poniedziałek, 24 października 2011

Essen 2011.

W środę rano Mała Dzielna Corsa przyjęła w swoje wnętrze Tycjana i Moniq.

Moniq nieduża ale torbę miała dosyć sporą.

Tycjan adekwatnie do wzrostu...

O 10 nasza wesoła ekipa ruszyła w długą drogę do Essen.

Ponieważ jedzie się wciąż i wciąż autostradą zatem czas się dłuży, brak urozmaicenia.

Jak na złość Tycjan nie miał nastroju do kłótni i droga przebiegła w przyjaznej, spokojnej atmosferze.

A kłótnie z Tycjanem to jedno z moich ulubionych zajęć.

JAK ON SIĘ ZARĄBIŚCIE WKURZA!!!

JAK ON MNIE ZARĄBIŚCIE WKURZA!!!!

Pióra lecą.

A mimo to go prawie kocham;-D

Moniq o tym wie;-)

Prawda Moniq?

Dotarliśmy na miejsce wieczorem, oczekując, że w drzwiach czekają na nas stęsknione ręce.

Przynajmniej ja na to liczyłam.

Nic z tych rzeczy.

Ekipy portalowej nie było.

Byli na targach.

Ale wrócili.

Po niezbyt gorącym powitaniu odbyło sie szykowanie kreacji na prezentację Pret a porter....

Kreacje przerosły cokolwiek.

Multi miał cudną niebieską koszulę i różowe boa.

Tycjan miał za małą koszulę.

Zielu miał normalną niebieską.

Trzewik miał normalną pomarańczową ale za to nie wyglądał w niej normalnie.

My z Moniq miałyśmy w miarę normalne sukienki...

W miarę.

W czwartek rano zaczęło sie piekło.

Kto był, ten wie.

Targi w Essen to istna wieża Babel.

Wszystkie rasy ludzkie, języki, kolory, ubiory.

Można spotkać Chińczyka, Japończyka, Niemca, Belga, Indianina, Orka, Elfa.

Do wyboru do koloru i fantazji.

I to wszystko jak opętane biega po halach kupując gry.

Fajnym elementem zaskoczenia jest spotykanie tam znajomych, polskich twarzy.

Och, oczywiście, ze wie się mniej więcej, kto się wybiera a kto nie.

Ale spotkanie kogoś przypadkowo w tysięcznym tłumie zakrawa na śmieszny cud.

Trzy dni tłumaczenia reguł.

Po sześciu godzinach tłumaczenia Nowej Ery osiąga się etap pt: "k...a, tego się nie da wytłumaczyć normalnym ludziom".

Po sześciu godzinach tłumaczenia reguł Włochom człowiek łapie się na tym, że liczy w myślach po włosku, nie po polsku czy angielsku.

Po 10 godzinach tłumaczenia reguł człowieka zaczynają bawić dowcipy po niemiecku.

 Nawet gdy nie zna niemieckiego.

Zielu podsłuchał za to takie piękne coś, wyartykułowane przez pewnego amerykańca, który wyglądał, jak gdyby połknął własną żonę :

"You know, in my head I can hear two languages: English and foreign".

Po trzech dniach tłumaczenia reguł nastąpił czas powrotu do domu składu corsowego.

Było już fajniej bo można się było pokłócić.

A kłótnie wyczerpują tych mniej wprawionych....:

2 komentarze:

  1. Oj, działo się działo!
    A Wasze z Tycjanem kłótnie najdobitniej świadczą o wzajemnej miłości bo kto się lubi i tak dalej... Pytanie tylko czy Ignacy o tym wie? (teraz już tak...;))

    OdpowiedzUsuń