wtorek, 18 września 2012

Do 4 razy sztuka

Dawno, dawno temu byłem intensywnie zaangażowany w granie w grę karcianą Game of Thrones CCG. Brałem udział nawet w turniejach, nawet coś tam wygrałem (ha, do dziś mam pamiątkowe nagrody!), gra pochłonęła mnie bez reszty.

Wiele lat później, gdy rynek gier CCG praktycznie umarł, firma Fantasy Flight Games postanowiła zrobić czary mary i sprzedać stary produkt w nowym pudełku. Tak powstał format LCG. W ten sposób na półki sklepowe trafiła gra A Game of Thrones LCG, która niczym nie różniła się od swojej poprzedniej wersji. No może poziomem sprzedaży. Sprzedawała się jak dzika.

Na poły z sentymentu, na poły z wiary, że pogram w AGoT z Merry kupiłem więc pudło AGoT LCG i zasiadlem do gry. Było nudno i do dupy. Przygotowane w starterze talie były nieciekawe, niezbalansowane i od razu wołały: "Kup zestaw dodatkowy, kup zestaw dodatkowy!". Poczułem się urażony, zdradzony, i grze GoT LCG podziękowałem. Pudło powędrowało na szafę.

Na horyzoncie zaś pojawił się Call of Cthulhu LCG, podobnie jak GoT przerobiony z formatu CCG. Jako wielki fan H.P. Lovecrafta kupiłem. Zagraliśmy kilka razy, niby fajnie, niby działa, ale szału nie ma... "Kup zestaw dodatkowy!" krzyczy pudło i wieje nudą... Nie kupiłem. Pudło powędrowało na szafę. Przykrył je kurz. Lovecraft się cieszy. Klimat jest.

A tymczasem Fantasy Flight Games rzuciło na rynek kolejną maszynkę do zarabiania pieniędzy - Warhammer: Invasion. Świat ubóstwiam. Grafiki uwielbiam. Generalna koncepcja gry bardzo fajna... Kupiłem Warhammera do MDK na zajęcia z angielskiego (dużo tekstu na kartach, niech dzieciaki ćwiczą) i zaczęliśmy grać. Niby fajne, niby pomysłowe, ale jakoś tak... Po kilku partiach odłożyłem na półkę...




Do czterech razy sztuka. Właśnie odebrałem przesyłkę. Netrunner LCG. Jeśli ta gra też mnie zawiedzie to po pierwsze już więcej nie kupię gry LCG, a po drugie... a po drugie jestem matołem, że cztery razy z rzędu wywaliłem kasę w błoto...


4 komentarze: