Rano dorwała mnie ekipa od:
- wody,
- ogrzewania,
- stolarki,
- schodów,
- wyjazdu do Essen.
Ta ostatnia ekipa składała się z Ala, Multiego i Trzewika.
I jedynie na szczęście Trzewik domagał się kanapek na drogę.
I tak oto są schody. Jeszcze nie do końca gotowe. Ale mają już kształt schodów.
I tak oto jest woda.
Woda jest głównie w gruncie. Taka gruntowa. I u nas dosyć gruntowna.
Utopili kreta. Nie zwierzątko a takie coś do robienia przewiertów.
Ogrzewanie montują do końca gdy będę w Essen.
Sypialnia już nabrała barw...bakłażana.
W starym domu syf, kiła i mogiła.
Błoto na podłodze, nanoszone przez psy głównie. I przeze mnie bo biegam wciąż i wciąż na budowę i do domu.
Stosy książek.
Stosy zabawek.
Stosy ubrań.
Stosy toreb wszelakich.
Zimno jak w psiarni bo nie mam czasu na palenie w kominku.
Jutro rano jeszcze tylko odstawiam dzieci do szkoły/przedszkola.
Jutro rano jeszcze tylko pędzę do zakładu budżetowego i wnoszę pismo o licznik i o zmianę średnicy rury (?!).
Jutro:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz