bardzo.

Całą sobotę spędziłam z Lenką na placu zabaw.

Lenka co jakiś czas tylko wołała zjeżdżając ze zjeżdżalni "Mamo, jak mam wołać że mają uważać bo zjeżdżam?!"

- Pozor - darłam się w odpowiedzi.

Było nas tam coś około setki.

Sto osób.

Rodziny z dziećmi.

Rodziny szwędające się po placu zabaw, siedzące nad rzeką.

Rodziny rozmawiające.

Zdekompletowane rodziny, w postaci żon bez mężów były trzy.

Ja.

Żona Petra.

Żona Vlady.

Żony autorów gier zawzięcie testujących swoje gry w lodowatej sali gier.

Od ósmej rano do północy.

Z przerwą na obiad.

A i to nie zawsze zjedzony wspólnie.

Było miło pomimo wszystko.

Było ładnie.

Jest to jedyne miejsce na świecie, gdzie udało im się skrzyżować owcę ze świnią:


A poza tym:

Moje ulubione pt "Gra ktoś k... czy nie?!"

















2 komentarze:

  1. Szkoda, że nie mogliśmy pojechać. Byłybyście 4 zdekompletowane. W sam raz, żeby myśleć o Tichu. ;P

    OdpowiedzUsuń
  2. A jak tam budynek główny? Już ładnie wyremontowany??
    Bo o domki kempingowe to aż strach pytać... ;)

    Ale i ja żałuję, że nie mogłem pojechać - atmosfera gry i wspólnego spędzania czasu, jak pamiętam, jest tam rewelacyjna

    OdpowiedzUsuń