Zaczęły się wakacje, Merry została odcięta od zgiełku szkolnych korytarzy, od jazgotu szalejących dzieciaków, od zamieszania i chaosu generowanego przez jej wychowanków. Wokół niej cisza i spokój. Dramat...
Nasza czwórka dzieci, mimo największych starań, nie potrafiła zaspokoić potrzeb pani nauczycielki, choć biegają, choć się kłócą, choć Lena wyje, a Nina skacze, choć dają z siebie max, to wciąż za mało. Dlatego na wakacje Merry wypożyczyła dodatkowe dziecko - nad morze pojechaliśmy z Julką, koleżanką Niny. Piątka to już coś, to już - jak się dzieci sprężą - maszyna do generowania chaosu, wycieczka na plażę to już pewna namiastka wycieczki klasowej, to już trzeba pilnować, to już trzeba policzyć, czy wszystkie są, czy idą gęsiego, czy mają kanapki na wycieczkę...
Dla Merry to mało. Nad morzem więc wydzierżawiła Wiktora, najstarszego syna Pieńkoszczaków. Drugi tydzień urlopu spędzaliśmy więc z szóstką dzieci. Wiktor niestety, jest dość spokojny, siedzi i nic nie mówi. To był raczej nieudany transfer. W zasadzie sprawdził się tylko podczas obiadow, tu faktycznie podbił poprzeczkę jedząc jakby było ich kilku, a nie jeden Wiktor.
Merry wciąż niezaspokojona. Wciąż jej mało. Rozgląda się za kolejnym transferami. Ktoś chce się pozbyć dzieciaków na tydzień czy dwa? Merry przygarnie. To prawdziwa die hard nauczycielka.
A takie wyrosniete też przygarniesz??
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Ania
Ja chętnie jedno oddam, to niespokojne - mogę Ci nawet dowieźć 19 sierpnia po drodze z Bieszczad - chcesz? :)
OdpowiedzUsuńLista zamknieta na rok 2012;>
OdpowiedzUsuń