No oczywiscie, no przeciez, jak moglam zapomniec, ze dzisiaj jest mecz! Ze sa rozgrywki, ze akurat dzisiaj graja final. Druzyna Bla z druzyna Ble.
Co ciekawe, nie mam prawa sie dziwic, gdy Moj Maz pyta w kazdy wtorek okolo godziny 9 "a co ty tu jeszcze robisz" Przeciez to zaledwie od wrzesnia mam tak ulozony plan,ze we wtorki chodze do pracy na 10.
Jest maj.
Jak to mozliwe,ze w marzeniach Mojego Meza wciaz i wciaz,jako danie glowne obiadowe, pojawia sie kotlet schabowy a gdy nadciaga weekend i Ja Jako Zona nadciagam do domu targajac pol kilo schabu w celu uczynienia z niego kotletow, nagle slysze "Kotlety? E,przejadly mi sie juz dawno".
No i lodowka. Jest jak szklanka wg pesymisty i optymisty. Albo do polowy pelna albo do polowy pusta.
Nasza lodowka jest albo pelna albo pusta. Zdaniem Mojego Meza. Co ciekawe, prawie zawsze jest tak samo zapelniona. Mieszkajac z czworka dzieci, nie moge sobie pozwolic na zaniedbanie lodowki. Ale coz, Moj Maz ma ochote na ser.
Ale nie ten, ten drugi. tego,ktorego nie kupilam.
Albo na dzem, nie taki.
Na szynke, ale w innym ksztalcie.
A mleko tez jakies dziwne bo nie jest czekoladowe.
Pomidory nie zawsze maja odpowiedni kolor.
I na dodatek nie chce ze mna grac w 51 stan...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz