sobota, 11 lutego 2012

Było cudnie.

Było cudnie.

Zdecydowanie.

Ta doza niepokoju rano: "które auto tym razem nie odpali".

Ta doza niepokoju: "co nam sie dzisiaj dziwnego przytrafi".

To było to.

To był nasz smaczek wyjazdu.

Dzieci bawiły się nieustannie, nie mam pojęcia ile ich było, ale jakoś dużo.

Dorośli bawili się nieustannie.

Też nas dużo chyba było.

Nie pograliśmy w nic bo stół był wciąż zastawiony jedzeniem.

Nie wiem, skąd miałam pomysł, że na nartach schudnę...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz