Mam wrażenie, że osiągnęłam etap w moim życiu, który nadaje się do leczenia zamkniętego.
O ile na oddziale zamkniętym leczą z uzależnień od gier karcianych.
A dokładnie od Nowej Ery.
Od dawna wiem, że nie jest dobrze.
Że mam z tym problem.
Bo skoro grając w inną grę wciąż myślę, kiedy wreszcie skończymy i zagramy w NE?
Bo skoro grając w inną grę rozważam w którym momencie jej autor się pomylił, że nie jest tak fajna jak NE?
Bo skoro grając w inną grę rozważam kolejne kombosy w NE?
A obłęd zaczął się tak niewinnie.
Od małej, malutkiej awantury.
51 Stan pojawił się gdy Lenka była bardzo mała i granie w gry jakiekolwiek nie miało sensu bo i tak co chwilę trzewiczkówna odrywała mnie od stołu donośnym wrzaskiem.
Nastał czas testowania NE...
Pewnego wieczoru Ignacy bardzo, bardzo pilnie potrzebował przetestowania czegoś tam w NE.
Karty?
Nie pamiętam.
Zasiedliśmy zatem przy stole późną nocą. Rozłożyliśmy 51....
I okazało się, że ja nijak reguł nie kumam. Nic a nic.
Na dodatek mam problem ze słuchaniem reguł.
Gdy ktoś za długo coś mi tłumaczy, automatycznie wyłączam się.
Taki defekt mózgu.
Ignacy wytłumaczył raz.
Na nic.
Drugi raz,
Na nic.
Jakiś mrok.
Jakieś głupie karty.
W końcu doszło do słów:
"Grasz jak matoł ostatni, z dziećmi będę testy robił i lepiej wypadną."
Była to zniewaga. A na to mnie nie stać. Wściekłam się. A kobiecy mózg, gdy się wścieknie, przyswaja wszystko błyskawicznie.
Przyswoiłam.
I się natychmiast uzależniłam.
Od jakiegoś czasu miałam mgliste wrażenie, że coś mi jest.
Że może odwyk?
Pojechałam do Essen. Trzy dni tłumaczenia NE.
Trzy dni podczas których uświadomiłam sobie, że napuszczam graczy na siebie nawzajem, że zmuszam ich do palenia, niszczenia lokacji. Że prawie gram za nich, żeby tylko coś zniszczyć. Ignacy się wściekał, że każda rozgrywka trwa za długo, że inni czekają. A ja nie mogłam przestać.
I po powrocie Arti zapytała, czy mam dosyć NE...
Nie mam. I tęsknię za Essen. Trzy dni w amoku. Mniam.
I tylko żałuję, że NE nie została mi podarowana jako prezent pod choinką.
Bo byłby to najwspanialszy prezent;-)
Zdecydowanie mam Genialnego Męża.
Chociaż...gdy to napisałam i krzyczą do mnie literki to trochę to głupio wygląda;-)
Ja też tęsknie za tłumaczeniem z Essen :/
OdpowiedzUsuńTrzewik jest genialny - fakt :)
Merry, starzejesz się - chwalisz Trzewika, oficjalnie na blogu :D albo podajesz się komercjalizacji mediów przez wpływowe, podprogowe atakujące partie prorodzinne. Chyba, że to w ramach "nowy dom = nowa Merry" :)
nowy dom-nowa merry przez dwa tygodnie bedzie dzialac;-)
OdpowiedzUsuńTycjanie, to po prostu milosc;-) Do NE lub Trzewika;-)
"to po prostu milosc;-) Do NE lub Trzewika;-)"
OdpowiedzUsuńA dlaczego LUB a nie I? :D
bo zycie to umiejetnosc dokonywania wyborow;-D
OdpowiedzUsuńW każdym razie, co chyba jest istotnie, pomyśl Merry, że nie jesteś osamotniona w tym chorobliwym uzależnieniu od "NE LUB Trzewika". Niektórzy też lubią pasjami zacinać w tę karciankę LUB wysłuchiwać złośliwości Ignacego. Że wspomnę niżej podpisanego LUB jego (czyli moją) małżonkę. ;-)
OdpowiedzUsuńPiotyrze, Ty moze sie lepiej zastanow ma tyd tym,co napisales;-D
OdpowiedzUsuńJuż ja pomyślałem, Merry, pomyślałem. ;-)))
OdpowiedzUsuń