czwartek, 29 grudnia 2011

Dzieje się.

Dzieje się dużo.

W mikroświecie.

Gdy się mieszka z wariatem to nigdy nie wiadomo, kogo do domu sprowadzi...

I tak oto dnia pewnego zamieszkały z nami ludziki:


Miłe, prawda?

Tyle, że dwa dni później wprowadziła się do nich rodzina. Chyba rodzina. Znajomi? Licho wie.



Mam nadzieję, że nie mają alergii na kurz, jak to całe towarzystwo zaczęłoby kichać....

sobota, 24 grudnia 2011

Szklane domy.

Obudziłam się rano z podjęta decyzją.

W nocy ją podjęłam.

A może być i tak, że moje zmaltretowane próbami kulinarnymi "ja" ją podjęło.

Nie będę gotować.

Nie będę się tym, że nie potrafię gotować, nic a nic przejmować.

Chcę budować.

I hodować.

Wybuduję szklarnię.

Jeżeli pomidory nie będą chciały tam rosnąć to je zamienię na kaktusy.

Ha!





wtorek, 20 grudnia 2011

Czas prezentów.

Od dwóch dni w pokojach na górze drzwi sa tajemniczo zamknięte.

Słychać szepty, czasami przechodzące w głośne awantury.

Dzieciaki wykonują i pakują prezenty.

A ponieważ trzylatki zazwyczaj żyją w błogiej nieświadomości, skąd się biorą prezenty pod choinką, zatem starsza ekipa ma problem z Lenką.

Wczoraj Lenka dostała za zadanie narysowanie laurki dla mamy. Jako prezent pod choinkę.

Tak ją to zadanie ucieszyło, że każdą laurke, którą narysowała, natychmiast mi przynosiła.

Zatem starsza ekipa wciąż była w punkcie wyjścia.

Lena wracała na górę, rysowała, a potem znowu biegła na dół.

I tak w kółko przez cały wieczór.

Ostatnia z laurek była szczególna.

Był już wieczór.

Tupot nóg na schodach oznajmił o nadciągającej nowej laurce.

Tym razem był i komentarz:

- Mamo, narysowałam ci to,co kocham najbardziej!


- Wow, super, jaka fajna piłka.

- To nie piłka! To kotlet! Jest już kolacja wreszcie?

- ...

poniedziałek, 19 grudnia 2011

Szkolenie.

Nie wiem, jak to ująć słowami.

Ale liczę na to, że kobiety mnie zrozumieją bezbłędnie.

Szczególnie posiadaczki geeków.

Stolarz nareszcie, w sobotę, skończył nam robić szafę w przedpokoju.

Dużą, pakowną, dającą dużo możliwości ukrycia dóbr wszelakich.

Postanowiłam, że będą tam m.in swetry.

Trzewika. Bo są za duże na normalną szafę.

Ale jak nauczyć faceta, gdzie od dzisiaj są jego swetry?

Wpadłam na pomysł sprytny, wynikający z długich lat obcowania  i szkolenia psów.

Pomyślałam, że jeżeli ulubiony ciepły sweterek Trzewika, który leżał w łazience i czekał aż właściciel wstanie i go założy, schowam do owej szafy i pokażę, gdzie się znajduje, to następnym razem sam sobie poradzi.

Ale jakoś brakło mi odwagi, żeby własnego, fajnego dosyć, męża potraktować jak psa...

Chaos pogodowy.

Wczoraj:



Dzisiaj:

Miłośniczka przyrody z Bojszowa

Bogas z Dagmarą przywieźli gry, w które można grać w sześć osób. Było tam i 7 cudów, i Ticket to India, była i Fauna. Było nas też sześć osób przy planszy... Fauna jest prosta, w sam raz na początek, nim wszyscy skończą plotkować i zajmą się poważnym graniem. Taki miły rozrusznik. Tak więc Fauna bum, wylądowała  na stole.

Gdzieś po dwudziestu minutach zabawy stało się jasne, że Merry nie tylko nieustannie narzeka na Faunę, ale i nieustannie nie potrafi w nią grać. Kiedy Bogas mijał pole z 40 punktami, Merry wciąż walczyła o swój siódmy punkt... Walczyla zresztą bez skutku.

I teraz nauka i ostrzeżenie dla wszystkich - co robi Merry, gdy nikt nie słucha jej narzekania na grę. Otóż Merry wylewa kieliszek wina na planszę, a następnie krzycząc przepraszam, zrywa ją ze stołu udając, że idzie ją wytrzeć zrzucając z planszy wszystkie pionki. Także te, które oznaczały punktację. Po wytarciu planszy zaś kwituje: "No, teraz to już nie ma sensu zaczynać od nowa..."

Na drugi dzień Lena okazała się bardzo dużą nierozwagą. Zmusiła mamę do gry w Faunę Junior. I oczywiście wygrała. O tyle miała szczęście, że Merry grała z Leną bez wina pod ręką.

Tia.

Padło wczoraj z ust Męża Mojego takie oto pytanie:

- A truskawki i inne owoce będziemy mieć w ogródku?

- ?!?!@#$%^&&***

- No żeby dzieciaki miały radochę, że w ogródku mają owoce.

- Ale ja się na tym totalnie nie znam przecież!!!

- Na budowaniu domu też się nie znałaś a wybudowałaś.

- Ale ogródek to trudniejsze niż dom!!!!

- E tam.

No to w styczniu odbiór domu jeszcze mnie czeka. I milion papierków.

A potem Kierownik Ogrodu Pan Google...

Ale właśnie wymyśliłam,ze zasadzę maliny. Widziałam w lesie, że same rosną.

Grzyby też.

czwartek, 15 grudnia 2011

Trup.

- Mamo, dzisiaj widziałam pogrzeb. Nigdy jeszcze nie byłam na pogrzebie!
Tylko raz widziałam trupa.

- Trupa?!

- No, jak rybka nam w akwarium zdechła.

Budowa strikes back

Dom zbudowany. Od wielu dni daje się wyraźnie odczuć brak wpisów budowlanych. Miłośnicy historii o fundamencie i cemencie rozpaczają.

Postanowiłem im zatem przyjść z odsieczą! I to nie dlatego, że kurier miał przywieźć budę, którą miałem osobiście zbudować (wypakować z kartonu i postawić pod drzewem), bo jej nie przywiózł, ale dlatego iż dziś na Trójce w ramach porannej audycji słuchacze cytowali mądrości budowlanych majstrów. Pojawiały się więc i takie rymowanki jak:

milimetr to nie miara
centymetr to nie szpara
a metr to nie dziura

Pojawiały się i mądrości podsumowujące finał czyjegoś remontu takie jak: "No ładnie nie jest, ale przyzwyczai się pan..."

Pojawiła się i wypowiedź absolutnie mistrzowska, wypowiedź, którą odnotować po prostu trzeba! Pewnej pani ekipa tak zamontowała drzwi wejściowe, że się nie domykały i była fest szpara. Pani wezwała ekipę reklamując uslugę. Ekipia przyszła, szparę obejrzała, pokręciła głową i stwierdziła: "Dom to nie termos, proszę pani."

P.S. A fota to z naszego remontu sprzed lat, w starym domu. Była to większa chyba masakra niż budowa całego naszego nowego domu...

Wierszykiem...

Dziecko ateistów nie ma lekkiego życia w przedszkolu polskim , oj nie.

Lenka uczy się kolęd, nie za bardzo mając pojęcie o co chodzi.

I nawet zna wierszyk:

"Do Betlejem ciemną nocką idzie Józef z matką wioską."

O ile słowo "józef" jest jej znane z racji posiadania Dziadka o tym imieniu, o tyle słowa "boski" raczej nie zna;-)




wtorek, 13 grudnia 2011

Matka Wariatka.

Matka Wariatka powiedziała tak:

- Ok, jak chcesz mieć konia to musisz udowodnić, że potrafisz się opiekować zwierzętami.
Codziennie rano wyprowadzaj psy na długi spacer.

Dzisiaj w nocy (bo trudno w grudniu godzinę czwartą nazwać poranną) obudziły mnie hałasy i słowa:

- Gina wstawaj, idziemy na spacer. Wstawaj głupia!

Ale okazało się, że nasz pies nie chce mieć konia.

Wolał się wyspać.

Ja też.

A dziecko pozostało obrażone.

Oczywiście na mnie i na psa.

Ale za co na mnie?!

Ja też chcę konia przecież.

poniedziałek, 12 grudnia 2011

Poniedziałek już od wtorku poszukuje kota w worku.

Uwielbiam ten wierszyk.

Bardzo trafnie opowiada o tym, jak tydzień pędzi.

Coś około 21.05 przekraczam próg domu naszego nowego.

W sekundę po przekroczeniu progu już tego żałuję.

Wokół stołu ( a stół mamy spory) siedzą lalki. Krzeseł mamy 8, tyleż lalek siedzi.

Reszta leży na stole.

Razem z piłką.

I z salatką z kiwi i szynki - kolacją Leny.

I z misiem.

I z przyklejonymi wszędzie łyżeczkami.


- Mamo, jestem głodna. (nie zamykamy lodówki na klucz)

- Mamo, potrzebuję na jutro papier kolorowy, 2m wstążki, żelatynę i złotą farbę w spreju.

- Mamo, nie mam na jutro spodenek.

- Mamo, jakie kolczyki pasują mi do tej bluzki?

- Mamo, poczytaj mi. (po raz setny bajkę o Flusiu)

- Mamo, myszoskoczki nie mają pokarmu.

- Mamo, swędzi mnie coś.

- Ma...a nie, Merry, oglądamy jakiś film razem? (?!)

Poniedziałek już od wtorku poszukuje kota w worku...

Wtorek środę wziął pod brodę...

sobota, 10 grudnia 2011

Ospa.

- Lenko,co tam dzisiaj w przedszkolu?

- Fajnie, Józef i Maryja mają ospę i tylko aniołki były.

Apteka

- Kupiłam sobie czerwoną spódnicę!
- Byłaś dziś w Gliwicach?
- Tak, w aptece.
- ?!
- Byłam po maść dla Soni, ale pani w aptece powiedziała, że nie mają wagi, więc nie można u niej zamówić tej maści.
- i...?!
- Chciałam też kupić wziew, ale pani w aptece powiedziała, że ma tylko te po 40 złotych, a w innych aptekach powinny być jeszcze ze starych zapasów po 16 złotych i poradziła, żebym poszła gdzieś indziej.
- i...?!
- Obok apteki jest taki fajny sklep z ciuchami...

niedziela, 4 grudnia 2011

Przybyli, zobaczyli. Nic nie zniszczyli;-)

Odbył się odbiór domu naszego.

Poprzez wino, wino, wino.

Nie mam pojęcia jak goście do nas trafili, ale udało się. Pewnie w gpsach mają jakąś opcję "szukaj skupiska gier".

Nie mam pojęcia jak to jest po czesku ale Petr też trafił.

Jako pierwsi przybyły Tycjanowate. Wraz z właścicielem domu.

Następnie przybyło 4m facetów w postaci Shevy i Asioka.

Podobno przybyli z Piechem, ale zamknęli go w samochodzie na pół godziny. Do dzisiaj nie wiem, po co.

Wraz z nimi także przybyło drzewko o wdzięcznej nazwie "wiśnióweczka". Google nie zna takiego gatunku więc drzewko na razie stoi w wiaderku z wodą i czeka aż przeczytam "Podręcznik przetrwania dla ogrodników i działkowców".

A, i wraz z nimi dotarł też uroczy wiersz dzieła Piecha:


"Budowlańcy dom przywieźli, raz, dwa poskręcali
A potem pół roku go wykańczali.
Co dzień praca non stop wrała
I Trzewiczkom co rusz nowa przygoda się trafiała.
Raz robotnik dziurę wykopał
A Ignacy w niej auto zaparkował
Merry nad domu urządzaniem czuwała
Rury, klamki, zawory - wszystko wybierała.
Szambo, ogrzewanie, stolarka, schody.
kto da jej za to nagrody?
Może Trzewik, któremu zrobiła pokoik ciasny
Co miał mieć bidet własny?
Teraz stoi już dom zielony
Niech na stole zagości mielony
Został jeszcze ogród - kwiaty, grządki i rabaty
Więc Trzewiku, bierz się do łopaty!"

A, wraz z nimi dotarły też dwa urocze kubeczki:



Tyle, że jeden z nich jest nietrafiony. Kto wie, który?;-)


A po chwili nadciągnęła w różnych odstępach reszta gości widoczna na zdjęciu, racząc nas winem i kwiatami.

No i stała się rzecz śmieszna bo połowa ekipy dojechała jako kierowcy. Druga połowa okazała się być abstynentami.
I TO Z WYBORU!!!

Zatem wino zostało.

Jedzenie też bo do mistrza kulinarnego mam chyba jeszcze dalej niż do mistrza ogrodnictwa.

Ale nic to. I tak zapraszamy ponownie;-)

Asiok! Proszę naprawić to,co zepsuleś!

Wszystkim uczestnikom Domek nasz i my dziękujemy za przybycie.

wtorek, 29 listopada 2011

W barze.

Dwie noce temu nagle kaloryfery przestały być ciepłe.

Panika w domu bo jak to tak?

Zimno będzie?!

Udałam się do kotłowni celem zbadania sytuacji.

Zerknęłam na piec.

Nasz piec ma jeden zegar.

Na nim dwie wskazówki - czarną i czerwoną.

Czerwona jest nieruchoma.

Czarna za to i owszem. Unosi się i opada.

A tym razem leżała na samym dole.

Pokazywała ZERO.

Wiedziałam tylko tyle, że ciśnienie w obiegu przestało istnieć. I że strzałka owa wskazuje bary.

I nawet znam słowo barometr.

"Bar" też.

I pamiętałam, że gdy raz spadło ciśnienie w obiegu to facet montujący dopuścił wtedy wody i się bary łaskawie podniosły.

Stanęłam w progu kotłowni zatem głęboko zamyślona....

A pierwsza w nocy to była...

Oto co ujrzałam, oto z czego wysnuć musiałam, który zaworek poruszy nasze bary:




Udało mi się to na tyle, że uzyskałam na piecu połowę bara.

Ale wystarczyło,żeby piec ruszył i ogrzał domek nasz.

A na dzień następny przyjechał pan, który powiedział co i jak i czemu tak;-)




poniedziałek, 28 listopada 2011

Jako rzecze logopeda...

Pani w przedszkolu Leny, Potocznie Zwana Przedszkolanką, dała dziecięciu naszemu taki oto tekst do nauczenia się na pamięć na już:


Nie wiem, czy Pani Przedszkolanka obawia się, że dziecko odziedziczy po ojcu wadę wymowy i mam ten wiersz potraktować jako ćwiczenie z logopedii?

Ale głównie nie wiem, jak trzyletnie dziecko ma ten tekst zrozumieć. Pal licho artykulację.

Ruszam jutro do boju z panią Potocznie Zwaną Przedszkolanką...

wtorek, 22 listopada 2011

Wioska chomików.

Wczoraj dostrzegłam, że kilka ulic dalej, w naszej wsi, powstaje kolejny dom dla chomika!

Przyjechały już ściany i się skręcają.

Będę tam sobie zerkać czasami.

Tak dla sportu;-)

niedziela, 20 listopada 2011

...niegrzeczni.

Wyjechali na wakacje wszyscy nasi podopieczni,

gdy nie ma w domu dzieci to ...

...zmywamy gładzie.

Na szczęście to już ostatnie pyłki gładziowe w naszym domu.

Tzw wiatrołap nabrał barw jarzębiny.

Teraz tylko lampy na zewnątrz bo okazało się, że nie możemy do domu trafić nocą.

A co dopiero do klucza w zamku gdy ten dom osiągniemy.

I jeszcze tylko koparka przyjedzie posprzątać.

I jeszcze tylko trzeba wszystko umyć i domyć.

I tak właśnie rozważam czy aby na pewno wszystko myć skoro zaraz będą święta i znowu trzeba będzie sprzątać;-)

Ale kto głupi sprząta przed świętami zamiast odpoczywać?

Ja nie.

czwartek, 17 listopada 2011

Wejdą nie wejdą...

Z rzeczy dziwnych...

Przywieźli nam drzwi.

Ważą tonę.

A są zaledwie drzwiami do sypialni.

Ale,ale...

Są przeciwpożarowe!!!

Na wypadek pożaru jak znalazł!

Ktoś tam gdzieś tam, zamawiający nam te drzwi  nie załapał różnicy pomiędzy słowami

PRZECIWPOŻAROWY  a  DŹWIĘKOSZCZELNY.

Zatem nie spłoniemy.

Ale ogłuchniemy.

@#$%^&*

Mamo, w pseczkolu zjadłam zupę.

Mamo, Dawid dzisiaj bił dzieci.

Mamo, jak się pisze renifer po angielsku.

Mamo, cemu jest ciemno.

Mamo, muszę zrobić drzewo genologiczne. Kiedy się dziadek urodził?

Mamo, a sarny mieszkają w naszej wsi czy w lesie.

Mamo, kupisz nam słodycze.

Mamo, daj głośniej, lubię tą piosenkę.

Mamo,daj ciszej, boli mnie głowa.

Mamo, kup mi na jutro plastelinę.

Mamo, skąd mam wziąć różdżkę?  ( ??!!)

Mamo, daleko jeszcze?

Mamo, co mi jutro ubierzesz do pseczkola?

Mamo, mogę pooglądać tv jak wrócimy?

Mamo, niedobrze mi.

Mamo, ona się na mnie źle patrzy.

Mamo, ona mnie szczypie.

Mamo...

O mamo.

A to zaledwie 15 minut powrotu z miasta na naszą wieś.

A corsa mała. I jakaś taka...akustyczna?

Mamo.

Chcę TIRa.

wtorek, 15 listopada 2011

Nowa Era.

W Nowym Domu Nowa Era.

Era sprzętu AGD.

Wszystko wydaje z siebie dźwięki.

Mikrofala, że już proszę jej wyjąć to coś z brzucha.

Pralka, że ile ma jeszcze czekać z tym praniem.

Kuchenka, że gdzie, do cholery, jest garnek?

Piekarnik, że czas coś wyjąć. Nie wiemy co bo Lenka ustawiła timer...

I nie wiemy, jak go wyłączyć.

Tzn wiemy. Trzeba zerknąć do instrukcji.

Fuj.

No to nie wiemy.

A wczoraj późnym wieczorem lodowka nagle zaczęła się wydzierać straszliwie.

Światło w jej bebechach zaczęło pulsować.

Na wyświetlaczu pojawił się trójkąt ostrzegawczy!

Wściekle mrugający na czerwono.

A wszystko to za sprawą Małej Dziewczynki Lenki.

Która to dziewczynka nie domknęła drzwi.

Czuję w kościach, że nowy sprzęt nauczy nas porządku;-)

Flamberg 2005, akt II scena I

W pierwszej scenie drugiego aktu pojawia się na scenie moja ulubiona postać - król. Towarzyszą jej Ksiądz i Kronikarz, lecz pierwsze skrzypce, kilkoma szokującymi służbę wypowiedziami gra Król.






Akt II
Scena I 

Król
Latem, w dni jak dziś leniwe
Cierpię strasznie, wręcz straszliwie
Czas się dłuży, słońce skwarze
Jest go jakby, ot w nadmiarze

Kronikarz
Ma też lato piękne strony
Jak ta księga, którą piszę
Opisując twoje dzieje, raz upadki, a raz wzloty

Król
Ja wiem jedno, panie skrybo.
Latem ciężko jest być królem

Ksiądz
Wszak pamiętać panie trzeba
Co niniejszym przypominam
Otóż służba twoja w tym jest wielka...

Król
O czym wasześć znowu pleciesz?!

Ksiądz
Królem być to służba przecie!

Król
Sam żeś służba, drogi panie
Jam zaś król jest
Król więc władca

Ksiądz
Władcą być to sztuka
Służyć ludziom wszak to znaczy:
Dać im siebie i swe serce
Brać zaś znoje i kłopoty!

Kronikarz
Piękne słowa, wnet zapiszę

Ksiądz
O, to miłe...

Kronikarz
W kronik moich stronie trzysta
Legnie myśl ta tak przejrzysta
Choć tak krótka, tyle treści,
A docenić przecież umiem,
W słowa sztuce wykształcony...

Król
Co ja powiem, zawsze wielkie,
To normalne, bom jest królem

Ksiądz
Wszak wydaje mi się panie, że kronikarz
Co rzekł rzekłszy miał na myśli
Wers mych pieśni
Które skromnie cytowałem

Król
Czy nazywasz mnie cymbałem?
Panie skrybo? Mówże, szybko
nie trać chwili,
Ksiądz ma rację, czy się myli?!

Kronikarz
[chowając nos w kronice]
Dalibóg, zapomniałem!

Król
?!

Kronikarz
Miałem wam przypomnieć przecie
Że dokładnie dziś o trzeciej
Baron wstąpi w nasze ziemie
Wraz z nim orszak, panien krocie!

Król
Którą mamy? Czas tak bieży!

Kronikarz
Od kwadransa drogi panie
winniśmy być w wschodniej wieży.

Król
A więc jasne!
Muszą widać być spóźnieni,
nie przegapiłbym wszak przecie
ich przybycia w moje ziemie.

[Król, Kronikarz, Ksiądz odchodzą do wieży...]

poniedziałek, 14 listopada 2011

Nie mogłam sie temu oprzeć.

I muszę się tą wypowiedzią podzielić bo cieszy mnie od rana, wciąż i nadal.

Był sobie Falcon.

Ekipa z Portalu pojechała.

Po powrocie Matti odezwał się w te oto słowa :


Multi to człowiek z klasą. Poważnie.
Mam do niego wielki szacun za dyplomacje .
On ci w taki sposób powie zebyś spierdalał
że czujesz podekscytowanie przed nadchodzącą podróżą.



niedziela, 13 listopada 2011

Flamberg 2005, fragment sceny III

Olek i Nina też bawili się świetnie na Flambergu. Olek miał wtedy tyle lat co dziś ma Lena (jeśli dobrze liczę!) a Nina była - jak zwykle! - rok starsza. Najciekawsza w całym Flambergu była wtedy wielka kałuża, w której można było łowić wszystko to co sobie jeden z drugim wyobrazili, a to szczupaka, a to karpia, a to dinozaura, a to statek elfów...



Akt I
Scena III


Wiedźma
[Rzuca się do rycerza, całuje go.]
Och, mój panie! Jestem twoja!
Twą miłością uzdrowiona!
Pragnę pląsać, tańczyć, skakać!
Pragnę śmiać się, pragnę płakać!
Burza uczuć mnie porywa
Serce z piersi wręcz wyrywa
Czy to czujesz?
Poczuj, błagam!

[Przystawia jego dłoń do piersi]
Panie, czujesz? Powiedz czujesz?

Rycerz
Coś tam czuję...

Wiedźma
I ja czuję, i ty czujesz
Nasza miłość jest wzajemna!


Giermek
Cisza! Spokój!
Pieprzysz babo jak najęta!
Człowiek ten jest ciężko chory
Przestań pleść tu farmazony...

Wiedźma
Miłość leczy każdą ranę

c.d.n.

Jak to na odwyku bywa.

Mąż Mój Okropny nie wziął na długi weekend do domu NE.

Że niby zapomniał.

Nie wziął też nowego, testowanego dodatku.

Ale wziął za to inną, właśnie "robiącą się" karciankę.

- Merry, siadaj, gramy.
- A o co tu chodzi?
- Bierz na rękę karty i graj.
-Ale nie znam reguł!!!
- Graj, dasz radę.

Ok, gramy.

Gramy w piątek, sobotę...

Chyba wygrywam, co źle wróży karciance. Będzie poprawiana wciąż i wciąż.

Nadeszła niedziela :

- Merry, siadaj, gramy.
- Yhm.

Biorę karty, myślę, myślę, gram.

Dobiegam do końca, pewna wygranej.

Uśmiech triumfu na twarzy znika mi gdy widzę uzsmiech nietriumfu i niewiemczego u Mojego Przeciwnika.

- Wygrałam?
- E, no raczej nie bo ja tu jeszcze dorysowałem dwa pola. Na tym wybuchasz i Cię nie ma a tu już nie masz czym grać.
- Wczoraj tych pól nie było!!!
- Oj, wczoraj, wczoraj. A dzisiaj są.

A żeby mnie dobić to przytargał do domu tą głupią Faunę Junior.

W którą muszę grać z Lenką bo dziecko ma gen gracza.

Niech do kasyna z tatuńciem idzie!

Jak się gra z trzylatkiem to trzeba jakoś znaleźć taktykę przegrywającą. A nie jest w Faunie łatwe, oj nie.

Ale gra jest naprawdę świetna;-)

Chce ktoś pożyczyć może?

Flamber 2005, Wiedźma dopina swego...

Akt I
Scena II
[ciąg dalszy]

Rycerz
Wergiliuszu?

Giermek
Tak, mój panie

Rycerz
Bierz ty inkaust, bierz pergamin
No i notuj

Giermek
Co notować?

Rycerz
To co powiem

Giermek
To rzecz jasna. A dokładnie?

Rycerz
Otóż mówię;
W swej dobroci
I w swym męstwie,
Kwadrans będąc
Od ostatniej mej minuty

Giermek
Nie rozumiem

Rycerz
To inaczej:
I w swym męstwie,
Kwadrans będąc od przebycia...

Giermek
Bardzo proszę troszkę wolniej

Rycerz
...od przebycia
Rzeki Styksem dawniej zwanej
Dziś już całkiem zapomnianej

Giermek
Wiersz to jakiś?
Poem? Sonet?

Rycerz
Toż testament!
A jak nie zamilkniesz zaraz
Nie przestaniesz mi przeszkadzać
To nim uda się go skończyć
Ja tu skonam!
Bierz to pióro i się zamknij

Giermek
Ależ panie!

Rycerz
Zamknij znaczy zamilcz!
Lub też nie mów słowa!
Choć powiedzieć można także,
Cisza! opcjonalnie Ani słowa!
Czy rozumiesz?

Giermek
[milczy]

Rycerz
Słowo daję, mord się kraje
Giermek zejdzie przed swym panem
Odpowiadaj!

Giermek
Zatem w pełni to rozumiem
Lecz jednakże jeśli mogę...

Rycerz
Nie, nie możesz!

Giermek
[pod nosem]
Raz nie możesz, a raz możesz, utrapienie z tym człowiekiem
[do Rycerza]
Jednak chciałbym dodać słowo

Rycerz
O, żesz!
Szlag mnie trafi!

[Rycerz pada raniony szlagiem.]

Wergiliusz
O, do diaska!
Słownym zawsze był człowiekiem
Ale teraz chyba jednak
się zapędził z tym omdleniem!

[Pojawia się Wiedźma. Umalowana i w nowej sukni.]

Wiedźma
Ot i jestem, gdym potrzebna
Zwiewna, dzika, odmłodzona

Giermek
Niby po co? Hej brzydalu,
Czas na strachy będzie nocą!

Wiedźma
Och, daj spokój
Przecież widzę,
On umiera!

Giermek
Brak miłości mu doskwiera
Ty nie zdołasz mu wiec pomóc

Wiedźma
Patrz mój drogi! Ja dla niego się poświęcę!
Daj ten napój, już go piję
Moje serce mu zabije

Wergiliusz
O, przenigdy!

[Rycerz się budzi]

Rycerz
Gdybym chociaż spotkał żabę
Co zaklętą jest księżniczką
Nie zawahałbym się chwili...

Wiedźma
Jeszcze chwila panie Giermku
i do scen straszliwych dojdzie
Sam pan słyszysz co zamierza
Niech zobaczy tylko zwierza...

Giermek!
Ah! Do czarta!
Cóż mam robić?!

[Podbiega do rycerza, ogląda co z nim, ten jęczy przeciągle]

Wiedźma
[do siebie]
Rycerz myśli że umiera
Giermek jego przerażony
Choć jedyne co doskwiera
To brak pięknej słodkiej żony!
Jak mu powiem, że go kocham
Facet szybko ozdrowieje
Da mi tytuł, zamek, złoto
Dzięki magii go pokocham
Chociaż strasznym jest idiotą!

Giermek
Cóż mam robić?!

Wiedźma
Dawaj flaszę, nie ma czasu!
Patrz, on czołga się do lasu
Coś tam mruczy o ropuchach
Nadstaw człeku swego ucha,
Szykuj się więc do swatania
Z piekną żabą swego pana!

Giermek
[daje flaszę Wiedźmie. Wiedźma pije napój.]


c.d.n.

sobota, 12 listopada 2011

Sobota - robota.

I zaczęło się.

Są schody. Jest mycie schodów.

Są dwie łazienki. Jest mycie dwóch łazienek.

Jest duża kuchnia. Jest mycie dużej kuchni.

Są 4 pokoje. Dla każdego dziecka po jednym. Jest sprzątanie 4 pokoi.

Jest czworo dzieci.

Niech sprzątają'-D

Jesień za oknem dodaje uroku...

Czysto teoretycznie.

Za oknem mamy taras. Taki mocno niewykończony.

Na tarasie sprzęt Pana Stolarza,

Na tarasie materac Rufka.

Na tarasie pełno desek, deseczek, z których Belka, tak naprawdę nosząca imię Bella (?!), zrobiła sobie gryzaczki.

Bella dzisiaj ma urodziny.

Pierwsze.

Z tej okazji dostała ...kabanosa i kromkę chleba.

Oznajmiłam darczyńcom, że na ich własne urodziny też dostaną prezenty w klimacie belkowym.

A teraz idę jednak ten taras posprzątać.

Zakłóca mi odbiór Jesieni.

Flamberg 2005, scena II

W roku 2005 na Flambergu po raz pierwszy pojawiła się Merry. Zabrała swoje dzieciaki i pojechała zobaczyć co tam ciekawego wyprawia jej kumpel Ignacy. Ja miałem tam swojego Olka, więc dzieciaki bawiły się wspólnie, ja udawałem dramatopisarza i pisałem sztukę, a Merry patrzyła na to wszystko i musiała mieć mnie za totalnego wariata. No bo jak to tak, że gość, z którym studiujesz filologię angielską w wakacje przebiera się w szmaty z odzieży na wagę i jedzie ku ruinom zamku wystawiać sztukę, którą napisał. A jego kumple? Poprzebierani za rycerzy i elfów, za księżniki i trolle, za królów i zbójów...

[A to dziewczę na zdjęciu obok, Fanta, przez długi czas chciało przyłączyć się do naszej trupy aktorskiej, ale wiecznie jej odmawialiśmy. W końcu, w finale zabawy, podczas premiery spektaklu zgodziłem się, by wystapiła. Otrzymała rolę wierzby, nie koniecznie płaczącej. Miał człowiek kiedyś fantazję...]


Akt II
Scena II

[Jak zawsze na początku na scenę wtarabania się Narrator]

Narrator
W taki właśnie sposób celny
Zawiązała się nić z wełny
Tu przepraszam i tłumaczę
"Z wełny nić", by rym był celny
Bo dramaturg, niech go diabli
Zawsze w mojej części kwestii
Coś spartoli i zawali

[Tu zaskoczenie. Na scenę dodatkowo wtarabania się Kronkarz]

Kronikarz
Panie drogi,
Wszak nie jesteś tu w niewoli
Chcesz, to zmieniaj wedle woli
Wedle woli i talentu, niechaj dodam

Narrator
Co pan robisz tu na scenie?
Pan przerywasz mój monolog!

Kronikarz
Ja notuję, nie przerywam

Narrator
Wszak przerwałeś, czy się mylę?!
Chcesz notować?
Notuj z boku!

Kronikarz
Tu mi dobrze

Narrator
Lecz przeszkadzasz, czyżeś głuchy?

Kroniarz
Siądę z boku, nikt nie widzi

Narrator
Jak nie widzi, jak ja widzę!
Wszystkoś zepsuł panie skrybo!
Proszę jednak wciąż uprzejmie
Znikaj nim się szczerze wnerwię

Kronikarz
Masz pan nieco wyobraźni?
No to użyj – mnie tu nie ma!

Narrator
A do czarta, ukatrupię!
Zamorduję, poćwiartuję!
Wydryluję i oskubię!
Zmiażdżę, zsiekam, ugotuję!

Kroniakarz
Ja ostrzegam! Ja notuję!
Co pan powiesz, już jest w księdze,
Ku potomnym ją szykuję
I zobaczą pana postać
Grubą, brzydką i z pryszczami
Rzucającą przekleństwami
Także podłą i kłamliwą
Nieuczciwą i kłótliwą
Co przemocy pragnie użyć...

Narrator
Ah! Nie wytrzymam! Niech mnie trzyma!
Albo nie. Jednak strzymam!
Jednak zdzierżę!
Ja godnością pana zniszczę
Pan mi znikasz, już nie widzę
Okiem mego intelektu wymazanyś ze stron tekstu.
I niniejszym wszem ogłaszam:
Nie ma tutaj Kronikarza!

Moja droga publiczności!
W żadnej sztuce ty nie spotkasz
Tego co się tu wyprawia
Lecz wracamy do dramatu
Scena druga, wiedźma knuje
Rycerz cierpi, już umiera
Jednak magia go kuruje...

c.d.n.

piątek, 11 listopada 2011

Flamberg 2005

W roku 2005 po raz trzeci z rzędu wziąłem udział w konwencie Flamberg. Jest to zlot fanów fantasy, którzy w okolicach ruin zamku w Bobolicach rok w rok tworzą wspaniałą grę fabularną. W roku 2005 wymyśliłem sobie, iż wcielę się w rolę szefa wędrownej grupy aktorów, i że podczas czterodniowej gry będziemy prowadzić próby do wystawienia spektaklu. Jako że jestem wariatem pierwszej próby, sztukę jaką mieliśmy wystawić postanowiłem napisać. Nigdy jej oczywiście nie skończyłem, ale podczas zeszłotygodniowej przeprowadzki znalazłem kilka fragmentów, które pozwolę sobie czytelnikom Trzewiczkowa zaprezentować.

Sztuka tytułu nie miała, ale za to fabułę miała wyśmienitą - był nieszczęśliwy z powodu braku miłości rycerz, była księżniczka, którą ojciec chciał wydać za paskudnego barona, była i wiedźma, co to chciała knuć i serce rycerza zdobyć...

Zaczynało się to tak...

Akt I
Scena I

Narrator
Witam wszystkich najserdeczniej
Płeć zaś cudną tym szczególniej,
iż ta sztuka co przed nami
o miłości dzieje prawi!
Jest więc panna, jest i młodzian,
będą także i kłopoty,
co po temu są stworzone, by je milość mogła przemóc,
A dramaturg za swe dzieło mógł zarobić kilka groszy!
Wnet przed nami scena pierwsza
Oto rycerz wielkiej sławy,
a z nim giermek doskonały...
Moi mili, zaczynamy!

Rycerz
Wergiliuszu, żal mnie ściska,
i rozterka łzy wyciska
Gdy pomyślę com osiągnął
w życiu długim mym lecz głupim...
Sto turniejów...

Giermek
Każdyś wygrał!

Rycerz
Sto też nagród, medalików...

Giermek
Wszystkie w sakwach są ukryte!

Rycerz
Co mi po nich? Czym szczęśliwy?
Szlachetniejszy lub uczciwy?
Smutek kole, duszę zżera,
Giermku drogi, ja umieram!

Giermek
Wytrwaj jeszcze kwadrans proszę!
[Giermek rozgląda się po okolicy]
Lub dwa lepiej!

Rycerz
Czuję, że nie zdołam chyba...

Giermek
Wieść mam dobrą, co pomoże ci w niedoli
Tam w oddali, widzę przecie
Piękny zamek dumnie stoi!
Dam tam ślicznych całe krocie!
Każda gładka, jak stokrotka!
Kwitnie wiosną, także w lecie...

Rycerz
Kpisz?
Oh, kpij, kpij mój drogi!
Dobij szybko!
Halabardą od Erosa chcesz na wylot moje serce
ranić, przeszyć, zgubić w męce
ono krwawi, słabnie czuję
Wergiliuszu, podaj rękę
Ja umieram. Nie żałuję...
[Rycerz spada z konia. Wergiliusz sprawdza czy Rycerz faktycznie umiera. Umiera w istocie. Pojawia się Wiedźma]

Wiedźma [do siebie]
Oto leży ranny rycerz

Wiedźma [do Giermka]
Czy pomocy wam nie trzeba?

Giermek
Skądeś przyszła? Skąd przybyła?
Ktoś ty, Wiedźmo?!

Wiedźma
Kto ja? Wiedźma przecie!
Głupszych pytań nie znajdziecie?

Giermek
Czego szukasz?!

Wiedźma
A witajcie ktoś mi powie?
Nic kultury w was nie wbito?
Tylko pytań pustych listę
Co przywodzi na myśl glistę
Cienka, długa i bez barwy...

Giermek
Gadaj babo, bo cię huknę
Nie jest teraz żartów pora!

Wiedźma
Ot, to widać. On umiera,
więc potrzeba mu znachora!

Giermek
Cóż mam robić? On faktycznie chyba słabnie,
z każdą chwilą jakby blednie...

Rycerz
Wergiliuszu!

Giermek
Tak, mój panie!

Rycerz
Ja umieram.

Giermek
Gadaj babo, czasu nie ma!

Wiedźma
Gdybym jednak nie przybyła
Gdybym tu się nie zjawiła?
Cóż by było? Co się stało?

Giermek
Ah, do diaska! Skąd mam wiedzieć!
Trza mu leku, czy mnie słyszysz?
Kilka minut mu zostało!

Wiedźma
Oto napój, daj go dziewce, zwiewnej
pięknej lub też brzydkiej,
Byle babą była w pełni, lub w znaczącej chociaż części
Gdy wypije, wnet pokocha
Wtedy serce się zagoi
Trza mu uczuć, nie znachora...

Giermek
Ot, i wszystko?

Wiedźma
W rzeczy samej
Bierz na koń i ruszaj z wolna
Gdzieś przed wami czeka przecież
Kochająca panna młoda

Giermek
Zatem w drogę! Wielkie dzięki!
Niechaj będzie pochwalona!

Wiedźma
Bywaj, bywaj

Wiedźma [do siebie]
No i poszło, szybko, gladko
Sieć z łatwością zarzucona
Teraz tylko skrótem ruszyć
A za minut kilka, gdy się rycerz
Wnet przekręci
To z opresji, o ironio
Uratują go me wdzięki

[Chichocząc Wiedźma rusza ku skrótowi]

c.d.n.

czwartek, 10 listopada 2011

Fauna Junior

Egmont Polska właśnie wydało grę Fauna Junior. Egmont Polska wydaje sporo gier, więc to, że wydało nowa grę to może nie jest jeszcze szczególny powód, by zaraz biec do czytelników Trzewiczkowa i ich o tym informować. Fauna Junior to jednak świetna gra. I choć Egmont Polska wydaje wiele dobrych gier, i to, że Fauna Junior jest świetna to też może nie jest szczególny powod, by zaraz...

Ale wiecie, Fauna Junior jest obłędna. Rewelacyjna. Naprawdę wyśmienita. Kupcie ją swoim dzieciakom. Kupcie ją dzieciakom znajomych. Polecajcie ją komu się da. Jeśli jakaś gra może promować nasze hobby, to Fauna Junior jest w czołówce.

Dzieciaki losują kartę zwierza (a jest tych zwierzów od groma) i muszą zadecydować (kładąc swoje znaczniki na planszy) czy dany zwierz znosi jaja czy nie, czy jest roślinożerny czy mięsożerny, czy żyje na pustyni, w dżungli czy może w górach, czy waży tyle co motor, czy może tyle co szklanka z sokiem...

Masz taką Papugę, chcesz pomoc w grze, więc pytasz Lenę: "No Lenko, co wiesz o Papudze?" i słyszysz: "Papuga umie latać." Nijak tego na planszy nie ustawisz, ale widać, że dziecko w pełni zaangażowane, że daje z siebie wszystko. Szczęście pełną gębą.

Masz takiego Nosorożca, widzisz, że Lena już czai, już rozumie, już wkręcona w grę na max, więc znowu pytasz: "No Lenko, a gdzie żyje Nosorożec?" i slyszysz: "W ZOO"

Masz takiego Kangura i znowu - nie zrażony wcześniejszymi odpowiedziami - pytasz: "Lenko, Kangury zjadają rośliny czy zwierzęta?", a odpowiedź znowu jak obuch, prosto w łeb: "Kangury nie jedzą zwierząt, ani człowieków, ani roślin. Kangury jedzą liście."

Już się nie mogę doczekać kolejnej rozgrywki. Już jutro. A wam Faunę Junior polecam. Zupełnie serio - to genialna gra. Niech każdy dzieciak ma ją w domu. Skaczcie do Rebela, albo gdzie tam indziej i szykujcie prezent na gwiazdkę. Dla wszystkich urwisów, jakich macie na horyzoncie.

środa, 9 listopada 2011

Nic to.

Mija tydzień od chwili gdy spontanicznie stwierdziliśmy "wprowadzamy się".

Dom jeszcze się wykańcza. Brakuje drzwi, gładzi, lamp i kilku innych rzeczy.

Jak np szaf.

Ubrania leżą w workach. Wszędzie. Ale nie moje.

Moje gdzieś przepadły.

Czekam,kiedy dzieci w szkole zapytają:

" A czemu pani chodzi ciągle tak samo ubrana?"

Zaczynam obserwować Dom.

I szukam błędów.

U dzieci w łazience udało mi się hydraulików zmusić do zamontowania do wanny baterii prysznicowej. Bo miała ładne kurki. Chociaż nie znoszą jajek. (Kiedyś zrobię listę słów istniejących w świecie równoległym - gdzie wiecznie trwa budowa.

Nie dokupiłam frontu do kawałka szafki w kuchni.

Nie kupiłam wypełnienia szuflad itp.

W sypialni komody boczy się na szafę. Nie mieszczą sie razem.

Szafka nocna powinna wisieć nad łóżkiem, jeżeli chce być w sypialni.

Nic to. Pewnie więcej będzie takich ciekawostek.

Po walce z garnkami udało mi się wreszcie ugotować Pierwszą Zupę w Nowym Domu.

I to błyskawicznie. Bo jednak indukcja daje radę.

Mamy już tv. Prawie mamy internet.

Mamy też dużo piasku wszędzie.

A ja...

A ja rozmyślam jak się zabrać za ogród.

Jak?

Skoro do tej pory rozróżniałam rośliny na zasadzie :

1. Ma kwiatki.

2. Nie ma kwiatków.

3.Da się zjeść na surowo.

4. Da się zjeść ugotowane...

No jak?

wtorek, 8 listopada 2011

Poranny wiersz

W nowym domu nowa sypialnia i nowa łazienka i wszystko nowe. Nie zmienia się tylko pobudka - roześmiany budzik rzucający się na mnie znienacka. Radość na twarzy, energia w ciele, pomysły w głowie. I ani się człowieku nie obejrzysz, budzik już recytuje wierszyk:
A w ogrodzie język śpi
Zbudź się Jezu, zbudź się Jezu
Damy mleko Ci
Bo kochamy Cię

I tak się wybudzam z trudem i zastanawiam co za debilne wiersze uczą te dzieci na relegii. Fajnie, że Nina uczy Lenkę wierszyków, ale może jednak inny repertuar...? Tymczasem Lena dziarsko rozpoczyna drugą zwrotkę...

Chociaż na grzbiecie
Jezyk kolce ma,
to każde z dzieci
lubi go jak ja.

poniedziałek, 7 listopada 2011

Ciemnosc absolutna.

Nasz nowy dom stoi z tylu ogrodu, z dala od szosy, drogi wiejskiej.

Za plotem mamy pole uprawne.

Na nim traktor.

W ogrodzie panuje ciemnosc absolutna o jakiej miesczuchy nawet nie wiedza, ze istnieje.

Wczoraj wieczorem, idac spac, zgasilismy swiatlo w sypialni i w tej samej chwili zniknelismy.

Po prostu nas nie bylo.

Ani tu ani teraz.

Czekalam, kiedy w tej ciemnosci rozblysna zolte oczy. Jak w kreskowce.




W weekend odbyla sie pierwsza czesc parapetowy, takie preludium, przedspiew.

Z tej okazji gralismy z Tycjanami w ...Machine.

Podobno na starosc sie wraca do korzeni.

Czy to juz, Trzewiku moj?;)

A za miesiac Pionek.

W piatek przed Pionkiem zapraszamy wszystkich, ktorzy moga, ktorzy chca a nie moga, ktorzy sa z nami chociaz troche zaprzyjaznieni lub chca sie zaprzyjaznic, zapraszamy na parapetowe.

Nasz dom wprawdzie wielkoscia nie powala ale na pewno sie ucieszy.

Pod domem wprawdzie czatuje Rufek, ktory w momencie naszego zamieszkania w nowym domu zazyczyl sobie tez w nim przebywania. A duzy ci on nader.

Przede mna kolejne wyzwanie.

Wybuduje bude dla Rufka.

To latwizna.

piątek, 4 listopada 2011

Mole.

Pisze tu i teraz, siedzac po ciemku w nowej kuchni i kradnac net z telefonu.

Dzisiaj stolarz rzekl do mnie tak:

"niech pani kupi mole bo inaczej ta szafka nie bedzie wisiec".

No to kupie.

Nabralam wprawy w kupowaniu rzeczy, ktore znam jako cos tam a one istnieja jako cos tam...

Stolarz skonczyl pokoj Ignatka. Udal sie nader. Pomimo malosci swej.

Stolarz konczy moja polke na bibeloty czyli krowy.

A ja?

A ja osiagnelam szczyt roztargnienia.

Pojechalam do sklepu kupic ...telewizor do czesci domu przeznaczonej dla dzieci...

Kupilam duzo innych rzeczy.

O telewizorze zapomnialam.

A Ignacy kupil garnki. Z wieeeeelu garnkow dostepnych w Ikei udalo mu sie kupic akurat takie, ktore nie dzialaja z plyta indukcyjna;)

Jest cudnie.

Krowy plotkują


Program....

...rodzina na swoim ruszył!!!!!

Mieszkamy!!!

czwartek, 3 listopada 2011

Nadzieja matką głupich.

Miałam nadzieję, że skoro już wiem, jaki mam piec i dlaczego. Skoro wiem, jak działa.

Skoro wiem, gdzie mamy wszelakie przewody. Skoro potrafię odpowiedzieć na prawie wszystkie pytania dotyczące naszego domu...

Sądziłam, że już dosyć pytań.

Że jestem wolna.

Otóż nie.

Dopadł mnie dzisiaj pan od tepsy. Internet przenosimy.

A jak?

A gdzie kable?

A jaki?

Ech.

A jeszcze satelitka....

środa, 2 listopada 2011

Czy to już ta chwila?

Czy wreszcie nadchodzi ten moment, w którym będę mogła powiedzieć:

"Wybudowałam dom" ?

Chyba tak.

I co teraz?;-)

wtorek, 1 listopada 2011

Nosił wilk razy kilka...

Nosimy.

Od rana nosimy rzeczy. Z domu do domu.

Nawet przegapiliśmy mistrzowskie lądowanie samolotu bez podwozia.

Nosimy i nosimy.

I obserwujemy ciekawe zjawisko.

Otóż pomimo wyniesienia sporej ilości rzeczy na śmietnik. Pomimo wyniesienia sporej ilości rzeczy do nowego domu, w starym domu mamy tych rzeczy ciągle pełno.
Skąd się biorą?! Czemu mamy tyle rzeczy o których nie wiemy, że je mamy?

Jesteśmy zagubieni.

Jak w starym dowcipie:

"Szeregowiec Kapusta, będziecie kopać ten rów od tego słupka do godziny ósmej wieczorem. To się czasoprzestrzeń nazywa".

U nas coś podobnego dzieje się z rzeczami.

Tylko jeszcze nie wiem, jak to nazwać.

Co Rufi sądzi o pogańskich rytuałach?

Pogan należy zjeść. I ich dynie też. 
I ja się w tym punkcie z Rufim zgadzam...

poniedziałek, 31 października 2011

Wężykiem Jasiu.

Od rana hydraulicy montują co się da.

Ma pani zawory na 3/4?

Ma pani zawory na 1/2 ale wylot na 3/8?

Gdzie jest syfon do tej baterii?

Zostałam wysłana do sklepu po różne zaworki i przedlużki.

I po wężyka.

Kupiłam.

Wężyka zapomniałam.

Pojechałam ponownie.

Po wężyki.

Czy ma pani rozetki do baterii?

Nie mam. I mam to gdzieś.

Niech sobie sami kupią. Ja wysiadam.

Tu nie ma gniazdka, jest tylko puszka, to co z tym?

Blat na owal czy półokrąg?

Gdzie ma być wentylacja z pieca?

A ta rura na zewnątrz to z czego?

Itd, itp...

A jeszcze czeka mnie montaż anten, internetu...

Tralalala bum.

niedziela, 30 października 2011

piątek, 28 października 2011

No i tak.

Są schody.

Przyjchały bez poręczy bo facet, który był miesiąc wcześniej mierzyć dziurę na schody, coś pokręcił.

Schody piękne drewniane, jak i dom cały.

Ale troche wchodzą na drzwi od lazienki.

Wezwano mnie na miejsce z zapytaniem:

"Nacinamy schody, zamykamy na zawsze drzwi z łazienki czy robimy lufcik w tych drzwiach?"

Ceni sobie dobry humor i dowcip. Niekoniecznie natomiast bawi mnie ostatnio dowcip sytuacyjno - budowlany.

Nacinamy schody.

Bo przecież łazienka będzie nam potrzebna.

A wentylacja już jest. Więc po co lufcik?

W sadzie i dookoła ogrodu opadają liście i nasz dom staje się widoczny z drogi.

Gdy wracam z pracy to go widzę i mogę pomachać.

A jutro....

Jutro może, może....uruchomią nam ogrzewanie i wodę.

A gdy już uruchomią wodę to zaczynam wielkie porządki!!!

A po nich nastąpi upragniona PRZEPROWADZKA!!!!

środa, 26 października 2011

Kochany Tatuś Ignacy.

Kochany Tatuś Ignacy przywiózł najmłodszemu naszemu dziecku taką oto kartkę, mówiąc:



"Lenko, tu musisz narysować obok drugiego potwora. Kumpla.I wygrasz grę."

Lenka to  nasze jedyne dziecko, które nadal lubi gry planszowe.

Starszyzna już poszła w świat rpg....

Lenka zatem narysowała:


A ponieważ ma 3 latka i trudno jej zrozumieć, że niekoniecznie musi wygrać z tym potworkiem w konkursie, Ignacy musi chyba grę kupić....

wtorek, 25 października 2011

Co ja w Tobie widziałam, na co mi taki ktoś.

Mam wrażenie, że osiągnęłam etap w moim życiu, który nadaje się do leczenia zamkniętego.

O ile na oddziale zamkniętym leczą z uzależnień od gier karcianych.

A dokładnie od Nowej Ery.

Od dawna wiem, że nie jest dobrze.

Że mam z tym problem.

Bo skoro grając w inną grę wciąż myślę, kiedy wreszcie skończymy i zagramy w NE?

Bo skoro grając w inną grę rozważam w którym momencie jej autor się pomylił, że nie jest tak fajna jak NE?

Bo skoro grając w inną grę rozważam kolejne kombosy w NE?

A obłęd zaczął się tak niewinnie.

Od małej, malutkiej awantury.

51 Stan pojawił się gdy Lenka była bardzo mała i granie w gry jakiekolwiek nie miało sensu bo i tak co chwilę trzewiczkówna odrywała mnie od stołu donośnym wrzaskiem.

Nastał czas testowania NE...

Pewnego wieczoru Ignacy bardzo, bardzo pilnie potrzebował przetestowania czegoś tam w NE.

Karty?

Nie pamiętam.

Zasiedliśmy zatem przy stole późną nocą. Rozłożyliśmy 51....

I okazało się, że ja nijak reguł nie kumam. Nic a nic.

Na dodatek mam problem ze słuchaniem reguł.

Gdy ktoś za długo coś mi tłumaczy, automatycznie wyłączam się.

Taki defekt mózgu.

Ignacy wytłumaczył raz.

Na nic.

Drugi raz,

Na nic.

Jakiś mrok.

Jakieś głupie karty.

W końcu doszło do słów:

"Grasz jak matoł ostatni, z dziećmi będę testy robił i lepiej wypadną."

Była to zniewaga. A na to mnie nie stać. Wściekłam się. A kobiecy mózg, gdy się wścieknie, przyswaja wszystko błyskawicznie.

Przyswoiłam.

I się natychmiast uzależniłam.

Od jakiegoś czasu miałam mgliste wrażenie, że coś mi jest.

