Gdy miesiąc temu Pan Od Gazu mówił mi, że budowanie domu to luzik w porównaniu z wykańczaniem domu, ubawił mnie setnie.
Leciałam wtedy na pysk, uczyłam się na szybko miliona rzeczy i biegałam po budowie z komórką przy uchu.
Nadszedł czas wykańczania...
Codziennie trzeba coś dokupić.
Codziennie trzeba wykonać kilka telefonów.
Codziennie trzeba dokonać kilku ustaleń.
Codziennie coś wyskakuje, coś się dzieje.
A to furtka, a to płot, a to słupki a to kable,
A to piasek a to lampy.
A to pies a to kot.
Śnią mi się po nocach psy.
Pewnie ze strachu przed inwazją zwierzaków obiecanych dzieciom...
No właśnie. Kiedy widziałem twoje beztroskie nastawienie w temacie budowy domu, aż się dziwiłem, że kompletnie się nie przejmujesz tą całą bieganiną, która jest z tym związana. Co tam "dziwiłem", ja cię podziwiałem! "Zuch, dziewczyna" - myślałem i podziwiałem. Jak się okazuje, że to była po prostu nieświadomość! ;-) Zgroza! Ale trzymaj się, to już końcóweczka! Wiecznie budowa trwać nie będzie! ;-)
OdpowiedzUsuńTo nie byla beztroska! To byla radosc wynikajaca z faktu, ze wreszcie zaczynamy!!!
OdpowiedzUsuń