A dzisiaj....
Nastał czas tzw wykańczania, czyli nie widać postępu w sensie wystroju.
Za to widać pełno różnych kabli, rurek, dziurek...
W nocy wróciłam z wakacji, o 8 rano nieopatrznie, tak całkiem niechcący, poszłam się przywitać z domkiem i ekipą...
Zastałam:
- pana od dachu,
- pana od prądu,
- pana od kafli.
Wszyscy z zapasem pytań.
Nie miałam zapasu odpowiedzi.
Miałam za to listy polecone z różnych dziwnych instytucji, które natychmiast domagały się odpowiedzi.
Poniedziałek zaczął się zatem z hukiem.
I przytupem.
Podczas naszej nieobecności w domu zamieszkały muszki owocówki.
Pamiętam z lekcji biologii, że szybko mutują.
Chyba generalnie są dosyć szybkie bo mamy ich miliony.
Podchodzę do jabłka, a one tam siedzą i się patrzą.
Niby nie widać, że się patrzą ale wyczuwam ciężka atmosferę niechęci.
One mnie chyba nie lubią.
W garnku Ignacy zostawił coś, co pokryło się grubym czymś..
Ale takim ładnym, jak puch.
Nie wiem co to było bo na niewinne moje pytanie usłyszałam, że przecież umył szklanki.
EOT ;-D
Pralka od rana ma za zadanie wyprać wszystko.
W corsie mam paczkę kukurydzy prażonej, niestety luzem.
I paczkę delicji, które czekają tam ochłodzenia, na razie są zbyt płynne, żeby się dały uwolnić.
Lalki nadal tam śpią, nikt im nie powiedział, że już jesteśmy w domu.
Nie mam pojęcia, kiedy uda mi się doprowadzić dom do stanu w miarę przyzwoitego.
Przynajmniej na tyle, żeby się dało normalnie poruszać po pokojach.
Pewnie zajmie to tyle czasu, że dopadnie nas przeprowadzka.
W związku z tym, po co sprzątać?
Reality bites... welcome back! ;)
OdpowiedzUsuńtia...;>
OdpowiedzUsuńMerry, Nie sprzątaj. Nie warto. "Elektryczne Gitary" - "Przewróciło się, niech leży! Cały luksus polega na tym..." - Pamiętasz?
OdpowiedzUsuńPozdrower,
P