Że może odwyk?

Pojechałam do Essen. Trzy dni tłumaczenia NE.

Trzy dni podczas których uświadomiłam sobie, że napuszczam graczy na siebie nawzajem, że zmuszam ich do palenia, niszczenia lokacji. Że prawie gram za nich, żeby tylko coś zniszczyć. Ignacy się wściekał, że każda rozgrywka trwa za długo, że inni czekają. A ja nie mogłam przestać.

I po powrocie Arti zapytała, czy mam dosyć NE...

Nie mam. I tęsknię za Essen. Trzy dni w amoku. Mniam.

I tylko żałuję, że NE nie została mi podarowana jako prezent pod choinką.

Bo byłby to najwspanialszy prezent;-)

Zdecydowanie mam Genialnego Męża.

Chociaż...gdy to napisałam i krzyczą do mnie  literki to trochę to głupio wygląda;-)

poniedziałek, 24 października 2011

Essen 2011.

W środę rano Mała Dzielna Corsa przyjęła w swoje wnętrze Tycjana i Moniq.

Moniq nieduża ale torbę miała dosyć sporą.

Tycjan adekwatnie do wzrostu...

O 10 nasza wesoła ekipa ruszyła w długą drogę do Essen.

Ponieważ jedzie się wciąż i wciąż autostradą zatem czas się dłuży, brak urozmaicenia.

Jak na złość Tycjan nie miał nastroju do kłótni i droga przebiegła w przyjaznej, spokojnej atmosferze.

A kłótnie z Tycjanem to jedno z moich ulubionych zajęć.

JAK ON SIĘ ZARĄBIŚCIE WKURZA!!!

JAK ON MNIE ZARĄBIŚCIE WKURZA!!!!

Pióra lecą.

A mimo to go prawie kocham;-D

Moniq o tym wie;-)

Prawda Moniq?

Dotarliśmy na miejsce wieczorem, oczekując, że w drzwiach czekają na nas stęsknione ręce.

Przynajmniej ja na to liczyłam.

Nic z tych rzeczy.

Ekipy portalowej nie było.

Byli na targach.

Ale wrócili.

Po niezbyt gorącym powitaniu odbyło sie szykowanie kreacji na prezentację Pret a porter....

Kreacje przerosły cokolwiek.

Multi miał cudną niebieską koszulę i różowe boa.

Tycjan miał za małą koszulę.

Zielu miał normalną niebieską.

Trzewik miał normalną pomarańczową ale za to nie wyglądał w niej normalnie.

My z Moniq miałyśmy w miarę normalne sukienki...

W miarę.

W czwartek rano zaczęło sie piekło.

Kto był, ten wie.

Targi w Essen to istna wieża Babel.

Wszystkie rasy ludzkie, języki, kolory, ubiory.

Można spotkać Chińczyka, Japończyka, Niemca, Belga, Indianina, Orka, Elfa.

Do wyboru do koloru i fantazji.

I to wszystko jak opętane biega po halach kupując gry.

Fajnym elementem zaskoczenia jest spotykanie tam znajomych, polskich twarzy.

Och, oczywiście, ze wie się mniej więcej, kto się wybiera a kto nie.

Ale spotkanie kogoś przypadkowo w tysięcznym tłumie zakrawa na śmieszny cud.

Trzy dni tłumaczenia reguł.

Po sześciu godzinach tłumaczenia Nowej Ery osiąga się etap pt: "k...a, tego się nie da wytłumaczyć normalnym ludziom".

Po sześciu godzinach tłumaczenia reguł Włochom człowiek łapie się na tym, że liczy w myślach po włosku, nie po polsku czy angielsku.

Po 10 godzinach tłumaczenia reguł człowieka zaczynają bawić dowcipy po niemiecku.

 Nawet gdy nie zna niemieckiego.

Zielu podsłuchał za to takie piękne coś, wyartykułowane przez pewnego amerykańca, który wyglądał, jak gdyby połknął własną żonę :

"You know, in my head I can hear two languages: English and foreign".

Po trzech dniach tłumaczenia reguł nastąpił czas powrotu do domu składu corsowego.

Było już fajniej bo można się było pokłócić.

A kłótnie wyczerpują tych mniej wprawionych....:

Teatrzyk Zielona Gęś zaprasza do domu pełnego absurdów;-)

wtorek, 18 października 2011

Biegnij Lola, biegnij.

Jest kumulacja.

Rano dorwała mnie ekipa od:

- wody,

- ogrzewania,

- stolarki,

- schodów,

- wyjazdu do Essen.

Ta ostatnia ekipa składała się z Ala, Multiego i Trzewika.

I jedynie na szczęście Trzewik domagał się kanapek na drogę.

I tak oto są schody. Jeszcze nie do końca gotowe. Ale mają już kształt schodów.

I tak oto jest woda.

Woda jest głównie w gruncie. Taka gruntowa. I u nas dosyć gruntowna.
Utopili kreta. Nie zwierzątko a takie coś do robienia przewiertów.

Ogrzewanie montują do końca gdy będę w Essen.

Sypialnia już nabrała barw...bakłażana.

W starym domu syf, kiła i mogiła.

Błoto na podłodze, nanoszone przez psy głównie. I przeze mnie bo biegam wciąż i wciąż na budowę i do domu.

Stosy książek.

Stosy zabawek.

Stosy ubrań.

Stosy toreb wszelakich.

Zimno jak w psiarni bo nie mam czasu na palenie w kominku.

Jutro rano jeszcze tylko odstawiam dzieci do szkoły/przedszkola.

Jutro rano jeszcze tylko pędzę do zakładu budżetowego i wnoszę pismo o licznik i o zmianę średnicy rury (?!).

Jutro:

Jutro raniutko jak ten szczygieł
Wstanę, umyję się, zagwiżdżę,
I zejdę w doliny zaludnione
Roboty poszukać  w Essen...

I wciąż...

- Moniq, wiesz, że na pudełku Nowej Ery nie ma nazwiska Ignacego? Imienia też nie;-)

- Zauważyłam. Skromny człowiek.

;-D

Ot, Świat Portalu.

poniedziałek, 17 października 2011

Nadal Essen.

- Ignacy,co robisz?

- Ściągam sobie gry na iphone'a.

- Po kijek ci nowe gry?

- Na drogę na Essen.

- Będziesz prowadził auto i grał?!

- E, Alek jest Mistrz Kierownicy, on będzie prowadzić a ja grać. No i jest jeszcze Multi, też może na zmianę prowadzić.

- A czemu Ty masz ze sobą w Yeti dwóch "zapasowych" kierowców a ja żadnego?!

- Bo jedziesz w środę.

                                                                          ...

- Mamo, po co jedziecie do Niemiec?

- Sprzedawać gry.

- Ale nie sprzedawajcie gier! Ja je lubię!

cdn...

Essen.

Trwają przygotowania do Essen.

Ignacy przygotowuje gry, ja z Moniq przygotowujemy....kreacje tak zwane.

Jedziemy z Pret a porter i podobno nie możemy w tiszertach skoro to gra o modzie.

Ech.

- I co, jakie masz ciuchy? pyta mnie tycjanowa.

- Mam jedną boho i jedną wizytową, a Ty?

- To ja wezmę wieczorową i dziecięcą...

cdn...

piątek, 14 października 2011

iGnacy.

iGnacy właśnie usiadł tuż obok mnie pytając:

 "Co piszesz?"

Odpowiadam spokojnie:

"Nic"

iGnacy zdjął okulary.

Co oznacza, że mogę spokojnie pisać posta udając, że piszę maila do kochanka lub wprost przeciwnie pisząc maila do kochanka udając, że piszę posta.

Jakoś tak.

W tym tygodniu odebrałam z naprawy laptopa iGnacowego.

Takiego laptopa, którym tylko iGnacy zarządza. Nikt w domu go nie tyka.

Laptop "się zepsuł" upadając na podłogę.

Pękła obudowa oczywiście, zrywając drucik do karty sieciowej.

Ale nic to.

Pan naprawiający laptopa oddał mi go ze słowami :

"Niech pani już lepiej go dzieciom nie daje, nie mam pojęcia co one z nim robiły ale system robi cuda"

Zawieźliśmy zatem lapka do kumpla naszego, Romka, który słynie z tego, że potrafi naprawić każdy zepsuty komp. Nawet ten od iGnacego.

Romek przez tydzień się do nas nie odzywał. Zamikł. Zatracił się i stracił.

W końcu się odnalazł...

"iGnacy, nie mam pojęcia, co robiliście z tym lapkiem,ale czegoś takiego jeszcze nie widziałem i nie naprawiałem!"

A dzisiaj wieczorem iGnacy odkrył na apstorze program, który coś tam i coś tam.

Podobno ZARĄBISTY.

No to go załadował,

Iphone chyba się nie ucieszył bo podczas synchronizacji oddał wszystkie swoje aplikacje w eter.

Nawet nawigację...

A Essen tuż tuż.

Obserwuję to wszystko spokojnie z boku, robiąc swoje coś tam i nie zwracając raczej uwagi na okrzyki typu "co za shit, gdzie to się podziało?!"

Nagle widzę, jak koścista ręka iGnacego wyciąga się w kierunku MOJEGO UKOCHANEGO LAPTOPA!!!

"Merry, daj mi na chwilę lapka, zrobię synchronizacje..."

Zamarłam.

Nie dałam.

Niech sobie najpierw mózg zsynchronizuje.

iGnacy ma dar.

Dar psucia isprzętu.

Jestem pewna, że iphone jest tą zdecydowanie wyższą inteligencją w ich związku.

I to pewnie on te gry wymyśla...

środa, 12 października 2011

Essen 2011.

Nie mam pojęcia gdzie się podział czas.

Ten czas od poprzednich targów w Essen.

Gdzieś się schował.

Pewnie wyjdzie zza rogu gdzieś i powie:

" Ha, jesteście o rok starsi".

Rok minął błyskawicznie.

Nadchodzi Essen 2011.

Czas zatem na wspomnień czar;-):

TUTAJ

Uwolnić wierzbę.

Uwalniamy wierzby.

Wierzby rosną na tyłach naszej działki, otaczają ją szumiącym spokojem.

Dawno, dawno temu poprzedni właściciel ziemi przyczepił do nich ogrodzenie.

Ogrodzenie w biedne wierzby wrosło.

Od trzech dni trwała akcja zmiany płotu i uwalniania wierzb.

Nareszcie są wolne.

Wyrwano z nich ogrodzenie i mogą sobie szumieć już bezkarnie.

wtorek, 11 października 2011

Jeszcze będzie przepięknie...jeszcze będzie normalnie.

...ale nie wiem,kiedy.

Dzisiaj rano wpadła ekipa montująca kaloryfery.

Co ciekawe, wpadli akurat w momencie, gdy trzymałam w ręce komórkę, żeby zadzwonić z zapytaniem,kiedy będą. Ot, telepatka budowlana jestem.

Następnie facet robiący płot zaczął domagać się kawy. A że typ nerwowy więc wolałam mu szybko ją zrobić.

Następnie w świetle bramy pojawiło się auto gigant zwane cysterną z gazem.

Cysterna owa zakopała się tuż przy bramie.

Od kilku dni pada a my mieszkamy na glinie.

Wszystko to działo się w ciągu 40 minut, gdy Lena żądała uporczywie śniadania.

Ostatecznie poszłam do pracy cała w kropki,  cysterna ruszając jednak tą gliną mi przywaliła.

Ale ruszyła.

Jest zatem gaz.

Są kaloryfery.

Płot chyba się stawia. O ile facet montujący się nie postawi i nie pójdzie w tango.

Po ostatniej pracy wykopaliskowej u nas, po otrzymaniu zapłaty, wędrował środkiem wsi.

Bardzo środkiem. Po tej białej linii przerywanej...

A, dzisiaj też będzie numer domu nadany!!!

Tarram i bum.

piątek, 7 października 2011

Wykańczanie wykańcza.

Gdy miesiąc temu Pan Od Gazu mówił mi, że budowanie domu to luzik w porównaniu z wykańczaniem domu, ubawił mnie setnie.

Leciałam wtedy na pysk, uczyłam się na szybko miliona rzeczy i biegałam po budowie z komórką przy uchu.

Nadszedł czas wykańczania...

Codziennie trzeba coś dokupić.

Codziennie trzeba wykonać kilka telefonów.

Codziennie trzeba dokonać kilku ustaleń.

Codziennie coś wyskakuje, coś się dzieje.

A to furtka, a to płot, a to słupki a to kable,

A to piasek a to lampy.

A to pies a to kot.

Śnią mi się po nocach psy.

Pewnie ze strachu przed inwazją zwierzaków obiecanych dzieciom...

czwartek, 6 października 2011

środa, 5 października 2011

In/out.

Po długim oczekiwaniu, nie mam pojęcia z czego wynikającym, nadjechały wczoraj drzwi wejściowe.

I wyjściowe.

Wejściowe i wyjściowe. Nadjechały dwie sztuki.

W jednych kolor był zgodny z moim zamówieniem.

W drugich szyby były zgodne z moim zamówieniem.

Nie mamy w domu dziury na drzwi wyjściowe.

Musiałam więc wybrać jedne z tych przyjezdnych.

Wybrałam.

Poza drzwiami wejściowymi i wyjściowymi, od kilku dni mam w domu dwie sztuki drzwi, które pasują tylko kolorystycznie. Nie zgadza się rozmiar i sposób montażu.

Nic to.

Nic to w porównaniu z tym, że projektując kuchnię, nie uwzględniłam szafki na zmywarkę.

Uwzględniłam za to dużo szuflad bo szuflady lubię nader.

Takie fajne są, samodomykające.

Zatem jutro Ikea ponownie, celem dokupienia szafki. I oddania, z bólem serca, szuflad.

Nic to.

Na schody wejściowe potrzebna nam mata grzewcza, żeby się same odśnieżały.

Miałam cichutką nadzieję, że gdy wklepię w Allegro hasło "mata grzewcza", pojawi się kilka wyników.

I że nie będą się różnić.

Ech.

Się różnią.

Nic to.

Kupując lampy zapomniałam, że na zewnątrz domu też powinno być oświetlenie.

Dokupię.

Kupując belki na półki na książki dowiedziałam się, że kupuje się je na ....metry sześcienne.

Skąd do licha mam wiedzieć ile metrów sześciennych półek potrzebujemy?!

Metry sześcienne kojarzą mi się z basenem głównie i akwarium.

Akwarium też muszę kupić...

Wykończenie domku nabrało strasznego tempa.

Zaczęłam cierpieć na bezsenność analizując w nocy co, gdzie i kiedy.

Czy są gdzieś salony fryzjerskie przyjmujące klientki w nocy?;-)


A w starym domu zepsuła nam sie spłuczka...

poniedziałek, 3 października 2011

A tu to, co mnie kręci na serio.

NE

Uzależniłam się.

Całkowicie.

Doszczętnie.

Już nic nie jest takie, jak kiedyś;-)

Schody.

Schody są przez całą budowę.

Na każdym kroku coś idzie nie tak.

A to ktoś nie przyjdzie na czas. A to czegoś nie doślą na czas.

Na każdej budowie powinien pracować psycholog wspierający rodzinę.

No i oczywiście Dobra Wróżka spełniająca życzenia.

A najlepiej dająca dużo kasy.

Gdy się przystępuje do budowy to się nie wie,że przyłączenie wody kosztuje 10 tys zł.

Że przyłączenia prądu kosztuje 10 tys zł.

Że ogrzewanie kosztuje 25 tys zł.

Że geodeta za każdą mapkę bierze 300-400 zl.

A mapek jest kilkanaście.

Że mając działkę trzeba zrobić drogę, a wykorytowanie drogi, wysypanie jej tłuczeniem i czymś tam kosztuje dużo.

Że piasek jest drogi a potrzeba go tony.

Że działkę należy ogrodzić.

Że brama sterowana pilotem kosztuje 5 tys zł.

Że należy kupić lampy. Nie, jak do tej pory, do trzech pokoi, ale do 13 pomieszczeń.

A w każdym pomieszczeniu jedna lampa to minimum. W salonie mamy ich pięć.

Schody.

Nareszcie mam projekt schodów.

Już się robią.

Będą piękne, drewniane.

Drewniany dom jest piękny.

I będzie nam w nim pięknie;-)

piątek, 30 września 2011

Sobota - robota.

Ocieplanie domku przebiega błyskawicznie.

Cały wygląda już jak wielki dalmatyńczyk.

 W środku brakuje już tylko drzwi wejściowych i paneli w salonie.

Wczoraj Pan Od Schodów zmierzył schody, będą za coś około dwa tygodnie.

Dzisiaj mają montować gaz, ogród przekopany w poprzek.

Na szczęście Ignacy tamtędy nie jeździ;-)

Za dwa tygodnie dociągną wodę bo z wodą to grubsza sprawa i są straszne kolejki.

Jak za komuny;-)

Wygląda na to,że że niedługo już się wprowadzimy.

Zdjęć z wnętrza domku już nie będzie.

Zapraszamy wkrótce na osobiste pooglądanie.

A tymczasem nadszedł czas, gdy w końcu muszę kupić sprzęt agd, brrrrrr.

I rolety. ostatnio zakup rolet zakończył się totalnym fiaskiem, musiałam oddać WSZYSTKIE.

Tak jakoś inteligentnie pomierzyłam okna;-)

A w lesie czekają na mnie grzyby...

czwartek, 29 września 2011

Pan Sympatyczny.

Pan Sympatyczny stoi niezmiennie tuż przy drodze. Na jednej nodze;-)

Prawda, że miły?

Trochę zagubiony wśród przyrody.



A przyroda wczesną jesienią zapiera dech w piersiach.