Dawno, dawno temu używano niewolników do nauczania dzieci.
Bo to takie paskudne dosyć zajęcie jest.
I trudne.
I wymagające cierpliwości na poziomie Stonehenge'a.
A dzieci coraz dziwniejsze.
Aż się boję pomyśleć, że coraz głupsze.
Rankiem dzisiaj, jadąc do pracy, na krótkim odcinku, zdążył mnie prawie szlag trafić.
Oto jakiś mądrala się wypowiadał w radio, że teraz szkoła to do bani jest bo szkoła powinna bawić!!!
Może pomylił szkołę z przedszkolem. Nie wiem. Wyłączyłam.
Chyba się dopalam zawodowo...
A szkoda.
Bo lubię uczyć.
Ale nie chce mi się już słuchać, jaka to szkoła jest zła, jak się jej dzieci boją.
Nie znam dzieci, które boją się szkoły lub nauczycieli.
Boją się sprawdzianów. Pytaniny.
Tak jak każdy z nas się bał w szkole.
Czy to jakaś trauma była?
Ktoś z nas stał się po szkole kaleką psychicznym?
Czy na pewno dzieci muszą mieć wszędzie luz i zabawę?
Może najpierw niech rodzice urządzą luz i zabawę dzieciom w domu.
Zobaczymy, ile wytrzymają.
Dopalam się.
A dzisiaj:
"Proszę pani, chce mi się srać"
"Tomek, jak ty do mnie mówisz?!"
"A jak mam powiedzieć jak chce mi się srać?"
...