wtorek, 31 maja 2011

Czy ja chcę?

Stoimy w trójkę nad projektem domu. Tematem jest łazienka. Gdzie co ma być, jaka wanna, gdzie toaleta... I czy chcę geberit czy może typ warszawski? Krakowski?
Nie mam pojęcia.
I nagle, nagle z nienacka zupełnie jeden z panów pyta:

"A gdzie będzie bidet?"

I widzę wlepione w siebie trzy pary męskich oczu.

Jak mam im powiedzieć, że np nie chcę. Albo, że chcę ale nie wiem, w którym miejscu? Bo jeżeli nie chcę, to co, że niby  nie korzystamy? A jeżeli chcę w tym miejscu, to co, tzn, że będę, w zasadzie, co będę, kurde, no, że...

Speszyłam się i już.

Jak mam to powiedzieć, powiedzieć to tym trzem parom, wpatrzonych we mnie wyczekująco, męskich oczu?!

poniedziałek, 30 maja 2011

Tuptaja.

Znowu coś się dzieje na budowie. Dzisiaj będą ubijać 100 ton piasku, które w zeszłym tygodniu udało się tam wcisnąć.
Nauka dla mnie? Wiem, jak wygląda 100 ton piasku. Do tej pory widywałam piasek tylko w piaskownicach i na plaży. Dziś zobaczę też ubijak. A lada dzień rurę, którą się wlewa beton.

Dzisiaj analizuje oferty ogrzewania, mam dwie.
Różnią się dosyć zasadniczo.
Różnią się kwotą.
I tylko tyle potrafię dostrzec;-)
Ale mój Kierownik Budowy, Pan Google, pomoże.

W zeszycie z 2008 roku pojawia się wątek gier wakacyjnych, w które wtedy graliśmy będąc nad morzem.

Dlaczego kobiety w niektóre planszówy grają i wygrywają?
Otóż dlatego, że to nasza codzienność.
Biedny autor gry musi się nakombinować, jaką fabułę dołożyć do mechaniki.
A my tą fabułę już od dawna znamy.
Z życia.


Cytadela
Cytadela to spotkanie w gronie rodzinnym, gdzie niby każdy się lubi. 
Ale najchętniej, by zabił lub okradł. Bo inni mają lepiej niż on.
A i tak zawsze wygrywa ten, kto ma kasę.


Ubongo

Duża rodzina i małe auto.
To Ubongo.
Tylko w jednym, jedynym układzie uda się zapakować do bagażnika wszystkie potrzebne i niepotrzebne rzeczy, typu walizki, wiaderka, łopatki, grabki...


Set

Niby wszystko gra a coś nie pasuje.
Patrzę na mojego faceta, wiek w sam raz, uroda prawie ok, wzrost idealny ale cholera, coś nie gra. Znowu założył fioletowa koszulę do brązowych spodni. 
Nie ma seta. Pomyłka.
Reguły mówią, że jak się pomylił, to traci kolejkę i ma milczeć. Ale gdzie tam!
Kłapie toto dziobem jak kapciami, że co, że niby źle się ubrał? Że co nie pasuje? Że jakie kolory? Przecież to nie jest fioletowy. Tylko jakiś tam.


Drakon

Trzeba zdobyć kasę w różny sposób. 
Wiadomo, że to co miało wystarczyć, nigdy nie wystarcza.
Trochę trzeba wyłudzić, trochę ukraść, używając studni, wmówić swojej drugiej połowie, że pewne buty są nam niezbędne do życia.
Ba! Do przeżycia.




I są jeszcze oczywiście gry ekonomiczne. 
Powinnam być w nie świetna.
A nijak nie jestem.
Nijak ekonomia domowa mi nie wychodzi.


Lena wstała...

piątek, 27 maja 2011

Wiosenny ciepły deszcz.

Wiosenny deszcz zalał nam zasypany wykop, jest mokro ale wyschnie. W poniedziałek nastąpi ubijanie tego, co wsypali.

W moim zeszycie z 2008 roku znajduję taki oto ciąg dalszy moich przemyśleń:

"Wieczór, szybko sprzątamy ze stołu. Jedyna sytuacja gdy robi to mój mąż.
 Dzieci śpią.


