środa, 29 czerwca 2011

Yeah.

Wczoraj na ulicy spotkałam samochód z napisem Wojtke.
Panowie się błąkali bo nie potrafili nru znaleźć.
Dorwałam ich i zaprosiłam na działkę.
Wyciągnęli metr, wytargali z auta stojak i takie coś do pomiaru, czego używają geodeci.
Zmierzyli.

Drżącym głosem zapytałam:
- I jak,ok?
A pan mierzący na to:
- Ok,ok, 2cm różnicy, wbije się klina i już
- Klina?!
- No,klina.

I mam teraz klina zabitego.

Ale dzisiaj zadzwoniła pani z Wojtke i powiedziała, ze fundament bardzo porządny i równy.

Yuppi.

Jutro kładą papę.

Dzisiaj przyjeżdża pan od szamba.
Jutro pan od gazu.
Kafelkarz nic nie obiecuje ale może da rade w lipcu...

A 13 lipca...

4 komentarze:

  1. A 13 lipca... przypomina mi się cudny skecz kabaretu Dudek i równie cudny fragment: "...a potem nadjechały domy..." :)

    OdpowiedzUsuń
  2. zatrzymalem domy jedna reka.....

    OdpowiedzUsuń
  3. No klina, nie wiesz o co chodzi? Flaszkę masz postawić i wszystko podpiszą, że ok. Budowlańcy w końcu...

    OdpowiedzUsuń