W niedzielę, tuż obok Palmiarni, odbył się Psistanek.
Akcja mająca na celu pomoc schronisku dla psów i kotów w Gliwicach.
Udało się oddać do adopcji 10 psów i 3 koty.
Podobno to sukces.
Udało nam się z Lenką pojechać na Psistanek, chociaż Ignacy baaaardzo byl przeciw, bojąc się, że wrócimy z kolejnym, czwartym już, psem.
Psiaka rozsądnie nie adoptowałam.
Rufi i tak by zjadł.
Ale tuż obok był plac zabaw.
Z bardzo fajną karuzelą.
Bardzo fajnie się Lenka na niej kręciła.
Bardzo była po niej zielona.
Bardzo mi zabrudziła corsę.
Bardzo musiałam ją prać (corsę).
Bardzo śmierdzi nadal.
Po raz pierwszy w życiu dzisiaj, jeżdżąc autem 20 lat, kupiłam zapachową choinkę.
Nigdy wcześniej żaden śmierdzący mój pies, wytarzany w wiadomoczym, nie zmusił mnie do zakupu cholernej choinki.
Podobno pachnie wanilią.
Wanilia, moi drodzy, w połączeniu z wiadomoczym Lenki, dała efekt straszny.
I z tym strasznym efektem, przy padającym deszczu, przy otwartych oknach, będę jeździć do soboty.
A w sobotę corsa pojedzie do spa.
Ha!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz