Zaduch stawał się uciążliwy. Hrabia Jeremii był człowiekiem cierpliwym, jak na człowieka szlachetnego przystało, wytrzymywał więc smród i niewygodę z godnością. Wytrzymywał je bez żalu do świata. W końcu jednak miara się przebrała. „Cóż tak śmierdzi?!" zakrzyknął w myślach i otworzył lewe oko.
Stare ryby, liście z kapusty oraz szmaty niewiadomego pochodzenia i trudnej do określenia barwy rozciągały się jak lewym okiem sięgnąć.
„A zatem śmietnisko”, skonstatował hrabia. „Ciekawe od kiedy tu jestem” dodał, już na głos. Wstał i rozejrzał się po okolicy. Na placu rozstawiano stragany z warzywami.
„Targ! Poniedziałek! A więc od trzech dni...” ocenił chłodnym okiem i ruszył do najbliższej gospody.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz