W jednym z pokoi pojawiły się już panele.
W kuchni i jednej z łazienek są już kafle.
Kładą się gładzie.
Przyszedł czas na zakup farby.
Każde dziecko chce mieć pokój w innym kolorze.
Do tego kuchnia w innym, minisalon w innym, sypialnia w innym, pokój Ignacego w innym....
A i jeszcze przedpokój w innym.
Nakupiłam tego maaaaase, wciąż nie mogę wyjść z podziwu nad pomysłowością producentów farb w dziedzinie nazewnictwa.
Marzy mi się zakup farby po prostu zielonej, a nie wiosennej cebulki.
Szarej a nie zadumy pomnika.
Czerwonej a nie jesieni jarzębinowej....
Ale farby to jeszcze nic.
Po szoku nazewnictwowym nadszedł czas na szok pomiarowy.
Otóż żaden wymiar rolet do okien nie pasuje do naszych okien.
Kupiłam zatem 7 sztuk różnych, w nadziei, że jakiś przypasuje.
ŻADEN.
Pewnie muszę się tam udać jeszcze raz.
Może czegoś nie wiem i się dowiem?
A, bo już wiem, jak się buduje szambo.
Bo już mamy.
I wiem, że dookoła domu mamy różne rury.
I nawet wiem, po co są.
Życie na budowie zmienia punkt widzenia.
Idąc teraz miastem lub wsią dostrzegam DUŻO rzeczy z których wcześniej nie zdawałam sobie sprawy.
To trochę tak jak z samochodem, jak mam corsę, to widzę wszędzie same corsy.
Juke'ów nie widzę;-)
Z kolorów Duluxa najbardziej mnie urzekł kolor pt. Lot trzmiela. WTF? ;)
OdpowiedzUsuń