piątek, 30 września 2011

Sobota - robota.

Ocieplanie domku przebiega błyskawicznie.

Cały wygląda już jak wielki dalmatyńczyk.

 W środku brakuje już tylko drzwi wejściowych i paneli w salonie.

Wczoraj Pan Od Schodów zmierzył schody, będą za coś około dwa tygodnie.

Dzisiaj mają montować gaz, ogród przekopany w poprzek.

Na szczęście Ignacy tamtędy nie jeździ;-)

Za dwa tygodnie dociągną wodę bo z wodą to grubsza sprawa i są straszne kolejki.

Jak za komuny;-)

Wygląda na to,że że niedługo już się wprowadzimy.

Zdjęć z wnętrza domku już nie będzie.

Zapraszamy wkrótce na osobiste pooglądanie.

A tymczasem nadszedł czas, gdy w końcu muszę kupić sprzęt agd, brrrrrr.

I rolety. ostatnio zakup rolet zakończył się totalnym fiaskiem, musiałam oddać WSZYSTKIE.

Tak jakoś inteligentnie pomierzyłam okna;-)

A w lesie czekają na mnie grzyby...

czwartek, 29 września 2011

Pan Sympatyczny.

Pan Sympatyczny stoi niezmiennie tuż przy drodze. Na jednej nodze;-)

Prawda, że miły?

Trochę zagubiony wśród przyrody.



A przyroda wczesną jesienią zapiera dech w piersiach.


R2T2

W nowym domu będzie z nami mieszkać R2T2, brat R2D2.

Do tej pory Trzewik malował pędzelkiem.

Ale w nowym domu....

Tarrram:



Mam wrażenie, że to też sprawka Tajemniczego Adriana...

Jesień idzie, nie ma na to rady.

Jesień idzie więc nasz domek postanowił się ocieplić.


Na górze pokoje witają się z drzwiami.

Na dole kuchnia czeka na meble. Meble są w garażu i czekają aż ktoś je złoży.

A to jest moje ulubione miejsce. Nie mam pojęcie o co tu chodzi ale jest fajnie.


A ja przy okazji jesieni i Adriana uzależniłam się od ...kurek.
Zjadłam już pół kilo. Następny kilogram właśnie nadciąga kurierem.
Mam zapewnione posiłki na najbliższe 5 dni.

A dzisiaj aerobic.
Się boję trochę...

środa, 28 września 2011

poniedziałek, 26 września 2011

Dzień kaloryfera.

W poniedziałki wychodzę z domu o 7.15.

Potem wracam ok 12.45 i o 14. 30 jadę dalej do pracy.

Wczoraj, pomiędzy 12.45 a 14.00 dopadł mnie kafelkarz, z którym musiałam się rozliczyć.

Dopadł mnie, na moją prośbę, pan od ogrzewania.

Kafelkarz chciał tylko ustalenia wysokości zamocowania szafki z lustrem.

Co wymagało ode mnie wejścia na górę.

NA BARDZO WYSOKICH OBCASACH.

PO DRABINIE.

Było fajnie.

Pana od ogrzewania potrzebowałam, żeby przekonać go, że nie chcemy mieć kaloryfera w szafie w sypialni.

W żadnej opcji i pozycji.

Skąd się tam wziął? To proste!

Elektryk zrobił gniazdka tam, gdzie miał być grzejnik.

Więc instalator przesunął z automatu grzejnik.

Do szafy.

Po kilku dobrych minutach różnych dowcipów, typu, że w szafie będzie ciepło, że mogę przecież drzwi nie dosuwać, że ludzie mają inne problemy....ustaliliśmy, że dzisiaj panowie prują podłogę i jednak grzejnik będzie w innym miejscu.

Podłogę prują bo rury lecą pod podłogą. Na szczęście nie ma w tym pokoju jeszcze paneli.

W niedzielę udało mi się zakupić meble w IKEI.

Pięć godzin nad projektem, z pełną świadomością, że jak się pomylę to będę z tym mieszkać...

Do momentu skręcenia mebli bezsenne noce mam w pakiecie.

Dzisiaj podobno mają przyjechać drzwi.

W tym tygodniu podobno ocieplą.

W sobotę zamontują gaz.

Targi w Essen zaczynają mi się jawić jako miły urlop....

sobota, 24 września 2011

Na różowo.

A w domku na różowo pokazała się łazienka dzieciaków.

Mała, żeby było mało sprzątania;-)

Na dole łazienka też już gotowa.

I kuchnia.

I gładzie się gładzą.

I farby już tuptają nerwowo w garażu, chcąc się pysznić na ścianach.

Jedna z farb jest w kolorze bakłażana.

A Trzewik nawet nie wie, czy to owoc, warzywo, zwierzę czy może nazwa tsunami....

Na pewno do czegoś się przyda.

Rozpatrując sytuację moją życiową, na chwilę obecną wiem dużo więcej niż wiedziałam rok temu.

Żyjąc z Trzewikiem na pewno wiem dużo więcej niż przeciętna kobieta.

Moich doświadczeń przybywa, kategorie się zmieniają...

Słowa "Merry, zrób coś z tym kompem/samochodem/pralką/ps/netem/" wcale a wcale nie należą do sytuacji niecodziennych.

Co nas nie zabije to nas wzmocni...

Kroczkiem drobnym zmierzam do tego, że wczoraj listonosz przyniósł dwie paczki.

Na jednej widniało imię Ignacego i zawartość wyglądała tak:


Na drugiej widniało moje imię i zawartość wyglądała tak:



                                                          Każdy kupuje, co potrzebuje.

Dlatego, że...

...miał urodziny;-)

środa, 21 września 2011

Co na kręci, co nas podnieca;-)

To.

Od słowa do słowa.

W pokoju dzieci trwa kłótnia. Nie mam pojęcia o co.

Dochodzą mnie strzępy jedynie. (Kłócą się dosyć cicho ponieważ już dawno temu ustaliłam, że nie obchodzą mnie ich kłótnie i bójki, mogę co najwyżej łaskawie wymierzīc karę obu uczestniczkom zajścia. To działa.)

Ale za to jakie!

Najstarsza, nie mając już argumentów krzyczy:

"Nina, nie wtrącaj się"

Na to Nina:

"Sama się nie wtrącaj, to moja kłótnia".

Monthy Python w Bojszowie;-)

Pełnia absurdu.

wtorek, 20 września 2011

TFoto-takie tam




Nie wiem czemu.

Nie wiem czemu (pewnie z powodu warunków w jakich mieszkamy) ale przypomniała mi się dzisiaj moja koleżanka, która mając długotrwały remont w domu nie mogła dostać się przez kilka dni do zapasów czystej bielizny.
I otóż koleżanka ta zamartwiała się takim czymś:

"A co będzie,jak będę miała jakiś wypadek i mnie pogotowie zgarnie a ja w brudnych majtkach i staniku? Pomocy mi nie udzielą."

I otóż skłoniło mnie to do rozmyślań nad różnicami pomiędzy kobietami a mężczyznami.

Różnice są oczywiste, widoczne codziennie. Znane wszystkim.

Ale gdyby sięgnąć głębiej, to który facet zastanawiałby się, czy pogotowie udzieli mu pomocy gdy będzie w brudnej bieliźnie?;-)

Gdy facet wyrasta ze spodni - kupuje nowe.

Gdy kobieta wyrasta ze spodni - zaczyna się odchudzać, chodzić na aerobik, waterrobik, psychorobik....

I czemu tak?

Psistanek.

W niedzielę, tuż obok Palmiarni, odbył się Psistanek.

Akcja mająca na celu pomoc schronisku dla psów i kotów w Gliwicach.

Udało się oddać do adopcji 10 psów i 3 koty.

Podobno to sukces.

Udało nam się z Lenką pojechać na Psistanek, chociaż Ignacy baaaardzo byl przeciw, bojąc się, że wrócimy z kolejnym, czwartym już, psem.

Psiaka rozsądnie nie adoptowałam.

Rufi i tak by zjadł.

Ale tuż obok był plac zabaw.

Z bardzo fajną karuzelą.

Bardzo fajnie się Lenka na niej kręciła.

Bardzo była po niej zielona.

Bardzo mi zabrudziła corsę.

Bardzo musiałam ją prać (corsę).

Bardzo śmierdzi nadal.

Po raz pierwszy w życiu dzisiaj, jeżdżąc autem 20 lat, kupiłam zapachową choinkę.

Nigdy wcześniej żaden śmierdzący mój pies, wytarzany w wiadomoczym, nie zmusił mnie do zakupu cholernej choinki.

Podobno pachnie wanilią.

Wanilia, moi drodzy, w połączeniu z wiadomoczym Lenki, dała efekt straszny.

I z tym strasznym efektem, przy padającym deszczu, przy otwartych oknach, będę jeździć do soboty.

A w sobotę corsa pojedzie do spa.

Ha!

niedziela, 18 września 2011

Nie jest łatwo.

W jednym z pokoi pojawiły się już panele.

W kuchni i jednej z łazienek są już kafle.

Kładą się gładzie.

Przyszedł czas na zakup farby.

Każde dziecko chce mieć pokój w innym kolorze.

Do tego kuchnia w innym, minisalon w innym, sypialnia w innym, pokój Ignacego w innym....

A i jeszcze przedpokój w innym.

Nakupiłam tego maaaaase, wciąż nie mogę wyjść z podziwu nad pomysłowością producentów farb w dziedzinie nazewnictwa.

Marzy mi się zakup farby po prostu zielonej, a nie wiosennej cebulki.

Szarej a nie zadumy pomnika.

Czerwonej a nie jesieni jarzębinowej....


Ale farby to jeszcze nic.

Po szoku nazewnictwowym nadszedł czas na szok pomiarowy.

Otóż żaden wymiar rolet do okien nie pasuje do naszych okien.

Kupiłam zatem 7 sztuk różnych, w nadziei, że jakiś przypasuje.

ŻADEN.

Pewnie muszę się tam udać jeszcze raz.

Może czegoś nie wiem i się dowiem?

A, bo już wiem, jak się buduje szambo.

Bo już mamy.

I wiem, że dookoła domu mamy różne rury.

I nawet wiem, po co są.

Życie na budowie zmienia punkt widzenia.

Idąc teraz miastem lub wsią dostrzegam DUŻO rzeczy z których wcześniej nie zdawałam sobie sprawy.

To trochę tak jak z samochodem, jak mam corsę, to widzę wszędzie same corsy.

Juke'ów nie widzę;-)

sobota, 17 września 2011

W Nowym Domu...

W Nowym Domu psy nie będą jadły z garnków i talerzy.
Kosz na śmieci będzie miał klapkę. Zmywarka nie będzie półką od żelazka. Z trzech kontaktów, będą działać trzy a nie jeden. Puste butelki po wodzie mineralnej nie będą walały się po całej kuchni.
Na stole będzie miejsce na to, by zjeść śniadanie. Nie będą tam leżały stare ciastka, nowe kredki, uwalany-samym-sobą ketchup i nie-rozlany-jeszcze sok. Ani klocki lego, ani buty lalek, może tylko - niech już będzie  pozostanie jakiś kwiatek.

W Nowym Domu nie będę się potykał o steppera robiącego za stolik nocny.
Nie będę potykał się o wózek, o domek dla lalek, o pudełko z duplo.

Na kredensie będzie zbierał się - w najgorszym przypadku - kurz. Nie będzie gromadził dokumentów, iphonów, kart do GoT CCG, klocków lego, figurek do NST, kostk, butków od lalek, skarpetek od Leny, pasty do butów, nie działającej latarki i działających kredek. Ani gum orbit.

W Nowym Domu z psów nie będzie złazić sierść.
Muchy owocówki nie będą nas odwiedzać ani latem ani zimą. A komary jeszcze bardziej.
Bella nie będzie rzygać.
Dzieci nie będą się drzeć bez powodu.
Dzieci nie będą się drzeć z powodem.
Spłuczka w ubikacji będzie działać.
Będą nas odwiedzać tylko fajni znajomi.
Słońce nie będzie walić po oczach.
A w telewizji będą leciały tylko te mecze, w których wygrywają drużyny, którym kibicujemy.

Nowy Dom będzie nowy przez dobry tydzień.
Jak się bardzo sprężymy i postaramy, to będzie nowy i dobre dwa tygodnie.

Już się nie mogę doczekać.

środa, 14 września 2011

Stare dowcipy po drugiej stronie lustra.

Wędrujemy z Lenką po Tesco czyniąc zakupy.

- Lenko, musimy jeszcze kupić owoce. - mówię do mojego trzyletniego dziecka.

- Dobrze mamo, szynka to mój ulubiony owoc. Kupimy?

Kupiłyśmy.

Lenka od momentu pojawienia się w jej buzi pierwszego zęba, jest szynkożerna.

Je szynkę z chlebem, z bułką, słodką bułką, chlebem tostowym, bez chleba....

Ble.

wtorek, 13 września 2011

A tak naprawdę...

                                                                                    Marzy mi się ...Juke

Marzenia.

Osiągnęłam etap, gdy marzy mi się posiadanie:

koparki,

piły spalinowej,

kosiarki spalinowej,

wiertarki,

wkrętarki....




poniedziałek, 12 września 2011

Babska torebka jaka jest...

- Merry, nie zostawiłam u was perfum? - pyta mnie na skypie Moniq.

- Poszukam. W pokoju czy w łazience?

- W pokoju raczej.

Szukam. Szukam. Bałagan u nas nieziemski. Taki codzienny i niecodzienny związany z przeprowadzką nadciągającą.

- Moniq, nie ma nigdzie, przekopałam co mogłam.

- A, ok, to może jednak mam w torebce. Poszukam.

Niedoczas.

Działania budowlane zagęszczają się.

Zaczynam dzień o 5.30, żeby spokojnie wypić kawę i o 6.30 móc zacząć wyprawiać ekipę do szkoły/przedszkola.

I zamknąć w kojcu Rufka, żeby nie upolował kóz sąsiada.

O 6.50 ląduję na terenie budowy, żeby na szybko ustalić co i jak i z kim i dlaczego i za ile.

O 7.15 ląduję w pracy, żeby odpocząć.

O 12.15 wracam na teren budowy, żeby na szybko ustalić co i jak i z kim i dlaczego i za ile.

O 14 odbieram Lenę.

O 15 schodzi się reszta dzieci.

O 16 próbuję zrobić prowizoryczny obiad...

O 18 wyjeżdża ekipa co wie jak i za ile.

O 19 usiłuję przygotować cokolwiek na dzień następny.

O 20 próbuję spacyfikować dzieci, żeby jednak się umyły...

O 21, żeby jednak poszły spać...

O 21.00 ląduję na podwórku, żeby to ustalone wcześniej jak i co i za ile obgadać z szefostwem przeróżnym i zapłacić...to co wcześniej jak i za ile.

O 22 wyprowadzam psy.

O 22.30 próbuję coś czytać.

A z babskich gazet wynika,że powinnam jeszcze chodzić na aerobik, siłownie, basen, masaże,  do kosmetyczki, fryzjera...

I powinnam poczytać dzieciom.

I powinnam iść z nimi na basen, tańce, łamańce...

I oczywiście zająć się Panem Mężem.

I być piękna, pachnąca, uśmiechnięta...

Chce mi się spać;-)

Ot co.
Ot to.

Ślimak Tycjan.

Ślimak Tycjan wygląda tak:


I dzięki Ślimakowi Tycjanowi nasze biurko mieszka już w nowym domku.

Dziękujemy Ci Tycjanie!!!


(Tycjan nie chce być Ślimakiem, woli afrykańską kobietą niosącą wodę?!)

piątek, 9 września 2011

Hegemonia.

Hegemonia w naszym ogródku.

Kto gra w NE, wie, o czym mowa;-)

A poza tym?

Poza tym dzieje się prąd.

Mała koparka, wyglądająca jak gdyby przed chwilą zjechała z planu Gwiezdnych Wojen, przeorała nasz ogród w celu położenia - w dziurach powstałych - kabli.



Poza tym dzieje się odwodnienie.

Koparka w postaci ludzi, którzy wyglądają jak gdyby przed chwilą zeszli z planu filmu o przedmieściach, przeorała ogród w celu położenia rur przeróżnych.

Poza tym dzieją się kafelki.
Kafelkarz zadał mi dosyć logiczne pytanie :

"A czemu nie kupiła pani syfonu do wanny?"

Udzieliłam dosyć logicznej odpowiedzi:

"Bo go nie widać w łazience, a kupiłam to,co widziałam".

Poza tym dzieje się brama.

Nawet już jest i jeździ. Tylko prądu w niej brak.

Ale prąd się dzieje więc będzie.

Poza tym na podwórku mamy Betonową Armię:


Bardzo milczącą i bardzo gotową do potoczenia się do walki. 

I mamy też biurko. Biurko przyjechało do nas pewnego dnia i okazało się, że nie mieści się w drzwiach. Do nowego domku jeszcze nie może wjechać zatem stoi pod drzwiami. Bardzo dosłownie...

wtorek, 6 września 2011

Na dopełnienie dnia dzisiejszego...

Na parapecie, pośród kwitnących dziko, nie przejmujących się budową storczyków,

znalazłam takie cudo, które do niedawna było tylko zielonym niby kaktusem!!!!


Pewnie biedak nie wytrzymał storczyków obok siebie i też postanowił zakwitnąć.

Cóż z tego, że nie za bardzo potrafi.

W nagrodę jutro dostanie nową doniczkę.

Tylko co to jest?!

Kocham cię życie.

Kocham cię życie bo w każdej minucie dostarczasz mi wrażeń wielu.

Przemiennych, wciąż zmiennych.

A było to tak:

Robią bramę, robią i robią.

Pojechałam do pracy, wróciłam.

Bramę nadal robią.

W domu skończył się cukier więc wyruszyłyśmy do sklepu w celu zakupu.

Przy okazji oczywiście lody.

No to wychodzimy.

Ekipa robi bramę.

Lena jeździ na rowerku tzw biegowym, który akurat dzisiaj postanowił zgubić śrubkę trzymającą kierownicę, co spowodowało przelot Leny przez ową kierownicę i wyhamowanie na betonie.

Ze zdartymi rękami i kolanami oczywiście.

Po ogłuszającym ryku przyszedł czas na naprawienie rowerka.

Ale skąd wziąć śrubę?

Otóż z budowy.

Ale skąd wziąć imbusa?

Otóż z budowy.

Udało się.

Lena poszła się umyć i ruszamy.

Prawie.

Oblała się wodą więc się przebieramy i dopiero ruszamy.

O ile nie ogłuchniemy.

A, nie ruszamy.

Ekipa robi bramę.

W bagażniku Corsy Lenka wypatrzyła swoją ukochaną maskotkę.

Musi ją mieć tu i teraz. I już.

Nina otworzyła bagażnik. Wyjęła maskotkę.

Zamknęła bagażnik.

Prawie.

Prawie zamknęła bo klapa zatrzymała się niefortunnie na głowie Leny.

Zatem kolejny wrzask.

Ekipa robi bramę.

W końcu ruszamy.

Mijamy ekipę, która robi bramę.

Ja w dużym dekolcie. Moje nastoletnie dziecko w spódnicy kończącej się tuż za tyłkiem.

Mijamy ekipę a szef ekipy odzywa się w te słowa:

"Spóźniłem się dzisiaj bo musiałem za tego kretyna kaucję wpłacić, dzisiaj miał iść siedzieć. Sasiadkę chciał zgwałcić, uwierzy pani?"

Zerkam na faceta, wzrostu siedzącego psa, na twarzy paskudny, brudny jakiś, w zasadzie żadna by go nie chciała. To co ma biedak robić? Tylko gwałt mu pozostał.

Ale zachowałam komentarz dla siebie.

Co mnie spotka jutro?;-)

Ostatnie po głowie kołacze mi się ten wiersz:

Mam piec
podobny do bramy tryumfalnej! 

Zabierają mi piec
podobny do bramy tryumfalnej!!

Oddajcie mi piec
podobny do bramy tryumfalnej!!!

Zabrali.

Została po nim tylko
              szara
                      naga
                            jama
         szara naga jama.

I to mi wystarczy:
szara naga jama
szara naga jama
sza-ra-na-ga-ja-ma
szaranagajama

Mam wrażenie,że Pan Miron budował wtedy dom...

Dożynki.

Dożynki polegają na dorzynaniu ludzi.

Ekipa, która u mnie robi płot, od niedzieli chodzi nieprzytomna i pijana.

W niedziele były dożynki...

Skończyły się o 2 w nocy.

W związku z czym w poniedziałek rano nie było na placu budowy nikogo, kto mieszka u nas we wsi.

Ponieważ załatwiłam się skutecznie klimą, zatem nawet nie mam siły się tym powkurzać.

Dopiero je zbieram.

Rośnie we mnie gniew;-)

Nadal robią bramę, muszą poszerzyć słupy bo coś się z rozmiarem walnęło...

Więc od 7 rano tną i spawają. Dźwięki cudne.

W domu naszym starym powoli miejsca brak. gromadzimy różne rzeczy, które lada dzień zamieszkają w nowym domu.

Ale zanim zamieszkają, muszą z nami pomieszkać tu. A Tu miejsca brak.

Osiągnęłam już etap nieotwierania okna w jednym z pokoi bo nie da się do niego dojść.

W przypływie głupoty, niecodziennej dla mnie oczywiście;-), zakupiłam najstarszemu dziecku pufę do nowego pokoju.

Pufę w rozmiarze XXL.

Jest ogromna.

Nie zmieściła mi się do bagażnika Corsy. Musiała jechać na tylnym siedzeniu, razem z Lenką.

Lence się podobało.

Mnie troszkę mniej ponieważ pufa siedziała mi na plecach.

Zatem jest. Ogromna i fioletowa.

W tym miesiącu Nina ma urodziny i zażyczyła sobie pufę...

Jeżeli dokupię drugą, będziemy się musieli pozbyć z domu dzieci.

Razem się to wszystko nie pomieści;-)

Idę nauczać.

Miłego dnia.

poniedziałek, 5 września 2011

Sprawdzona metoda.

Jedzie się do lasu pouprawiać tzw jogging.

W wiadomym celu, schudnięcia oczywiście.

Biegnie się dluższy odcinek, najlepiej razem z psami, narzucają niezłe tempo.

Następnie wsiada się do auta i odpala na maksa klime.

Celem schłodzenia się...

Zapalenie zatok gwarantowane.

A psik.


sobota, 3 września 2011

Zagłada bocianów.

Wybrałam sie do Ikei.

Oczywiście tuż po wejściu Lena zażyczyła sobie wizyty w toalecie.

Weszłyśmy do toalety dla inwalidów i matek w dziećmi.

Czemu jest to toaleta wspólna, nie wnikam.

Na ścianie owej toalety ogromny plakat uśmiechniętego bobasa.

Lena patrzy na plakat zdziwiona i mówi z wyraźnym podziwem w głosie:

"Mamo, w tym sklepie nawet dzieci robią, nie tylko meble."

?!......


czwartek, 1 września 2011

Jak to ze strychem było...

Budujemy ten nasz wymarzony domek i budujemy.

Gdy w styczniu kupiłam projekt, nie dopatrzyłam się na nim strychu.

Nie był ujęty w legendzie, widniał tylko na rysunku.

A rysunki,jak wiadomo, trzeba umieć widzieć i czytać.

Ja nie potrafię.

No więc stanął dom ("dom dla psychicznie i nerwowo chorych"?!-jak śpiewał kiedyś Wójcicki.)

Stanął dom i oto w tym domu odkryliśmy strych!!!

Duży, piękny strych.

Duży w sensie płaszczyzny, bo z wysokością jego już słabiej.

Ale jest!!!

Co oznacza, że będzie gdzie trzymać różne tajemnicze rzeczy, które z przyjemnością się odnajduje po latach...

I gry, które się nie mieszczą w pokoju.

Tylko czy aby gry chcą tam być?

Słowa...

- Basia, potrzebuję tapicera.
- Takiego do tapet?
- Nie, raczej do tapicerki.

I niby obie jesteśmy inteligentne.

Niby wykształcone.

Ale dialogi takie jak ten dzisiejszy trafiają nam się często, gdy spotkanie na kawę odbywa się w asyście naszych dzieci....

Dzieci ogłupiają.

To pewne.