środa, 22 czerwca 2011

Czekając na dom.

Jest duża szansa, że dom przywiozą 13 lipca.
Czekamy.
Powinnam chyba biegać po sklepach szukając kafli, drzwi, wanny, klamek (klamek?!- w życiu nie kupiłam klamki).
Czekając zerkam w pamiętnikozeszyt.

A tam ciąg dalszy moich przemyśleń na temat gier w życiu i użyciu:

Hysteric coach
Hysteric coach to nic innego jak wyprawa z dziećmi do sklepu. Każde z dzieci ma swoje imię, dzieci są na tyle duże, że powinny się z tym imieniem oswoić. Ale cóż, nie reagują. Każdemu z nich trzeba wydać polecenie, i poustawiać, a ja nie wiem, jak tego dokonać. Kto był w sklepie z czwórką dzieci, wie, o czym mowa. Kto nie posiada takiej ilości potomstwa (przecież nie wszyscy ludzie są pomyleni), niech zagra w Hysteric coach....



Zlot czarownic
Myślę, że w szybkim czasie do perfekcji opanuję grę w Wiedźmy. Jednym rzutem oka muszę co chwilę oceniać, czy ilość zabawek w otoczeniu Leny jest taka sama jak przed paroma minutami. Czy też udało jej się coś zjeść.





Wybraliśmy się w góry... dnia pewnego.


I nagle, nagle pada pytanie "Ile ty masz w zasadzie lat?"(pyta mnie o to średnio co trzy miesiące, pewnie z nadzieją, że przy którymś pytaniu w końcu odmłodnieję).
Hm, walić od razu w ryj czy najpierw odpowiedzieć?
Chyba odpowiem, żeby nie robić scen w schronisku.

Siedzimy grzecznie na ławeczce. Wokół nas emeryci, średnia wieku coś około 60. Gnatek poszedł wydać nasze ostatnie 7 zł na herbatę. Tuż za mną jakaś dystyngowana pani twierdzi, że żal umierać.
Z prawej strony jakiś AA zwierza się pewnej pani, która nie jest AA, która ma bardzo ochotę na piwo, ale jak tak pić piwo przy AA?!

Jest!
Jest herbata.
Tyle, że ja nie lubię herbaty.
I nie jestem AA.
A też nie.
Wolałabym piwo.
Wypiliśmy herbatę.

Zabrakło nam na parking, żeby wydostać auto z rąk agresywnego górala. Mkniemy do bankomatu. Odległego. W górach chyba nie wszystko jest jednak święte. Wszędzie jest dosyć daleko i cholera, pod górkę.

Nieważne.
Ważne, że pojechaliśmy w góry cieszyć się życiem, pograć, podładować akumulatorki. Nieważne, że zapomnieliśmy wziąć jedzenie. I że nie dało się w schronisku płacić kartą. 
Co tam. Głodówka oczyszcza.



Siedzimy grzecznie na ławeczce. Wokół nas emeryci, średnia wieku coś około 60.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz