Nie widziałem w akcji drużyny Górskiego. Nie widziałem Bońka prowadzącego nas od zwycięstwa do zwycięstwa. Byłem wtedy dzieckiem. Wychowałem się na niuestannych przegranych, na rok w rok zawodzonych nadziejach. W ciągu całego mojego życia Polakom nie udało się wygrać z Anglikami na ich terenie. W ciągu całego mojego życia polski klub nie powalczył w Lidze Mistrzów.
Moje życie to Mistrz Polski przegrywający z mistrzem Azerbejdżanu. Moje życie to wysłuchiwanie, iż "W Europie nie ma już słabych drużyn." Rok w rok, odpadając w starciach z Cypryjczykami, Armeńczykami, Austriakami, Szwajcarami. Moje życie to 2:0 z anonimowymi Koreańczykami, moje życie to Ekwador sprowadzający nas brutalnie na deski. Moje życie to Jan Furtok wciskający amatorom z San Marino gola ręką na 1:0, bo nogą nie potrafiliśmy.
W ciągu tych 35 lat niezliczoną ilość razy wyłączałem telewizor czując się jak zbity pies, nie potrafiąc się pogodzić z tym, że każdy, absolutnie każdy w Europie potrafi nas zlać. Bo w Europie nie ma już słabych drużyn... Oprócz, niestety naszych...
Jak ten zbity pies podnoszę dziś głowę. Znowu z wiarą. Znowu z nadzieją. Znowu z optymizmem. Niczego się nie nauczyłem. 36 lat nauki idzie dziś znowu na marne.
Wierzę w naszych, tak jak wierzyłem podczas każdego meczu przez ostatnie 36 lat. Czy moja cierpliwość zostanie nagrodzona?
a ja i owszem... "uliczkę znam w Barcelonie..."
OdpowiedzUsuń;)
Ja też, zwłaszcza słynny mecz z Peru :) To były piękne dni...
OdpowiedzUsuńW Armenii mieszkają Ormianie :)
OdpowiedzUsuń