Na stół wędruje plansza...
Zaczyna się tłumaczenie reguł. To idealna chwila, żeby zrobić sobie herbatę, przemyśleć działania na dzień następny... Można oczywiście, i w zasadzie wypada, wysłuchać tłumaczenia reguł. Ale to takie NUDNE!!!


No to gramy.


Najczęściej gram z facetami, jakoś kobiet w naszym gronie mniej chociaż ostatnio przybywa.


Nad planszą trzech spoconych facetów, testosteron unosi się w kuchni, wpada do zupy, która bulga w garnku czekając dnia następnego. Między turami wędruje za mną gdy idę do pokoju sprawdzić, czy Lena śpi lub by ją nakarmić.


Nad planszą gorąco, czasem nawet jakieś przekleństwo poleci. Każdy knuje, kombinuje na siedem ruchów do przodu, myśli jak wygrać.
JAK?!


Wracam z pokoju Leny, mam chwilkę, żeby ocenić sytuację na planszy, zerknąć na twarze grających samców...


Gdy mój mąż jest bliski wygranej, gdy coś knuje, wierci się niespokojnie na krześle, robi miny. Wiem wtedy, że nie ma już czasu na długą grę. Ratuj się kto może. Wtedy cóż, trzeba zagrać. A najlepiej zagrać tak, żeby wygrać.


A wtedy przy stole wybucha awantura - "Grasz jak matoł, nie wiesz, co się dzieje na planszy a wygrywasz!", "To nie jest gra losowa, tu trzeba myśleć!" itd. itp., oczywiście.


Gra planszowa - Nasza codzienność domowa. W swojej turze mam kilka rzeczy do wykonania - iść do pracy, zrobić obiad, nakarmić rodzinę, rzut kością i decyzja - film czy prasowanie? Zupa na jutro czy spacer?


Otóż nie jesteśmy chaotyczne, oj nie. To tylko chaos pozorny. Maskujemy się, żeby wygrywać... żeby nie zwariować.


Wieczór, dzieci śpią. Rzucam kością, wypadło mycie naczyń (chyba nie mieliśmy wtedy zmywarki), idę zatem myć. Ale podkusiło mnie, pociągnęłam kartę specjalną - wypadło wieszanie prania. Okazało się, że w swojej turze miałam wyprostować włosy, nie udało się, za karę tracę kolejkę. Uff. Warto było. Będę rozczochrana ale za to sobie poczytam przeczekując kolejkę. O, już nie, ktoś pociągnął kartę "Obudź Lenę"...


Właśnie widzę, że ten wpis miał miejsce tuż przed wyjazdem nad morze. A tam dopiero było wesoło! ;-)

Jest 7.26, domownicy się budzą, pora na kawę.

czwartek, 26 maja 2011

Wspomieniniowo.

Na budowie mały przestój, koparzysta coś tam gdzieś tam nie może. Może jutro.

Robiąc małe porządki (dużych nie robię, czekam na przeprowadzkę;-)) natknęłam się na mój niby pamiętnik, taki cienki zeszyt, w którym próbowałam coś tam pisać. I oto co znalazłam pod datą 01.08.2008:

Jesteśmy lepsze.
Nie  mam żadnych złudzeń co do tego.
Pokłady nieludzkiej cierpliwości mamy w genach. Bardzo mocno zakodowane.
To dla bezpieczeństwa. Żeby nie zwariować. Żeby nie oszaleć mówiąc kilka razy dziennie "umyj zęby, jedz, posprzątaj, nie ruszaj, nie idź, zostaw..."


Żeby nie oszaleć mówiąc to samo  kilka razy dziennie do swojego faceta , zapominając, że jeżeli  może akurat nasz ukochany się, dajmy na to, drapie, to może nas nie usłyszeć.


Dwie czynności równocześnie - słuchanie i drapanie uniemożliwiają mu zrozumienie treści naszej wypowiedzi.


Pewnie stąd tylu zaskoczonych facetów dowiadujących się, że akurat są rzucani. Pewnie ich żona, dziewczyna, chłopak * mówili o tym wcześniej, ale cóż, akurat się drapali...


Co dziwne i fascynujące, facet taki potrafi świetnie obsługiwać samochód, komputer.
Pralki już nie, nie ma kierownicy i klawiatury.


Co ciekawe, facet taki, cały dzień nie interesujący się tym,co dzieci robią, potrafi nagle wygłosić kilka "cennych " uwag nt ich wychowania. Kilka takich uwag, które u każdej kobiety wywołują nagle objawy napięcia przedmiesiączkowego.


Przecież taki oto facet potrafi idealnie ocenić AKTUALNĄ  sytuację, nie wnikając w genezę, wydać opinię i udzielić rady.


Taka rada doprowadza kobietę do szału. Ale szał i panowanie nad sobą to nasza codzienność.


Czasami taka kobieta ma wrażenie, że oto jej faceta UFO podmieniło. Teraz w ciele męża mieszka stworek, mający na celu sprawdzenie wytrzymałości kobiet ziemskich na:


- głupie komentarze,
- głupie ubranie,
- niezaradność udawaną,
-i w ten deseń.


Testy na pewno wypadają świetnie i na wypadek wojny idealnie sprawdzimy się jako gatunek bardzo wytrzymały.


Na wszystko.


Co ciekawe jest taka pewna dziedzina życia w której nasi panowie czują się ... oszukiwani?




* niepotrzebne oczywiście skreślić


cdn

środa, 25 maja 2011

Zasypujemy nie gruszki nie w popiele

Zasypywanie trwa. Zaczęło się o 8.05. Na działkę wjechała wywrota z piaskiem, wyskoczył z niej facet i pyta się, gdzie ma wysypać.

No gdzie? Nie wiem.

20 minut później dotarła koparka, wyskoczył z niej inny facet i powiedział temu pierwszemu gdzie wysypać piasek. W zasadzie, żeby było jasne, to nie piasek. To pospółka. Cokolwiek to znaczy.

Koparzysta (zwany przez większość ludzi Operatorem Koparko-Spycharki) po chwili ponownie wyskoczył z koparki i znowu pyta. "A gdzie jest wieniec?".

No gdzie? Nie wiem. Wieńca nie ma.

"Będzie później, jak zasypie pospółką, żeby się nie oparł na fundamencie koparką i nie rozwalił.", wyjaśnia nasza ekipa z łopatą.

Ponieważ fundament jest już zasypywany, zadzwoniłam do mojej Pani Kierownik Budowy z zapytaniem, czy ona chce to zobaczyć przed zasypaniem. A moja Pani Kierownik Budowy na to: "A wieniec jest?"

No jest! Na własne oczy go widziałam! Ale pojęcia nie miałam, że te pręty zbrojeniowe poukładane w ławach fundamentowych nazywają się WIENIEC.

Wieniec to takie coś z kwiatów. Albo mowi się, że cos tam wieńczy dzieło...

A do tego wszystkiego dzwoni do mnie pan, który ma nam montować gaz i mowi: "Przepraszam, nie będzie mnie dzisiaj bo coś mi wybuchło w Krakowie"

Idę googlać wieniec. Ten, którego nie ma, ale jest w planach.

W dzienniku budowy jako główny kierownik powinien widnieć Google.

poniedziałek, 23 maja 2011

Testy na Merry.

Za oknem trwa budowa. Był ogród, potem dziura w ziemi, potem ławy, teraz cały fundament.
Rośnie nam dom.
Codziennie widzę, jak na teren wjeżdża nam ekipa z łopatą, koparka.
 Liderów brak.
Wieczorem, gdy uda mi się namówić Opornego Autora Gry, zasiadamy przy stole i gramy w 51 stan.
Za oknem trwa budowa, na stole - przebudowa.
Komu się należy VP?
Prawie zawsze przegrywam w 51 stan, prawie. Gdy czasami wygram, na czole Opornego Autora Gry pojawia się grymas, oczy stają się zamyślone. "Aha, coś nie gra, Merry wygrała, coś jest nie tak, gra nie działa."
Taka sytuacja oznacza, że przy następnej naszej rozgrywce na stole pojawi nowa karta. Ależ oczywiście, że nie pojawi się u mnie. Przecież nawet jeżeli ją wyciągnę to i tak nie będę wiedziała, co ona "robi", zapytać nie mogę, żeby nie zdradzić, że ją mam...
Najczęściej jednak karta owa pojawi się u Opornego Autora Gry i stworzy takie kombo, że w jednej turze zdobędzie miażdżącą przewagę.
Albo nagle w grze pojawi się nowa reguła. Jeszcze przed chwilą jej nie było...
Ale jest!
I jak pięknie się sprawdza. Jak działa!
Testy na Merry.
Czy Merry to wytrzyma? Czy wytrzymają inni gracze?
Kurde, Merry sobie poradziła, jest źle. Trzeba utrudnić. Testy na Merry czy na matoła?
Nigdy do końca nie wiem,jaka jest moja rola w tej zabawie.
A mimo to wciąż i wciąż uwielbiam 51 stan. Pomimo niezliczonej ilości przegranych rozgrywek.
Pomimo wiecznej zmiany reguł.
Pomimo wiecznych komentarzy:
"Ależ na pewno tak jest PRZECZYTASZ  w rule book'u"
"Ależ nie kompromituj się, jak to nie było tej karty!" (pamięć mam dobrą, nawet bardzo, na pewno tej karty nie było)
"Ależ i tak ze mną nie wygrasz! w życiu."
Z ostatnim punktem akurat się zgadzam.
Jak mam wygrać skoro na stole Opornego Autora Gry nagle pojawia się karta dająca z d... 3 VP?!
Wczoraj wieczorem jej nie było!
A mimo to nadal gram, nadal z nadzieją dociągam karty, sprawdzając co mi tym razem Trzewik przygotował.
I nadal, co wieczór usiłuję go nakłonić do gry.
Ktoś może chętny?

Podtępna Bestia.

Sobotni wieczór może być miły. Wspólny. Jakiś film czy coś tam.
Kolacja?
 Już pal licho świeczki.
Sobotni wieczór może być miły ale nie gdy się mieszka z Podstępną Bestią. Co robi Podstępna Bestia w sobotni wieczór? Otóż Podstępna Bestia umawia się z własną żoną na wspólne oglądanie wieczorem filmu.
Po czym, gdy wyżej wspomniana, naiwna żona,usypia Lenkę i niechcący także zasypia
(o godzinie 21.15 ) Podstępna Bestia zakłada na uszy słuchawki, żeby przypadkiem żony nie obudzić.
 Nie, nie z dobroci serca. Podstępna Bestia zakłada słuchawki, żeby w ciszy i spokoju pooglądać swój ukochany serial Shark !!!
Wielbicielom kina w klimacie Niewolnicy Isaury, gdzie wszyscy płaczą wciąż i wciąż - gorąco polecam!
Ja wolę pooglądać Piękna i Bestie. I nie, że ja niby taka piękna. W bajce jest nadzieja na odczarowanie Bestii...

sobota, 21 maja 2011

Zbudujemy nowy dom.

Tak oto wygląda fundament przed zasypaniem i zalaniem. Zasypanie polega na ....wsypaniu do tej dziury dużej ilosci piasku i ziemi. Zalanie polega na zalaniu tej dziury betonem. Tyle wiem. A w przyszłym tygodniu przekonam się na żywo jak to wygląda.Przyjedzie zagęszczarka i gruszka. A ja wciąż patrząc na tą dziurę wyobrażam sobie, gdzie,co i jak będzie. I g... widze;-)

Na wsi panowal wójt i ciemnota.

Sąsiad trzy domy dalej ma w kojcu psa.
Pies ten siedzi tam dzień i noc, wypuszczany raz na kilka miesięcy na czas sprzątania kojca.
Męczy mnie ta sytuacja bardzo. Jestem psiarą, kocham psy. Psiak w kojcu odgryzł sobie już pół ogona z nudów.
Zapytałam wnuka właściciela psa, czy mógłby z dziadkiem porozmawiać, żeby psa wypuścili chociaż raz w tygodniu. A chłopiec na to :
 "nie możemy bo ten pies kiedyś zjadł siano i teraz jest jadowity, jak kogoś ugryzie to ten ktoś umrze".
 Jest XXI wiek...

czwartek, 19 maja 2011

Po drugiej stronie lustra...

Kanoldy nie dotarły. dzień przestoju na budowie.
Ale nie po drugiej stronie lustra.Tutaj królik biega jak oszalały.
Królik...Skoro budujemy dom to dzieci nareszcie dostaną swoje własne pokoje. Małe ale własne, ciasne ale własne. I nawet łazienkę. Wanna na razie podlega negocjacjom.

Małe, ciasne, własne pokoje. A w tych małych własnych ciasnych pokojach każde nasze dziecko chce mieć swoje małe, własne zwierzątko. Ponieważ mamy już 3 psy i 2 koty to w grę wchodzą tylko zwierzątka kieszonkowe.
Sonia chce chomika, Nina chce królika, Olek chce kameleona, Lena na razie nie chce nic, no, może dinozaura.

Oczywiście,że mnie to przeraża.
Muszę sprawdzić, czy z nieletnimi, na dodatek moimi, mogę podpisać umowę u notariusza dotyczącą opieki nad małym zoo.

Ignacy che mieć święty spokój. Ale na allegro nie mają, szukałam.
A ja nie posiadam własnego pokoju. Ech, a chciałam węża. No ale mam już męża.

Swoją drogą ciekawe, skąd to podobieństwo w brzmieniu wyrazów 'mąż' i 'wąż'...

wtorek, 17 maja 2011

A co Merry zobaczyla po drugiej stronie lustra?

No oczywiscie, no przeciez, jak moglam zapomniec, ze dzisiaj jest mecz! Ze sa rozgrywki, ze akurat dzisiaj graja final. Druzyna Bla z druzyna Ble.
       Co ciekawe, nie mam prawa sie dziwic, gdy Moj Maz pyta w kazdy wtorek okolo godziny 9 "a co ty tu jeszcze robisz" Przeciez to zaledwie od wrzesnia mam tak ulozony plan,ze we wtorki chodze do pracy na 10.
Jest maj.
       Jak to mozliwe,ze w marzeniach Mojego Meza wciaz i wciaz,jako danie glowne obiadowe, pojawia sie kotlet schabowy a gdy nadciaga weekend i Ja Jako Zona nadciagam do domu targajac  pol kilo schabu w celu uczynienia z niego kotletow, nagle slysze "Kotlety? E,przejadly mi sie juz dawno".
      No i lodowka. Jest jak szklanka wg pesymisty i optymisty. Albo do polowy pelna albo do polowy pusta.
Nasza lodowka jest albo pelna albo pusta. Zdaniem Mojego Meza. Co ciekawe, prawie zawsze jest tak samo zapelniona. Mieszkajac z czworka dzieci, nie moge sobie pozwolic na zaniedbanie lodowki. Ale coz, Moj Maz ma ochote na ser.
Ale nie ten, ten drugi. tego,ktorego nie kupilam.
Albo na dzem, nie taki.
Na szynke, ale w innym ksztalcie.
A mleko tez jakies dziwne bo nie jest czekoladowe.
Pomidory nie zawsze maja odpowiedni kolor.

I na dodatek nie chce ze mna grac w 51 stan...

Z punktu A do punktu B

     Budowa drogi trwa. Wywrota jezdzi i jezdzi,wozi i wozi. Na razie droga jest na tyle przejezdna,ze ...wywrota i kopara daja rade. Gokart Olka tez. Reszta pojazdow jak i  stworzen w postaci ludzi i psow-nie.      A ja codziennie, w zasadzie co noc, budze sie zlana potem z dzika mysla,ze cos gdzies mi umknelo, ze o czyms zapomnialam. No bo skad prad bedziemy miec w tym domu? A wode? Po takiej dzikiej nocy wykonuje kilka telefonow i sie uspokajam. Bo w zasadzie wszyscy wszystko wiedza. Dzwonie do Pani robiacej nam operat - Pani uspokaja,ze przeciez elektryk wie co i jak. Ze ci od wody tez wiedza. Ze bedziemy mieli prad i wode. Ale co z kanalizacja? We wsi nie ma.
     Zaczelam zatem pytac, co zamiast szamba?
Pojechalam do gminy.
W Urzedzie Gminy siedzi pewien pan, ktory zasiadl tam w latach 80-tych i nie zauwazyl,ze mamy juz 2011 rok. Wchodzac mowie grzecznie "dzien dobry".
A pan nic.
Mowie ponownie "dzien dobry" myslac,ze moze zamyslony, gluchy? Glupi? ( a nauczycielska krew mi sie juz burzy,zeby chama wychowac).
Wreszcie bestia podnosi pysk i warczy "slucham". Pytam,jakie dotacje i na co mamy w gminie. "Ale o co pani chodzi?". Chodzi mi o odpowiedz na pytanie,jakie dotacje i na co moge uzyskac w gminie?", "Ale o co pani chodzi"....
Jak w Alternatywach 4.
W koncu, warczac na siebie nawzajem, uzyskalam info,ze owszem, moge uzyskac dotacje na budowe przydomowej oczyszczalni sciekow i na solary.
Ile tej dotacji, nie wiem. Juz nie mialam sily warczec.
Czyli punkt kolejny PRZYDOMOWA OCZYSZCZALNIA SCIEKOW.
W zasadzie nie mam pojecia jak sie tylu ludziom udaje budowac domy, ja nie mam o tym pojecia i wciaz chodze i pytam, bladze, robie z siebie chyba idiotke wszedzie;-)
Ale coz. Walcze o dom.

Pojechalam do firmy zajmujacej sie szambami itp. Tuz niedaleko. W zasadzie to malych inwestorow nie obsluguja. W zasadzie to pewnie u mnie sie nie da. W zasadzie to ludzie sie boja wariatow, dwa dni pozniej pan przyjechal do mnie z drugim panem,poogladali, poradzili, uspokoili. Uf, kolejny krok za mna. Bedzie przydomowa oczyszczalnia. Nawet wiem,jak to dziala. Ha!
Kolejny punkt programu to ogrzewanie. Czytam wiec co to jest piec typu lodowka?!
I dwufunkcyjny.
I kondensacyjny. I stacja pogody.
Na razie czytam.
I o droge pytam.

niedziela, 15 maja 2011

Po deszczu

Wczoraj padalo, caly dzien. W zwiazku z tym mamy w ogrodzie basen, taki 9 na 10m. Bylby calkiem ok, gdyby nie fakt, ze podczas kopania przecieli rure z szamba i troche jednak smierdzi.
Dzisiaj robimy droge, tzn nadal ja robimy.
Tydzien temu facet wozacy nam kamienie na droge zapytal,jaki dom budujemy. Odpowiedzialam, zgodnie z prawda,ze gotowca, drewnianego,cieplego,szkieletowego. Na to facet w smiech,ze tutaj (na nasza ulice i dzialke) zadna wieksza ciezarowka nie wjedzie, ze ledwo on wjezdza.
Oczywiscie w nocy nie spalam, hasla Ignacego,ze sa jeszcze helikoptery, jakos srednio mnie pocieszaly.
Nastepnego dnia, tuz po osmej, wyruszylam zatem do firmy, u uktorej kupilismy dom. Na szczescie lezy 15km od nas. Wpadlam do biura i ublagalam kierowce,zeby NATYCHMIAST  pojechal ze mna i ocenil sytuacje bo osiagnelam wlasnie stan przedzawalowy.
Przyjechal. Ocenil. Kazal wyrwac plot i nawiezc wiecej kamieci na droge i bedzie ok.
WIELKIE UFFFFF.
W tym tygodniu powinni juz fundament zasypywac, cokolwiek to znaczy.
Dowiem sie;-)

sobota, 14 maja 2011

Kanoldy

Kanoldy, gory w pd czesci Wloch....
A jednak nie, kanoldy to takie dosyc duze bloczki z ktorych robi sie fundament.
Ale zanim doszlo do kanoldow...
I do dziury w ziemi...
3 lata temu postanowilismy,ze zbudujemy sobie nowy dom. Mamy duza dzialke na ktorej stoi nasz stary dom, wystarczylo tylko pojsc do geodety i wydzielic dla nas dzialke. A potem ta dzialke na nas przepisac. A potem kupic projekt, zrobic plan zabudowy, uzyskac mase roznych pozwolen na dostawe pradu, wody, dojazd.I na koniec uzyskac pozwolenie na budowe. Zajelo nam to 2,5 roku.
A od pozwolenia na budowe do budowy...

piątek, 13 maja 2011

Teraz i kiedys

Kiedys za domem w ktorym mieszkamy byl duzy ogrod. taki dziki,zarosniety, pare drzewek, trawa...
teraz jest tam duza dziura ktora powoli zapelnia sie fundamentem. Fundament rosnie z dnia na dzien a ja sie ucze. ucze sie wszystkiego, czym sie kopie taka duza dziure, co sie dzieje, gdy sa w niej korzenie drzew, co robic, gdy woda po ulewie zalewa ....
ile wazy wywrotka z piaskiem i co to jest wanna;-)
jak sie robi droge i ...