sobota, 4 lutego 2012

Czarny blues.

Dochodzi szósta rano.

Wcześnie.

Jak na niedzielę.

Właśnie zakończyłam godzinne poszukiwania paszportów dzieci.

Ha! Znalazłam.

Tkwiły w torbie, która tkwiła pod łóżkiem, które tkwi w sypialni.

Nie mam pojęcia, po co mi na Słowacji paszporty, ale wolę mieć.

Zawsze mogę zostać podejrzana o przemyt dzieci.

Dzieci...

Nigdy nie wiadomo, co powiedzą, co pomyślą, co zrobią.

Są nieobliczalne.

A wychowywanie ich to zadanie skazane na porażkę, jeżeli ktoś sądzi, że dziecko będzie podobne do rodziców lub będzie lubiło to,co rodzice.

Czasami oczywiście można mieć nadzieję, że nie będzie podobne do rodziców.

A czasami dzieci lubią to, co rodzice.

Lena np lubi Voo Voo. Jak jej Tata.

I dlatego jeździmy z Trzewikiem osobno....

A zmierzam do tego, chociaż nie wiem, czy aby na pewno to napisać...

Zmierzam do tego, że któreś z naszych dzieci, siedząc w toalecie, zadało kiedyś pytanie:

"Mamoooo, a tata i mama to para tak jak kupa i siku?!!!"

Zatem wyjeżdżam na tydzień i zostawiam moją parę samopas....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz