Mr Mrozik zamieszkał chyba u nas na stałe.
Ptaki zjadły już całą jarzębinę z drzewa.
Psy śpią w domu, aczkolwiek niechętnie i jak tylko uchylę drzwi, wymykają się na podwórko.
I, co ciekawe, siedzą tam cały dzień.
Nie mają termometru więc nie wiedzą, że jest -22 stopnie.
Ale gdyby wiedziały...
Rufiemu zamarza sierść na pysku. Wygląda jak Rufi Mróz.
Tydzień temu wywaliło nam bezpiecznik w piecu.
W nocy przestały grzać kaloryfery.
Zanim przyjechała ekipa, żeby to naprawić, w domu było już 16 stopni.
Ale szybko się nagrzało.
Na szczęście bo Trzewik akurat postanowił mieć grypę.
Chyba się trochę przepostanowił;-)
Dwa dni temu zamarzła także rura odprowadzająca wodę z pieca gdzieś tam więc całą wodę zaczął piec wypychać górą.
Teraz rura jest owinięta w ręczniki, żeby jej było cieplej.
Może nie wygląda szałowo, ale grunt,że działa.
Jakoś nie miałam w nocy żadnej otuliny do rur w zasięgu ręki.
Może gdybym była facetem...
Na szczęście nie jestem;-)
Auto zawiozło nas z Lenką do przedszkola i tam postanowiło zostać. Młode jest, może chciało się pobawić?
Zima szaleje.
Pakujemy narty i ruszamy w Tatry.
Poszaleć razem z zimą.
Potatrować, posankować, ponarcić, może pograć też.
Trzewik będzie pilnował psów.
A może psy Trzewika?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz